[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmęczone spojrzenie.
 Pójdę się przespać. Obudz mnie na próbę.
Marylin była pianistką i również miała wystąpić podczas koncertu.
Choć czasami zdarzało jej się opuścić próbę, tego dnia nie mogło jej za-
braknąć. Za piętnaście siódma Martha weszła do pokoju córki.
 Wstawaj! Za dwadzieścia minut wychodzimy.
Marylin jęknęła i odwróciła się na drugi bok. Martha widziała jed-
nak, że córka się obudziła i prawdopodobnie zaraz wstanie. Wróciła
więc do kuchni.
Dziesięć po siódmej, kiedy dziewczyna wciąż nie wyszła z pokoju,
Martha ponownie weszła na górę. Jej córka nadal leżała na łóżku, po-
grążona we śnie.
 Marylin!  zawołała głośno.  Co ci jest? Wstawaj i ubieraj się, mu-
simy wychodzić.
 Już się chyba obudziłam  odpowiedziała dziewczyna, potrząsając
głową i szerzej otwierając oczy.  Daj mi chwilkę, zaraz będę gotowa.
Martha zeszła na dół. Czekała, słysząc, jak jej córka gorączkowo
biega, przygotowując się do wyjścia. Ale mimo usilnych starań była go-
towa dopiero o siódmej dwadzieścia pięć. Kiedy zeszła do trochę już
zniecierpliwionej przedłużającym się oczekiwaniem matki, w całym do-
mu zgasło światło.
 Wspaniale  wyszeptała w ciemnościach Martha.  Teraz naprawdę
się spóznimy.
79
TL R
Donna, Rowena i Sadie były najlepszymi przyjaciółkami od podsta-
wówki. Odkąd sięgały pamięcią, ich rodziny spotykały się w Zachodnim
Kościele Baptystów. Przez lata śpiewały w dziecięcym chórze. Każda z
dziewczyn uwielbiała występować. Ich największym marzeniem było za-
łożenie kiedyś zespołu i zdobycie sławy.
Teraz miały zbyt dużo lat, by śpiewać w dziecięcym chórze, a zbyt
mało na chór dla dorosłych, Martha znalazła więc sposób, aby wciąż
mogły brać udział w próbach. Stworzyła Wokalne Trio Zachodniego Ko-
ścioła, specjalny chór dla trzech przyjaciółek, w którym nadal miały
możność pracować nad głosami i występować czasami w kościele.
Występ, który przygotowywały na świąteczny koncert, był najpięk-
niejszy ze wszystkich, nad jakimi dotychczas pracował. Wszystkie trzy
wprost nie mogły się doczekać wieczornej próby.
 Bądzmy chwilę wcześniej  zaproponowała Rowena.
Dziewczyny umówiły się, że Donna pożyczy samochód ojca, wstąpi
po koleżanki około siódmej i razem pojadą na próbę. W ten sposób będą
tam nie pózniej niż kwadrans przed wpół do ósmej.
Ale dziesięć po siódmej, kiedy od kilku minut nie usłyszała oczeki-
wanego odgłosu silnika, Rowena zacisnęła wargi w niemym gniewie.
Wzięła telefon i wystukała numer przyjaciółki.
 Halo?  odebrała Donna.
 Co ty jeszcze robisz w domu? Miałaś po mnie przyjechać.
 O czym ty mówisz? Czekam na Sadie. Myślałam, że to ona zawiezie
nas obie.
 Nie! Nie tak się umawiałyśmy. Nie mogę w to uwierzyć, teraz
wszystkie się spóznimy.
 Ro, mówię ci, że to Sadie miała nas zawiezć.
Rowena westchnęła. Nie miała innej możliwości dojechania do ko-
ścioła, niż zabrać się z którąś z koleżanek. Postanowiła więc wyjaśnić to
nieporozumienie, tak aby wszystkie zdążyły dotrzeć na próbę.
80
TL R
O siódmej dwadzieścia pięć zadzwoniła Donna i powiedziała, że w
dłoni ma kluczyki do samochodu, Sadie czeka na zewnątrz i właśnie
wyjeżdżają. Zanim jeszcze dziewczyny zdążyły się rozłączyć domy pogrą-
żyły się w całkowitych ciemnościach.
