[ Pobierz całość w formacie PDF ]
matka zapomniała o jedzeniu i klaskała w dłonie.
Dylan westchnął i spojrzał Katie w oczy.
- Trochę inaczej sobie wyobrażałem naszą pierwszą oficjalną randkę.
- Naprawdę? - Katie wyglądała na zachwyconą. - Co może być lepszego niż
kolacja z facetem i jego matką?
Wiedział, że Katie mówi szczerze. I wiedział coś jeszcze: że miłości do niej
nie potrafi wyrazić słowami.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Dylan zapukał do drzwi swego rodzinnego domu. W jednej ręce trzymał piz-
zę, w drugiej torbę z piwem. Kwiaty na klombach już przekwitły. Na uschniętej ga-
łęzi jednego z krzewów trzepotał kawałek starej gazety. W najbliższy weekend
zajmie się porządkami. Katie na pewno chętnie mu pomoże.
Oczami wyobrazni widział, jak pracują razem w ogródku. Podobał mu się ten
obrazek. Od czasu ich pierwszej oficjalnej" randki sześć tygodni temu dowiedział
się, że kochała małe codzienne przyjemności. Picie kawy w ogródkach ulicznych
kafejek, spacery po parku, obserwowanie zachodów słońca nad jeziorem przy bu-
telce wina i chipsach. Była pełna niespodzianek. Gdy po raz pierwszy zabrał ją na
przejażdżkę motocyklem, objęła go mocno ramionami i piszczała z zachwytu. Pod-
czas czterech wspinaczek na ściance trzykrotnie go pokonała i z nieustraszoną miną
patrzyła na niego z góry.
O tak, nadała nowe znaczenie słowu nieustraszony".
To go właśnie tu przywiodło.
Był gotów pogłębić swoją zażyłość z Katie, ale najpierw musi uporać się z
kilkoma sprawami. Nie może zbliżyć się do niej z raną w sercu.
Gdy ojciec otworzył drzwi, Dylan ze smutkiem skonstatował, że czas nie stoi
w miejscu. Choroba matki na wszystkich odcisnęła piętno. Ojciec postarzał się,
plecy miał przygarbione, włosy mu się przerzedziły.
Dylanowi stanęły przed oczami obrazki z przeszłości. Pamiętał, jak ojciec
rzuca mu piłki bejsbolowe aż do zapadnięcia zmroku, jak przychodzi na każdy
mecz ligi młodzieżowej, jak płacze z radości, gdy Dylan dostał się do drużyny Jay-
sów...
- Przyniosłem kolację - powiedział.
Mimo że na twarzy ojca malowała się radość, dojrzał w jego oczach się cień
ostrożności.
S
R
- Myślałem, że ścigasz się gdzieś na wielbłądach - zauważył szorstko. - Cho-
lerny wstyd dowiedzieć się z telewizji, co zamierza mój syn.
Ojciec ma rację. Nie zachował się w porządku.
- Uznałem, że przeżyję bez tego trofeum.
Zjedli pizzę przed telewizorem, oglądając sport i popijając zimne piwo. Dylan
zdawał sobie sprawę, że ojciec, podobnie jak on, a może wszyscy mężczyzni, ma
kłopoty z ujawnianiem emocji.
Wolał nie wspominać o rozdzwięku między nimi, po prostu udawać, że nic się
nie stało i pozwolić, aby pizza, piwo oraz sama obecność syna starczyły za przepro-
siny.
Ale Dylan chciał pokazać, że ma w sobie dość cywilnej odwagi, aby przyznać
się do własnych błędów, oraz że jest gotów wybaczyć. Chciał udowodnić, że jest
mężczyzną godnym miłości takiej kobiety jak Katie Pritchard.
Podczas przerwy na reklamę wziął głęboki oddech, ściszył telewizor i od-
chrząknął.
- Tato, chcę, żebyś wiedział, że jest mi przykro. Wiem, że to była dla ciebie
trudna decyzja, a ja ją ci jeszcze bardziej skomplikowałem.
Ojciec mruknął coś pod nosem, ale Dylan ciągnął:
- Wiem, że mama pragnęłaby, abyś był szczęśliwy. Abyśmy wszyscy byli
szczęśliwi. Aby rodzina, nawet bez niej, pozostała rodziną... Wiem, że mama nie
będzie już taka jak kiedyś, ale nie mogę zapomnieć, czego mnie nauczyła. Dzięki
niej wiem, co oznacza miłość i naprawdę czuję się zle, że na jakiś czas o tym za-
pomniałem.
