[ Pobierz całość w formacie PDF ]
S
R
Westchnęła, patrząc na telefon. Stało się. Zakochała się
w Michaelu. Nie planowała tego, nie przemyślała ani nie wy-
raziła na to zgody. Nie musi rozważać ryzyka, bo ma to już
za sobą. Ale wyznanie miłości? To coś zupełnie innego. Kir-
sten czuła, że jej twarz płonie. Serce waliło tak, jakby chciało
wyrwać się z jej piersi. Ten galimatias zupełnie nie przypo-
mina malowanych uczuć świata Małych zakochanych. %7ład-
na zastygła w porcelanie Scenka, żadna mina porcelanowych
zakochanych nie przygotowała jej na te doznania. Były praw-
dziwe, intensywne i przerażające. Kirsten czuła, że żyje. Jak
księżniczka zbudzona ze snu pocałunkiem księcia.
Nagle pomyślała o Michaelu. Co on może robić poza do-
mem o tej porze? Chyba że ma kogoś... Pojawiła się znajo-
ma rezygnacja, ale zaraz przegnał ją gniew. Nie! Dość czeka-
nia. Jeśli zależy mi na Michaelu, powinnam o niego walczyć.
I przede wszystkim wreszcie mu zaufać. A właściwie zaufać
sobie, że potrafię wybrać właściwego mężczyznę.
Następnego ranka obudził ją dzwięk telefonu. Mając na-
dzieję, że to Michael, półprzytomnie wyskoczyła z łóżka
i stłukła sobie palec.
- Kirstie, to ja! - oznajmiła jej siostra przejętym głosem. -
Ja i Grant przyjedziemy do ciebie na święta!
- Naprawdę?
-I... - zawiesiła głos - mam dla ciebie wspaniałą nowi-
nę. Ale to musi poczekać. Nie martw się, gdzie nas upchnąć.
Wiem, że masz małe mieszkanie, więc zarezerwowałam po-
kój w hotelu.
S
R
Kirstie wiedziała, że nie chodzi o wielkość jej mieszkania,
a raczej o to, że nie jest dostosowane do wózka inwalidzkie-
go. Było jej przykro, ale rozumiała siostrę. Bardziej martwi-
ła ją inna rzecz.
Co to może być za nowina? Becky boryka się z problema-
mi finansowymi, a tu nagle decyduje się na przyjazd? To zna-
czy, że ktoś jej pomaga. Jakiś facet. Czyli nici ze świątecznych
cudów i pogodzenia się z Kentem. Chociaż była wściekła na
szwagra, w głębi duszy liczyła, że się zejdą. Wiedziała, że jest
marzycielką, a takie podejście do życia zazwyczaj skutkuje
złamanym sercem. Nagle jej poprzednia pewność, że powin-
na spełniać swoje marzenia, rozwiała się bez śladu.
Siedem dni do świąt...
- Chcesz zobaczyć coś ładnego? - zapytała Lulu i, kładąc
palec na ustach, zaprowadziła Kirsten na tyły magazynu.
W saniach, skulony na niewygodnej ławce, drzemał Mi-
chael. Mimo że powiedział, że ma pilną robotę przed świę-
tami, i tak wpadał tu co wieczór, by sprawdzić, czy nie po-
trzebują jego pomocy. Kirsten podejrzewała też, że nie chciał,
aby zostawała sama w pustym biurze.
Zrobiło jej się cieplej na sercu. Nie tylko odprowadzał
ją do samochodu, ale dwa razy wszedł do niej i znów grali
w karty. Kiedy zaczęła wygrywać, zrozumiała, że biedak jest
skrajnie wyczerpany.
Teraz, kiedy mu się przyglądała, zalała ją fala czułości
i tęsknoty. Potem nadeszła niepewność. Nienawidziła tej
S
R
huśtawki uczuć. Wzięła głęboki oddech, podkasała spódni-
cę i wdrapała się na przyczepę. Klęknęła przy Michaelu i go
pocałowała.
Budził się powoli. Nie mogła powstrzymać uśmiechu,
widząc jego niechęć do rozstania się z przyjemnym snem.
Znów go pocałowała. Wreszcie jego usta się obudziły. Zaczę-
ły zadawać pytania i szukać odpowiedzi.
Nie mogła oprzeć się niepokojącym myślom. Jak by to by-
ło budzić się przy nim każdego ranka? Wiedziała, że w grę
nie wchodzą balowe suknie i rycerze na rumakach. Ale czy
czytaliby razem w łóżku jedną gazetę, pijąc kawę z tej sa-
mej filiżanki? Spacerowaliby po ulicy, trzymając się za ręce?
Przypalaliby grzanki i kochali się do upadłego?
Myśli o najzwyklejszych rzeczach pod słońcem ogrzały jej
serce. Mogłaby mieć swojego księcia z bajki tylko dla siebie,
dzień po dniu. Nabrała pewności, że rzeczywistość może być
lepsza od fantazji.
- No no - wymruczał Michael. - Ty się rumienisz.
- Wiem - przyznała. - Zawsze tak robię.
- Myślisz o czymś niegrzecznym?
- Nie! - roześmiała się. - No, może troszkę.
Przyjrzał się jej sennym spojrzeniem, w którym dostrze-
gła budzącą się namiętność.
- Byłoby łatwiej, gdybyś była niegrzeczna.
- Mógłbyś mnie nauczyć. Przecież szybko pojęłam, o co
chodzi w kartach.
- Nie, wybacz. Mam już inny pomysł. Która godzina?
Wprawdzie nie miała doświadczenia z mężczyznami, ale
S
R
była pewna, że po namiętnych pocałunkach nie powinni in-
teresować się upływem czasu.
- Po północy. Wszyscy już poszli do domu.
- Tak pózno? - zawołał i poderwał się. - Muszę lecieć, do
diabła!
Dokąd on się spieszy o tej porze? Rzucił jej zagadkowe
spojrzenie i uśmiechnął się.
- Naprawdę wolałbym zostać - powiedział ciepło - ale
muszę iść, Kirsten.
Skrzywiła się, patrząc, z jakim pośpiechem wychodzi.
Najgorsze jest to, że zamierzała dać bajkowym zakończe-
niom jeszcze jedną szansę. Jeszcze kilka tygodni temu jej
życie nie przypominało jazdy kolejką w wesołym miastecz-
ku. Było spokojne, przewidywalne i dawało się kontrolować.
Kłopot z facetami pokroju Michaela polega na tym, że nie
konsultując się z nikim, wprowadzają do scenariusza zmiany.
Czy będzie umiała z tym żyć?
Nie była pewna. Jednak wiedziała, że teraz nie potrafiła-
by już cieszyć się tym, co miała dotąd. Teraz pragnęła czegoś
więcej. Tego właśnie nienawidziła w miłości. To uczucie po-
trafi wszystko zepsuć.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Wigilia...
Michael był kompletnie wyczerpany. Następnym razem
nie powinien być tak pewny siebie. Doprowadzenie w zale-
dwie parę dni do stanu używalności budynku, który niszczał
od lat, zakrawa na cud. Wiedział to, a jednak zamierzał wy-
konać półroczną pracę w dziewięć dni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]