Theodore Charles nie był przyzwyczajony do mieszkania bez swej
żony Anny. Byli małżeństwem przez piętnaście lat i rzadko spędzali od-
dzielnie więcej niż dwa dni. Tym razem Anna musiała pojechać do po-
bliskiego Lincoln w ważnych sprawach rodzinnych i miała wrócić dopie-
ro rano.
 Nie przejmuj się, Theodore  powiedziała mu przed wyjazdem 
Wszystko załatwiłam. Zjecie z chłopcami kolację u McKinterów
Mężczyznie spodobał się ten pomysł. McKinterowie byli parą miłych
staruszków, a Margaret McKinter gotowała najlepiej na świecie. Wie-
dział, że on i chłopcy, ośmio i dziesięciolatek, będą w dobrych rękach
pod nieobecność Anny.
Mieli także plany po kolacji. Wieczorem była próba chóru, na którą
Charlesowie często zabierali chłopców. Nieobecność Anny niczego nie
zmieniała. Theodore i chłopcy mieli zjeść u McKinterów o szóstej i wyjść
chwilę po siódmej. Dzięki temu, zdążyliby jeszcze przed próbą poroz-
mawiać z przyjacielem Theodore'a, Herbem Kipfem. To była jedyna oka-
zja, by obaj mogli chwilę ze sobą pogadać, bo resztę tygodnia mieli zaję-
tą.
Zgodnie z oczekiwaniami, kolacja była przepyszna: peklowana woło-
wina z sosem, na deser zaś domowej roboty placek z jabłkami.
 Muszę powiedzieć, Margaret, że robisz najwspanialszy placek po
tej stronie Blue River  stwierdził Theodore.
 Och, to nieprawda  zaprzeczyła staruszka, ale wyraznie ucieszył
ją ten komplement.
81
TL R
 Twoja żona robi ciasto równie smaczne, podobnie jak i inne kobie-
ty w miasteczku. Pamiętam, kiedy Ania była jeszcze małą dziewczynką.
Tak, właśnie, proszę ja ciebie, małą dziewczynką w ślicznej sukienusi...
Theodore tego się właśnie obawiał. Margaret choć wspaniale gotowa-
ła, była też niezwykle rozmowna. W towarzyskich spotkaniach potrafiła
rozprawiać o czymkolwiek przez kilkanaście minut. Inni uczestnicy
rozmowy mogli się z niej wyłączyć, staruszka bowiem brała ciężar pod-
trzymywania konwersacji wyłącznie na swoje barki.
Theodore wcale nie był tym zaskoczony. Nagle zorientował się, ż od
piętnastu minut wciąż tylko potakuje i coraz bardziej rozpaczliwie zerka
na zegarek. Siódma piętnaście dawno minęła. O siódmej dwadzieścia
pięć podjął bohaterską decyzję i postanowił przerwać monolog Marga-
ret, jak najgrzeczniej ją przeprosić i szybko opuścić wraz z chłopcami
ten gościnny dom, zanim próba chóru dobiegnie końca.
 I jak mówiłam  wezbrany potok słów z ust staruszki na krótką
chwilę zwolnił bieg, gdy brała szybki oddech  ilekroć Thelma robi pra-
nie bez wybielacza, chodzi mi o jej bieliznę i takie tam, i wiesza je, by
wyschło na...
Nagle w domu McKinterów zgasło światło. Po raz pierwszy od ponad
godziny w ich domu zapadła niczym niezmącona cisza.
Gina Hicks nie wiedziała co zrobić. Bardzo lubiła śpiewać i była nie-
zwykle dumna, że jest członkinią chóru w Zachodnim Kościele Bapty-
stów. Miała śpiewać partię solową podczas nadchodzącego bożonaro-
dzeniowego koncertu. Dyrektorka oczekiwała jej obecności na próbie,
skoro występ miał się odbyć już za dwa tygodnie.
Ale nagle pojawiła się przeszkoda związana z jej matką.
Norma Hicks należała do Kobiecej Grupy Misjonarskiej, która spoty-
kała się raz w miesiącu w domu jednej z członkiń. Tym razem spotkanie
82
TL R
miało się odbyć w domu Hicksów i zostało zaplanowane na następny
wieczór.
 Gina, wiem, że musisz iść na próbę  powiedziała wcześniej tego
wieczoru matka.  Ale naprawdę przydałaby mi się twoja pomoc. Mam
trochę pieczenia, poza tym trzeba posprzątać, a chciałabym skończyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •