[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W kuchni już wszystko gotowe - usłyszała głos
JoannÄ™. - Chyba pora na aperitify. Czego siÄ™ napijecie?
- PoproszÄ™ sherry. Wytrawne. Ja tylko... - Thea
spojrzała na Paula. - Za chwilę do ciebie dołączę.
Wycofała się pospiesznie. W łazience przez chwilę
stała oparta o drzwi, dopóki nie przestały jej się trząść
nogi. Jak mogła się nie domyślić, że Joel tu będzie.
Przecież Andrew znał go od dawna. Westchnęła. Wszy
stko wymyka się jej z rąk, a przed nią cały wieczór.
Będzie musiała jakoś go przetrwać, uśmiechając się i za
chowujÄ…c uprzejmie.
Kiedy wróciła, Paul rozmawiał z Alice Grant, a Joan
nę z państwem Thomas, właścicielami miejscowego
sklepu. Andrew pokazywał Helen zdjęcia z wakacji, po
zostawiwszy Joelowi kieliszek sherry dla Thei. Wzięła
go ostrożnie z jego ręki, aby uniknąć najmniejszego fi
zycznego kontaktu.
- Kiedy powiedziałeś, że wychodzisz dziś wieczo
rem, nie przyszło mi do głowy, że wybierasz się tutaj
- odezwała się sztywno.
- A czy to ma jakieÅ› znaczenie? Chyba obydwoje
jesteśmy tu dlatego, że Joannę i Andrew są naszymi
przyjaciółmi, a nie z jakichś innych ukrytych powodów.
Nie mam zamiaru się na ciebie rzucać, bez względu na
to, jak bardzo bym chciał. Na wszystko jest odpowiedni
czas i miejsce.
Jasne, że nie ma zamiaru. Z uroczą Helen przy boku!
Mimo to poczuła na twarzy gorące rumieńce.
- Porozmawiamy jeszcze, Theo.
WRA%7Å‚LIWE SERCE
Ul
Z ulgą usłyszała, że Joannę zaprasza ich do stołu. Joel
podał jej ramię, wprawiając tym samym w popłoch.
Szybko jednak uspokoiła się, gdy koło nich wyrósł Paul
i przejÄ…Å‚ nad niÄ… opiekÄ™.
Przez resztę wieczoru siedziała naprzeciwko Joela i
z trudem mogła cokolwiek przełknąć. Na szczęście kie
rował rozmową tak, że nikt nie zwracał na nią uwagi.
- No i jak się tu urządziłeś? - zapytała go Alice, na
kładając sobie jarzyny. - Słyszałam, że byłeś za granicą.
Szczęściarz z ciebie.
Joel roześmiał się.
- Tak, przez ostatnie trzy lata.
- Trudno ci się teraz pewno przyzwyczaić do naszej
małej mieściny.
- No, nie wiem. - Paul jednym haustem opróżnił
swój kieliszek. - Niektórzy lubią być grubą rybą w ma
łym stawie. Zwłaszcza kiedy przyjechało się na gotowe.
Przy stole zapadło niezręczne milczenie.
- Tak, Bob był tu bardzo lubiany. I chyba mamy
szczęście, że znalazł się ktoś, kto może go zastąpić.
- Thea starała się rozładować atmosferę.
- Z pewnością, powinniśmy być bardzo zadowole
ni... - Paul skrzywił się, patrząc na pusty kieliszek. -
Słyszałem, że świetnie się żyje w Kanadzie. Może byś
my też spróbowali, Theo? Co o tym myślisz, Forrester?
Daj nam dobrÄ… radÄ™.
Oczy Joela zwęziły się.
- Ten kraj stwarza ogromne możliwości dla tych,
którzy chcą ciężko pracować.
- Nie boję się ciężkiej pracy, oczywiście, jeśli jest
godziwie wynagradzana. - Paul niespodziewanie wziÄ…Å‚
WRA%7Å‚LIWE SERCE
112
Theę za rękę. - Ostatnio dużo się nad tym zastanawia
liśmy, prawda, kochanie?
Z trudem opanowała złość.
- To trudna decyzja - powiedziała spokojnie. - Wy
maga czasu.
