[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samotności."
Zwężając z bólu oczy, obserwował twarz, którą tyle razy pieścił. Suzy
niewinnie i naiwnie odpowiedziała.
 Cóż, Jane...  Jej głos był niepewny.  Tak byliśmy pochłonięci
tą kampanią, że nie myślałam jeszcze o tym. To znaczy, staraliśmy się
tak dobrze wypaść, że wszystko inne stało się nieważne. Jeśli więc
pozwolisz, nie odpowiem na to pytanie i zobaczymy co przyniesie
przyszłość.
Kevin prawie nie zauważył ostatnich komentarzy, gratulacji
odbieranych w studio, gdy wyprowadzał Suzy. Był odrętwiały i
apatyczny. Zachował się względem niej bezmyślnie, gorzej  głupio. I
teraz on, a nie przeznaczenie czy los, będzie musiał to naprawić.
RS
94
Rozdział 9
 Przykro mi, Suzy, ale to wszystko, co wiem  mówiła Etnei. 
Jest w Los Angeles, zatrzymał się w ,,Beverly Wilshire". Widzę, że
spodobały się wam podróże!  Zaśmiała się, po czym dodała poważnie.
 Suzy, przecież byłaś razem z Kevinem: Nie wtajemniczył cię w swoje
plany?
Suzy ścisnęła słuchawkę telefoniczną.
 Wiesz, Ethel, pewnie nie chciał cię budzić. Spałam dziś długo i...
 Ach, rozumiem. To z wrażenia po wczorajszym programie. Tak
nawiasem mówiąc, byłaś fantastyczna! I Kevin też! Telefon dzwoni bez
przerwy od wczoraj od dziewiątej rano.
Suzy pozwoliła sobie na uśmiech.
 O to nam właśnie chodziło.
 Wracasz dzisiaj, kochanie, czy zostaniesz jeszcze w Nowym Jorku?
Suzy zawahała się.
 Nie, Ethel, nie przylecę dziś. Mam jeszcze parę spraw do
załatwienia...
 Przepraszam! Może pan się przesunąć? Proszę mnie przepuścić! 
wykrzykiwała, przebijając się jakiś czas pózniej przez zatłoczone
lotnisko w Los Angeles. Roiło się ono od pasażerów: urlopowiczów,
dzieci sprzedających róże, przewodników wycieczek zbierających
swoich obładowanych aparatami fotograficznymi turystów i Suzy
poczuła, że ma już dosyć lotnisk.
Szeroka droga wiodąca w stronę centrum była niewiele lepsza:
zatłoczona, duszna, z chodnikami błyszczącymi w upalnym
południowym słońcu.
Taksówka stanęła przed starym hotelem na Wilshire Boulevard i
portier w liberii wprowadził Suzy do chłodnego, cichego hallu. Wzięła
głęboki oddech, oglądając wypolerowaną marmurową podłogę, szklane
żyrandole, rośliny odbijające się w kryształowych lustrach, gustowny
strój roboczy bagażowego, który przyniósł jej walizkę. Ciągnęła ją z
Nowego Jorku przez Kansas City i Dallas, i nie chciała już nawet na nią
patrzeć.
 Czy pani zatrzyma się tutaj?  grzecznie spytał portier.
 Tak, przyłączam się do kogoś.  To brzmiało wiarygodnie,
prawda? %7łeby tylko tak się stało naprawdę.
Doszła do recepcji. Tam młody mężczyzna zapytał z uśmiechem.
 Czym mogę służyć?
RS
95
 Proszę mi podać numer pokoju pana Kevina Rossa. Miałam się z
nim spotkać.
Uśmiech w stronę młodego pracownika przy biurku sprawił, że
chciałby, żeby to jego miała odwiedzić. Miała takie ciało, taką twarz!
Gdzie mógł ją już widzieć? Aktorka... gwiazda filmowa?
 Przepraszam.  Suzy pobudziła go do działania. Zamrugała
długimi rzęsami, wiedząc, jaki efekt wywrze to na i tak już oczarowanym
mężczyznie, ale w czasie miłości i wojny wszystko było dozwolone. 
Proszę pana, numer pokoju pana Rossa.
 Tak, oczywiście, natychmiast.  Wprowadził odpowiedni kod do
komputera i po chwili spojrzał na wyświetlone na monitorze nazwiska.
 O, jest!  Zawahał się, nie chcąc jej obrazić.  Muszę zadzwonić do
pokoju. Takie są przepisy.
 Ale...  Suzy przybrała zatroskaną minę.  Pan Kevin nie słyszy.
 Kevin Ross! Rzeczywiście! powinienem pamiętać o tym. Dal mi
nawet liścik dla gościa, którego oczekuje...  Urzędnik odwrócił się i
zajrzał do przegródki opatrzonej numerem 1515.  Zdawało mi się, ze
zamawiał lunch, ale musiałem go z kimś pomylić. Tak mi przykro.
