[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pani Graves wydawała się w pierwszej chwili zaskoczona, potem roześmiała się, ściskając ramię
Charity.
Ależ dziecko z pani! Coś mi mówi, że zostaniemy dobrymi przyjaciółkami. Może zechce pani
przyjść na jedno z moich małych przyjęć. Nie są bardzo liczne, ale mam nadzieję, że nie będę
nieskromna, twierdząc, że wszyscy bawią się na nich doskonale.
Twoje przyjęcia są zachwycające zapewnił ją Reed.
Nie jesteśmy staroświeccy powiedziała pani Graves do Charity, jej ciemne oczy błyszczały
wesoło. Sami młodzi ludzie, gry towarzyskie, trochę tańca. Przybliżyła się bardziej i rzekła
konfidencjonalnie: I nie ma na nich żadnych przyzwoitek, które przyglądałyby się wszystkiemu z
dezaprobatą.
To brzmi zachęcająco przyznała szczerze Charity. Uważała obowiązujące reguły i konwenanse
towarzyskie za straszliwie krępujące i często miała wrażenie, że wszystkie te starsze damy, które siedzą,
obserwując tańczących, przypominają szakale, czekające tylko, aż ktoś popełni jakiś fauxpas. Wątpię
jednak, żeby mama dała się namówić na przyjęcie, gdzie są wyłącznie młodzi ludzie.
Nie miałam na myśli pani matki, lecz panią wyjaśniła Theodora, patrząc na nią obojętnie.
Jakże mogłabym przyjść bez mamy, Sereny i Elspeth? zdziwiła się Charity. Była pierwszy raz
w Londynie, ale nawet ona wiedziała, że młoda, niezamężna dziewczyna nigdy nie chodzi na przyjęcia
sama.
Ale teraz jest pani zaręczona... prawie zamężna.
Och! Radosny uśmiech rozświetlił twarz Charity. Mówi więc pani, że będę mogła przyjść,
kiedy już zostanę żoną Dure'a. Oczywiście. Bardzo chętnie.
Mam nadzieję, że odwiedzi mnie pani wcześniej rzekła Theodora z nieco wymuszonym
uśmiechem. Kobieta zaręczona, jeśli ma odpowiednią eskortę, może również przyjść, jeśli ma ochotę.
Naprawdę pani tak myśli? spytała Charity z powątpiewaniem. Cóż, jeśli lord Durę zechce
mnie zabrać ze sobą, chętnie przyjdę.
Niestety, podejrzewam, że moje progi są za niskie dla jego lordowskiej mości. Ale Faraday,
oczywiście, może pani towarzyszyć.
Z przyjemnością! potwierdził Reed. Charity uśmiechnęła się uprzejmie i dała wymijającą
odpowiedz. Co jak co, ale Simonowi z pewnością nie podobałoby się, gdyby jej towarzyszem był Faraday
Reed.
Widzę, że zagalopowałam się trochę powiedziała szybko Theodora, wyglądając na lekko
strapioną. Puściła ramię Charity. Przepraszam, że tak panią naciskałam, nie powinnam była. To tylko
zwyczajne małe przyjęcia, z pewnością nie takie, do jakich pani przywykła. Bez wątpienia uważa nas
pani za pośledniejsze towarzystwo, w którym nie bawiłaby się pani dobrze.
Ależ nie! zapewniła ją spiesznie Charity, przestraszona, że uraziła uczucia drugiej kobiety.
Doprawdy, przyszłabym bardzo chętnie. Jestem pewna, że bawiłabym się świetnie.
Byłam taka natarczywa, ponieważ sprawia pani wrażenie uroczej młodej kobiety i... po prostu
chciałabym zostać pani przyjaciółką. Bardzo przepraszam.
Ależ nie ma za co. Naprawdę bardzo chętnie zostanę pani przyjaciółką. Tylko że moja mama jest
bardzo zasadnicza. A mój narzeczony nie... umilkła, zastanawiając się nad najbardziej taktownym
sposobem przedstawienia zastrzeżeń hrabiego wobec Faradaya Reeda.
Durę? Theodora uniosła brwi, uśmiechając się nieznacznie. Tylko proszę mi nie mówić, że
Durę stał się takim purytaninem. Przecież wszyscy wiedzą... Przerwała nagle, po czym dodała:
Zresztą nieważne.
Co wiedzą? spytała łagodnie Charity, szykując się, że usłyszy kolejne ostrzeżenie przed złą
reputacją Dure'a. Dotychczas zniosła już przynajmniej dziesięć od rodziny i znajomych.
