[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bonita spojrzała na nią uważnie.
- Adrianna postawiła wszystko na jedną kartę, by ocalić swoje dziecko.
Ty też tak zrobiłaś, żeby chronić mojego syna. Może więc nawet i jesteś w
stanie odkupić swą winę. Ale to się dopiero zobaczy!
- Mamo! - powtórzyła Brooke.
- Wszystko w porządku, Brooke. Mama ma rację. Ja...
- Lauryn!
Usłyszała głos Adama. Stał za nią - wysoki, przystojny i niebieskooki.
Robiło jej się na zmianę to zimno, to gorąco. Przyszedł ją wyrzucić?
- Tommy kłamał - wyrwało jej się bezwiednie.
127
RS
- Wiem - odpowiedział krótko Adam.
- Adamie, przynieś mi proszę dżin z tonikiem. Twoi barmani nie
chcieli mi podać - zadysponowała Bonita Garrison.
- Przykro mi, mamo, ale nie. Masz być w swoje urodziny trzezwa. Tak
postanowiłem. - Zwracając się do matki, Adam nie odrywał wzroku od
Lauryn.
Matka przyjęła jego decyzję do wiadomości. Chwilę pózniej, wraz z
Brooke, powędrowała do innych gości. Adam przeniósł uwagę na Susan.
- Pani pozwoli, że się przedstawię. Adam Garrison.
- Susan Lowes, matka Lauryn.
- Miło mi panią poznać. Wychowała pani córkę na niezwykłą kobietę.
- To prawda - zgodziła się z uśmiechem Susan, po czym zwróciła się
do Lauryn: - Kochanie, możesz mi powiedzieć, gdzie są toalety?
Po chwili zostali sami. Lauryn bała się tej rozmowy.
- Adamie - zaczęła - jeszcze raz cię przepraszam. Nigdy nie powinnam
była tego wszystkiego ukrywać. Skłamałam tyle razy i zraniłam tylu ludzi...
- Nie skłamałaś - przerwał jej - tylko nie powiedziałaś wszystkiego.
Ale wiem, że nie chciałaś zle. Wszyscy popełniamy błędy, ale i się na nich
uczymy. Ja się zmieniłem i ty też.
- Ale twoja nominacja!
- Nieważne. Jeżeli członkowie rady są zbyt ograniczeni, by dostrzec
moje zalety, to ich strata.
- A co z większymi udziałami w waszej spółce?
- Straciłem zainteresowanie. Miałaś rację: robię to, co lubię, sam
decyduję o tym, w co zainwestować pieniądze i sam przed sobą za to
odpowiadam. I jestem w tym dobry. Zawsze byłem indywidualistą i może
nie powinienem tego zmieniać.
128
RS
- Jesteś pewien?
- Tak. Poza tym w całej tej sprawie ja też nie jestem bez winy. Moje
powody, by się z tobą ożenić, nie były, hm,zbyt dobrze przemyślane. Ale
dość z tym, bo chciałem ci jeszcze coś powiedzieć. Czy wiesz, że jako córka
Adrianny możesz wystąpić o pieniądze ze sprzedaży domu Laurence'ów?
Mogłabyś odziedziczyć miliony.
Słuchała z otwartymi ustami, co uświadomiła sobie dopiero po chwili.
- Dom miał przejść na własność ostatniej osoby z rodu, czyli, jak się
teraz okazuje, na ciebie. Ale po roku bezskutecznych poszukiwań
spadkobiercy dano za wygraną, sprzedano dom, a pieniądze wpłacono na
fundusz powierniczy. Powinnaś się tym zainteresować. Brandon ci wszystko
wyjaśni.
- Tak. Dobrze. - Potrząsnęła głową. - Ale dlaczego mi to wszystko
mówisz?
- Bo jesteś teraz na tyle bogata, by robić, co tylko zechcesz. Sama
możesz decydować, gdzie chcesz mieszkać i z kim.
- Wiesz przecież, że nie chodziło mi o pieniądze, lecz o pamiętniki.
Chciałam poznać prawdę o sobie i o kobiecie, która mnie urodziła.
Milczeli, ale w jego oczach dostrzegła zrozumienie.
- Dowiedziałem się, że kalifornijska policja aresztowała wczoraj
Saundersa - Adam pierwszy przerwał milczenie. - Zwrócił już pieniądze.
Zostanie teraz deportowany na Florydę. I będzie sądzony za wymuszenie,
chyba że wycofasz skargę.
- Dlaczego miałabym to zrobić? - spytała zmieszana.
- Bo wciąż coś do niego czujesz. Wiem, że złożyłaś zeznania, by mi
pomóc, ale jeżeli wiążesz z nim swoją przyszłość...
129
RS
- O czym ty w ogóle mówisz? Nic mnie on nie obchodzi i nie mam
żadnego zamiaru wycofywać skargi! Złamał prawo i cię zranił, i powinien
za to ponieść karę!
- To dlaczego się zawahałaś, gdy cię wtedy poprosiłem, żebyś mi
zapisała jego dane?
- Bo w tamtej chwili uzmysłowiłam sobie, że gdybym się w porę nie
zreflektowała, też może zostałabym przestępczynią, i ta myśl mnie po prostu
przeraziła.
Adam ścisnął ją za rękę.
- Więc to nie dlatego, że kochasz Saundersa?
- Jak mogłabym, skoro... kocham ciebie? Ale jeżeli uważasz, że nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]