Przy drugim końcu stołu Joannę chichotała, rozma
wiajÄ…c z Fay Thomas. Przynajmniej ona siÄ™ dobrze bawi,
pomyślała Thea.
Na deser podano galaretkę w zamrożonych puchar
kach. Thea leniwie bawiła się łyżeczką i z coraz wię
kszym przygnębieniem obserwowała, jak Paul napełnia
znowu kieliszek. Może to zmęczenie sprawiło, że tak
Å‚atwo siÄ™ irytuje?
Z prawdziwą ulgą przyjęła propozycję przejścia na
kawę do drugiego pokoju. Nie mogła jednak nie dostrzec
zaborczego gestu, z jakim Helen ujęła Joela pod ramię.
Tak jakby sięgała po swoją własność.
Tacę ze świeżo zaparzoną kawą postawiono na niskim
stoliku. Thea pierwsza znalazła się przy niej i szybko
sięgnęła po filiżankę, zastanawiając się, ile czasu musi
jeszcze wytrzymać, zanim będzie mogła wyjść, nie po
pełniając towarzyskiej gafy.
- Zostaw to. - Paul nagle chwycił ją za ramiona.
- Boże, czy my nigdy nie będziemy sami?!
Z niepokojem spojrzała na drzwi.
- Zaraz wszyscy tu przyjdÄ….
- Do diabła z wszystkimi! Wystarczy, że przez cały
dzień muszę słuchać tego nadętego bałwana. Nie zamie
rzam przejmować się nim jeszcze po pracy. - Wziął fi
liżankę z jej rąk i odstawił na tacę. - A nawet jeśli we
jdą? Przecież jesteśmy parą.
WRA%7Å‚LIWE SERCE 113
- To nie znaczy, że musimy się z tym obnosić.
- Sam nie wiem, co się ze mną dzieje - przyznał
ponuro. - Ilekroć go widzę, ponosi mnie. Pewnie jestem
zazdrosny.
- Zazdrosny? - Próbowała się roześmiać.
- To przez to, jak on na ciebie patrzy. - WziÄ…Å‚ jej
twarz w dłonie, pochylił się nad nią i pocałował. -
Wiem, obiecałem, że nie będę cię ponaglał, ale to cze
kanie doprowadza mnie do szału. Muszę wiedzieć, co
postanowiłaś.
- Obiecałeś dać mi czas...
- Ile ci go w końcu potrzeba? - Był wyraznie zły.
Zostawił ją i podszedł do barku. - Do diabła z kawą,
muszę się czegoś napić.
Zobaczyła, jak nalewa sobie sporą porcję i postano
wiła taktownie go powstrzymać, a poza tym nie mogła
już się doczekać, kiedy znajdzie się w domu.
- Może powinniśmy wyjść? Masz rację, jeśli mam
się poważnie zastanowić, potrzebny mi jest spokój.
Paul spojrzał ponuro na kieliszek, odstawił go i poło
żył ręce na jej ramionach.
- Powiedz tylko: tak. To takie proste.
Serce zabiło jej boleśnie. To zmęczenie, pomyślała,
zbliżając usta do jego warg. Nie potrafiła połapać się
w swoich uczuciach. Bardzo lubiła Paula, ale czy to
wystarczy?
Gdyby zaniknęła oczy i udawała, że to Joel... Wargi
zadrżały jej z podniecenia i po chwili wahania Paul od
powiedział jej gorącym pocałunkiem.
- Powiedz, że ze mną pojedziesz. Powiedz, że za
mnie wyjdziesz!
WRA%7Å‚LIWE SERCE
114
Nastrój prysł jak bańka mydlana. Chciała mu powie
dzieć to, o co prosił, ale słowa nie mogły przejść jej
przez gardło. Nagle dotarła do niej cała prawda - nie
kocha Paula.
Rozejrzała się w panice i natychmiast spostrzegła
w drzwiach Joela. Patrzył na nią szyderczo.
- Wybacz mi - odezwał się lodowatym głosem. -
Chyba wszedłem w nieodpowiednim momencie.
Otworzyła usta, by coś wyjaśnić, ale było za pózno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]