Co? Och, nic. Zawsze jednak powtarzam, że należy wszystkich mierzyć tą samą miarką. Nie
sądzi pani, że mam rację? Wydaje mi się niesprawiedliwe, że mężczyzna może chodzić, gdzie mu się
żywnie podoba, natomiast kobieta wyłącznie tam, gdzie on uzna za stosowne .
Charity zastanawiała się, czy Theodora ma na myśli konkretnie lorda Dure'a, czy też o mężczyzn
w ogóle. Czy Durę chodził wcześniej na inne przyjęcia? I co to były za przyjęcia? Nie potrafiła się jednał
zdobyć na to, by spytać Theodorę wprost. Czułaby się zbyt zakłopotana, gdyby musiała w ten sposób
przyznać, że nie wie, co robił dotychczas jej narzeczony.
Ach, cóż... powiedziała Theodora, uśmiechając się promiennie. Muszę dogonić moich
przyjaciół. Strasznie się zagadałam. To dlatego że tak uroczo się z panią gawędzi.
Dziękuję. Mnie również było bardzo przyjemnie. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
Oczywiście. Musi mi pani obiecać, że przyjdzie pani na jedno z moich przyjęć.
Miała tak błagalną minę, że Charity nie potrafiła jednoznacznie jej odmówić.
Będzie mi bardzo miło... jeśli, oczywiście, mama mi pozwoli.
Czasami mamy są zbyt surowe powiedziała Theodora pobłażliwie. Moja mama też taka była.
Może najlepiej nic jej po prostu nie mówić.
Miałabym się wymknąć cichaczem z domu? Charity wytrzeszczyła na nią oczy. Czyżby
Theodora mogła coś wiedzieć o eskapadzie Charity do lorda Dure'a, podczas której zaproponowała mu
układ małżeński? Nie, to absolutnie niemożliwe.
O Boże, teraz panią zaszokowałam. Przepraszam. Zapomniałam, jak bardzo jest pani młoda. Bez
wątpienia bałaby się pani okazać nieposłuszeństwo mamie.
To nie tak powiedziała Charity, dotknięta nieco słowami Theodory. Po prostu...
Umilkła. Nie mogła przecież wyjaśnić, że chętnie okazałaby nieposłuszeństwo matce, a nawet
zlekceważyła konwenanse, ale tylko w ważnej sprawie, tak właśnie jak to uczyniła tamtego pamiętnego
dnia, gdy odwiedziła Simona. Coś tak błahego jak przyjęcie nie wchodziło natomiast w grę. Nie mogła
przecież ryzykować, że dla czegoś takiego postawi rodzinę czy Simona w kłopotliwej sytuacji.
Przepraszam powiedziała wreszcie. Po prostu nie mogę.
Oczywiście. Rozumiem. Theodora obdarzyła ją czarującym uśmiechem, chociaż Charity
odniosła wrażenie, że w jej oczach czai się smutek i uraza. Do widzenia, panno Emerson. Panie Reed.
Skłoniła głowę, odwróciła się i podeszła wolnym krokiem do swojego konia.
Patrząc za nią, Charity poczuła wyrzuty sumienia. Widziała, że dłonie Thoeodory nerwowo
zaciskają się w pięści. Kusiło ją, żeby pobiec za tą piękną kobietą i obiecać, że mimo wszystko przyjmie
zaproszenie na jej przyjęcie. Uraziłam ją powiedziała cicho. Bardzo mi przykro. Nie chciałam.
Proszę się nie przejmować pocieszył ją Reed. Theodora przywykła do małych afrontów ze
strony śmietanki towarzyskiej.
Co takiego? Charity otworzyła szeroko oczy z przerażenia. Och, nie, chyba nie uważa pan,
że zrobiłam jej afront? Naprawdę, nie miałam zamiaru. Po prostu moja mama jest bardzo surowa, poza
tym za skarby świata nie chciałabym sprawić przykrości ani jej, ani papie. Wiem, że nie pochwaliliby
zamiaru pójścia na przyjęcie bez przyzwoitki.
Nie powiedziałem, że to był afront, moja droga panno Emerson zapewnił ją spiesznie Reed.
Miałem na myśli wyłącznie fakt, że wiele dam nie zaszczyca jej przyjęć. Zwłaszcza te starsze. Dlatego
jest pewna, że pani matka nie przyjdzie z panią. Widzi pani, tak naprawdę nie jest jedną z nas .
Pochodzi z szanowanej rodziny, lecz nie ma tytułu. Z takimi raczej nie żenią się synowie baronów.
Jednakże uroda Thei sprawiła, że zakochał się w niej Douglas Graves. Był porucznikiem dragonów,
oczywiście z tytułem. Jego rodzina nie należała do bogatych, poza tym był młodszym synem. Dopóki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]