Ojciec schował twarz w dłoniach.
- Wszystko w porządku - powiedział, a gdy podniósł głowę, w jego oczach
lśniły łzy. - Ona nawet nie wie, czy ja przychodzę, czy nie.
- Wiem.
- Rozumiesz, że ją kocham, prawda?
S
R
- Tak.
- Bardzo ją kocham. Ale czuję, że ona nie chciałaby, abym ją widział w takim
stanie... Odartą z godności. Często rozmawialiśmy o tym, co zrobimy, jeśli jedno z
nas będzie beznadziejnie chore, podłączone do aparatury... Uzgodniliśmy, że wtedy
drugie z nas odłączy kabel. Obydwoje zgodziliśmy się, że gdy człowiek jest nie-
obecny duchem... - Głos mu zamarł. - Zakładałem, że to będę ja... Och, jakim by-
łem egoistą! Chciałem umrzeć pierwszy, aby nie zostać sam. Ale jeszcze gorzej jest
żyć bez niej ze świadomością, że ona żyje!
Zapadła cisza. Obydwaj zadumali się nad nieprzewidywalnymi zrządzeniami
losu.
- Może już czas, żebyś pojechał na ten rejs, tato - przerwał milczenie Dylan.
- Może - mruknął ojciec, a potem wziął do ręki pilota i nastawił telewizor.
Dylan sięgnął do kieszeni i wyciągnął dwa bilety.
- Dla ciebie i dla twojej przyjaciółki - oświadczył. - Będę wtedy pływać z del-
finami w Cabo San Lucas. Mam nadzieję, że tam wpadniecie.
Tego wieczoru po powrocie do domu włączył komputer. Nadszedł czas na za-
bieganie o względy Katie. Nareszcie jest jej wart, wie, czego naprawdę chce i jest
pewien, jak to osiągnąć.
Zastanawiał się chwilę, a potem wrzucił w wyszukiwarkę internetową słowa:
Tajemna mowa kwiatów".
Katie wyszła wcześniej z pracy. Była zdenerwowana. Co się dzieje z Dyla-
nem? Od wielu tygodni dzwonił do niej codziennie, adorował ją i rozkochał w so-
bie do szaleństwa. Wiedziała już, jak to jest budzić się rano z uczuciem takiej lek-
kości, jakby fruwało się w powietrzu.
Widziała teraz siebie jego oczami. Czuła się piękna. Zasługiwała na miłość.
Jej życie zmieniło się nie do poznania. Było wspanialsze niż marzenia.
Dzwonił wczoraj, ale sprawiał wrażenie roztargnionego. Wspomniał coś o
odwiedzinach u ojca. Niech Tara sobie myśli, co chce, ale Dylan na pewno nie uni-
S
R
ka trudnych spraw.
Zakiełkowało w niej zdzbło wątpliwości. Czyżby znużył się nią i powrócił do
starych obyczajów?
Otworzyła drzwi samochodu i ze zdumienia wstrzymała oddech. Na siedzeniu
leżał bukiet. Jaskrawożółte mlecze!
Rozejrzała się. Nikogo. Jak ktoś otworzył drzwi? Znów spojrzała na bukiet.
Zachwycił ją ten niespodziewany podarunek.
Kwiaty były tak mocno związane, że wyglądały jak gigantyczny żółty pom-
pon. Aodyżki ozdobiono wstążką i dodatkowo owinięto w mokrą bibułę oraz w pla-
stik.
Katie znała tylko jednego mężczyznę, który miał dość pewności siebie i po-
czucia humoru, aby podarować jej bukiet mleczy. Oczywiście wiedziała, że w daw-
nych czasach, gdy jeszcze nie było kwiaciarni, mężczyzni zrywali te kwiaty na łą-
kach, aby obdarować nimi swoje wybranki na znak wierności.
Azy przesłoniły jej oczy. Domyśliła się, że z ojcem wszystko poszło dobrze.
Dylan jest gotów do miłości, a przede wszystkim do tego, co w niej najtrudniejsze -
do przebaczenia.
Rozmyślając nad niespodziewanym prezentem, podjechała do domu. Na fron-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]