[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kijaż. Była zbyt wytrawną aktorką, by okazać zde
nerwowanie.
- No dobrze, kocham go - wyznała cicho. Nie
mogła znieść przedłużającej się ciszy.
- Bon - kiwnęła głową księżniczka. - Nie rozu
miem tylko, dlaczego jesteÅ› z tego powodu taka
nieszczęśliwa?
Sabrinie dłonie drżały lekko, kiedy rozprowadzała
po twarzy krem.
- Ponieważ to wszystko nie ma sensu.
Chantal popatrzyła na nią zdumiona.
- Ale dlaczego? Dlaczego tak mówisz?
Sabrina westchnęła ciężko.
- %7łyjemy w różnych światach.
Księżniczka ze zrozumieniem pokiwała głową.
KSI%7Å‚ I AKTORECZKA " 147
- Caine zachowywał się tak samo - stwierdziła
z uśmiechem. - Dopiero po jakimś czasie zrozumiał,
że miłość jest silniejsza od różnicy naszych kont czy
wielkości domów.
- Nie obraz siÄ™, Chantal, ale w twoim przypadku
wszystko było dużo prostsze - zauważyła Sabrina,
ścierając krem z twarzy. - Przeniosłaś się do Waszyng
tonu, wybrałaś świat Caine'a. On zaś nie musi miesz
kać tu, w Montacroix, w tym wielkim muzeum, które
nazywacie domem. Przepraszam - zreflektowała się
po chwili - nie chciałam cię urazić. Pałac jest napraw
dę piękny.
Nie kłamała. Ze zdumieniem uświadomiła sobie, że
bardzo szybko przyzwyczaiła się do otaczającego ją
bogactwa. Chodziła po pałacu bez obawy, że strąci
jakąś bezcenną wazę bądz stłucze wiekową porcelanę.
Chantal uniosła brwi.
- Boisz się, że mój brat cię zdominuje?
- Nie, to nie dlatego - zaprzeczyła pośpiesznie
Sabrina. - Myślę, że Burke uczyniłby wszystko, że
bym była szczęśliwa. Ale... - urwała, zrozpaczona.
Cóż mogła powiedzieć? Jak wytłumaczyć swoje za
chowanie? Musiałaby zdradzić Chantal swój bolesny
sekret, a tego nie mogła zrobić. - Zresztą, nie ma
o czym mówić - stwierdziła po chwili. - Twój brat
jeszcze mi się nie oświadczył.
- Zrobi to. - W głosie Chantal brzmiała niewzru
szona pewność.
- To nie miałoby sensu - powtórzyła Sabrina.
- Dlatego, że tyle was dzieli?
- Tak - skłamała, ciskając do kosza zużyte chuste
czki. - Historie o pięknych księciach i Kopciuszkach
148 " KSI%7Å‚ I AKTORECZKA
to bajki, Chantal. Bajki, które nie zdarzają się w praw
dziwym świecie.
- A jednak - upierała się księżniczka - mężczyzni
z rodu Giraudeau zawsze zakochiwali się w pięknych
niezależnych kobietach. Dziadek Phillipe poślubił
Katię, a mój własny ojciec ożenił się z amerykańską
gwiazdą filmową - przypomniała. - Sama widzisz, to
naturalne, że i Burke wybrał sobie aktorkę na żonę.
Chantal wyszła dopiero, kiedy wymusiła na Sab
rinie pewną obietnicę. Sabrina przyrzekła księżniczce,
że zanim podejmie ostateczną decyzję, da Burke'owi
szansę, by spróbował ją przekonać.
ROZDZIAA
11
Sabrina nie uwierzyła pocieszającym zapewnieniom
Chantal. Wiedziała, że nawet gdyby Burke poprosił
ją o rękę, nie miałaby odwagi przyjąć oświadczyn.
Nie wyobrażała sobie siebie w roli żony przy
szłego władcy Montacroix. Burke potrzebował god
nej siebie, rozsądnej, łagodnej istoty, którą jego pod
dani mogliby zaakceptować i szanować. Ale przede
wszystkim książę Giraudeau de Montacroix potrze
bował żony, która mogłaby dać mu upragnionego
potomka.
Wieczorem, po koncercie, Sabrina stała w oknie
swojej sypialni. Było już bardzo pózno. Wszyscy
mieszkańcy pałacu udali się na spoczynek, tylko ona
jedna nie mogła zasnąć. Teraz lepiej niż kiedykolwiek
rozumiała bohaterkę sztuki Tennessee Williamsa. Tej
150 " KSI%7Å‚ I AKTORECZKA
nocy Sabrina była sama niczym kotka na gorącym
blaszanym dachu.
Zatopiona w myślach, nie usłyszała, jak drzwi jej
pokoju uchyliły się cicho.
- Bon - szepnął tuż przy jej uchu znajomy niski
głos. - Miałem nadzieję, że jeszcze nie śpisz.
Burke pożądliwym spojrzeniem obrzucił jej cienki
koronkowy negliż, w którym smukłe nogi Sabriny
zdawały się jeszcze dłuższe.
- To przez ten koncert - skłamała. - Zawsze po
koncercie mam kłopoty z zaśnięciem.
- Podobnie jak ja po zawodach - wyznał, z zado
woleniem stwierdzając, że łączy ich kolejna wspólna
cecha. - Byłaś wspaniała.
- Dziękuję.
- Nie mogłem oderwać od ciebie oczu - powiedział
cicho. ObjÄ…Å‚ jÄ… w talii i przyciÄ…gnÄ…Å‚ do piersi. - Wie
działem, że masz wielki talent. - Pochylił głowę i mus
nął wargami jej policzek. Czubkiem języka pieścił
kontur jej ust.
- Burke? Czy mógłbyś coś dla mnie zrobić? - prze
rwała mu. Z trudem łapała oddech.
- Cokolwiek rozkażesz.
- Więc przestań się ze mną droczyć i pocałuj mnie.
Wsunęła dłonie pod sweter Burke'a.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]