Jeszcze raz przepraszam...
 Nic nie szkodzi.  Wyciągnęła rękę po liścik.
 S.E. Kanasawa?  Na twarzy recepcjonisty odbiło się totalne
zdumienie.
 Dziękuje.  Zamiast wyjaśnienia posłała mu wdzięczny uśmiech i
skierowała się w kierunku windy.  Powiedział pan 1515? Jeszcze raz
dziękuję...  Szmaragdowe oczy wbiły się w tabliczkę z jego
nazwiskiem, po czym spojrzały na pokrytą rumieńcem twarz. 
...Robercie.  A więc miłość i gniew, Suzy? Wsunęła liścik do kieszeni.
Winda zawiozła ją na piętnaste piętro tak szybko, że nie zdążyła
ułożyć sobie odpowiedniego powitania i wytłumaczenia, dlaczego tu
przyjechała. Jego pokój znajdował się na samym końcu korytarza i
pospieszyła w tamtą stronę. Nie traciła czasu.
Silne stukanie do drzwi pozostało bez odpowiedzi. Przepraszająco
spojrzała na chłopca hotelowego i uderzyła parokrotnie w drzwi otwartą
dłonią, schyliła się i wsunęła pod drzwi kartkę, którą dostała w portierni.
Otworzył jej wolną ręką, poprawiając krawat, ze służbowym
uśmiechem przygotowanym dla Steva Kanasawy i zastygł w progu.
Usłyszała jak wstrzymał oddech, uśmiech zniknął z jego ust. W
ciemnych oczach pojawił się naraz gniew, rozpacz, pożądanie i
niepewność. Gniew wygrał.
RS
96
 Co ty tu robisz?
 Chyba zrobiłam błąd"  pomyślała Suzy. Gdyby nie była tak
zmęczona, odwróciłaby się i uciekła. Zamiast tego wzruszyła ramionami,
szepnęła:  Cześć!  I wśliznęła się pod jego ręką do pokoju.
Kevin stał jak posąg, z napiętymi i drżącymi mięśniami. Spojrzał na
hotelowego boya, który nie wiedział, co z sobą zrobić.
 Proszę pana, ja... Czy ta pani...? Kevin odprawił go kciukiem do
windy.
 Nie słuchaj go!  krzyknęła Suzy, w panice opadając na miękką
sofę.  Mógłbyś wnieść moją walizkę? Nie daj się przestraszyć. Kevin
tylko tak groznie wygląda, ale nikomu nie zrobiłby krzywdy.
 Możesz się zaraz przekonać!  powiedział, gdy młody człowiek
przyniósł jej torbę i pospiesznie oddalił się.
 Kevin, proszę, bądz rozsądny. Skoro już tu jestem...
 Rozsądny? Ja? Pojawiłaś się w moim pokoju, czyli o trzy tysiące
mil bliżej, niż się spodziewałem i mówisz, że powinienem być rozsądny?
Gdy cię widziałem ostatnio, byłaś wyczerpana i chciałaś spać przez cały
dzień  tak przecież mówiłaś.
 Ale z tobą!  wtrąciła, lecz zignorował to.
 Suzy, powinnaś być w Nowym Jorku, odpoczywać i spędzać
przyjemnie czas.
 Przykro mi, Kevin. Nie rozumiem cię.
 Znowu zaczynasz? Zbliżył się, patrząc groznie.  Pamiętasz,
dokąd nas to zaprowadziło poprzednio?
 Byłam z tego bardzo zadowolona, panie Ross. Leżeliśmy przytuleni
w łóżku, ty, ja i nasze ręce, nosy, ramiona, nogi...  Westchnęła.  I nie
miałabym nic przeciwko, by sytuacja ta się powtórzyła.
Kevin przeszedł przez pokój i drętwo usiadł w nogach łóżka. Jak, na
Boga, miał ją potraktować? Ją... i uczucia, które w nim rozbudzała?
Na telefonie rozbłysła czerwona lampka.  I co teraz" zastanawiał
się.  Oparł głowę na rękach i zerknął na nią.
 To na pewno mój bankier. Muszę zająć się interesami, Suzy.
 A więc idz, kochany. Nie stanę ci na przeszkodzie.
 Słusznie. Ponieważ nie będziesz wychodziła z tego pokoju do
mojego powrotu!
 Być może. Ale mogę też wybrać się do Disneylandu lub na
wycieczkę po wytwórni Universal.
 Suzy!
RS
97
 Przecież nie powiedziałam, że tam pójdę. Mogę równie dobrze
wziąć przyjemną kąpiel z mnóstwem piany, a potem wyciągnąć się na
twoim łóżku. Nic niebezpiecznego! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •