[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zręcznie układa szczapy. Po chwili zapłonął ogień. Eliot wyprostował się,
wycierając ręce.
- Co z nią zrobimy? - mruknął.
- Bóg jeden wie.
Popatrzyła na spakowaną torbę w kącie pokoju.
- Eliot, co do dzisiejszego poranka...
- Oczywiste jest, że będziesz się tu lepiej czuła beze mnie - przerwał jej. -
Jeśli to pomoże, odwiozę Chrissie do domu. Chyba się pogodzili.
- Eliot, to jest twój dom.
- Bardzo tego żałuję - westchnął, rozglądając się wokół. - Nigdy nie był
mój. Doglądałem go, to wszystko. A po tym, czego się dziś dowiedziałem, nie
widzę sensu, żebym pozostawał w Gorsehall. Możesz ten dom ode mnie
odkupić. Oddam go za bezcen.
- Nie mówisz serio?
- Oczywiście, że tak.
Wbiegła Chrissie, zalewając się łzami.
- Tata mówi, że lepiej, żebym została u was! Powiedział, że wtykacie nos
w nasze rodzinne sprawy.
Z ogromnym wysiłkiem Lauren powróciła myślami do Chrissie.
Miała ochotę powiedzieć dziewczynie, żeby odłożyła słuchawkę, bo nie
chciała awantury przez telefon w Wigilię. Ale kiedy spojrzała na żałosną drobną
figurkę i spuchnięte od płaczu oczy, westchnęła, podeszła do telefonu i starała
się być uprzejma dla rozwścieczonego ojca Chrissie.
- 100 -
S
R
Przez pełne dwie minuty cierpliwie słuchała jego tyrady. Zanim jednak
zdążyła się odezwać, sygnał w słuchawce powiedział jej, że rozmówca przerwał
połączenie.
Wróciła do salonu. Eliot poprawiał drwa na kominku, a Chrissie leżała na
kanapie z twarzą ukrytą w poduszkach.
Lauren zdjęła płaszcz i rzuciła go na krzesło.
- W tej chwili jest zbyt zły, żeby rozmawiać - wyjaśniła, starając się
zachować spokój. - Więc ponieważ nie bardzo wiem, co robić, wyjmę indyka z
zamrażarki.
Chrissie przestała szlochać i podniosła głowę.
- To znaczy, że mogę zostać?
- Tylko dzisiaj - ostrzegła ją stanowczo Lauren. - Boję się, że potem
będziesz musiała ukorzyć się przed ojcem. Mam nadzieję, że do tej pory się
uspokoi i będziecie w stanie rozsądnie porozmawiać.
- Pójdę już - powiedział Eliot, biorąc płaszcz.
- Dokąd? - Chrissie patrzyła na niego ze zdumieniem. - Gabinet jest
nieczynny w Wigilię, prawda?
Eliot zmieszał się.
- Prawda - wtrąciła Lauren, patrząc na Eliota. - Doktor Powers chciał
wyjść, żeby... wrzucić ostatnie kartki świąteczne. Chrissie, robisz wrażenie
zmarzniętej. Wez gorącą kąpiel i poszukaj czegoś ciepłego w mojej szafie.
Pomysł najwyrazniej się Chrissie spodobał. Zerwała się, podbiegła do
Lauren i pocałowała ją w policzek. Potem zwróciła się do Eliota, poczerwieniała
i popędziła na górę.
- Co ty wyprawiasz? - spytał Eliot, patrząc na nią spod zmarszczonych
brwi.
- Jest Boże Narodzenie - powiedziała łagodnie. - Zdaje się, że oboje
prawie o tym zapomnieliśmy.
- 101 -
S
R
Zobaczyła, że się zawahał i wiedziała, że jest zły i dotknięty, tak jak ona
przedtem. Odwrócił się powoli, podszedł do okna i wpatrzył się przed siebie.
Wieczorem Chrissie była zupełnie inną dziewczyną. Wykąpała się i
umyła włosy, które nabrały naturalnego, miedzianego połysku, kiedy zeszła z
nich pomarańczowa farba. Ubrana była w pożyczone od Lauren dżinsy i sweter.
Lauren była zajęta w kuchni, ubieranie choinki pozostawiła więc Chrissie. Eliot
wyszedł do ogrodu narąbać drew.
Lauren obserwowała go z kuchni. Miał na sobie tylko dżinsy i koszulkę.
Wiatr rozwiewał mu włosy, kiedy podnosił i opuszczał siekierę, dzieląc na
części wielkie kłody. Wiedziała, że w szopie z narzędziami jest piła elektryczna,
toteż doszła do wniosku, że rąbanie drewna jest dla Eliota rodzajem terapii.
Wczesnym wieczorem została wezwana do siedmioletniego chłopca,
którego matka obawiała się, że dziecko ma koklusz. Okazało się jednak, że to
zwykłe podrażnienie gardła i skończyło się na przepisaniu łagodnego syropu.
Jednocześnie odezwał się przenośny telefon - wzywali ją Hilary i Alan Freen.
Angela miała się dobrze, natomiast Hilary skarżyła się na bolesny nalot w
ustach.
- Przepraszam, że panią niepokoję, ale boję się zarazić małą.
Lauren obejrzała ją dokładnie.
- Ma pani pleśniawkę. Proszę przyjść w przyszłym tygodniu do gabinetu,
wezmę wymaz. Zapiszę pani tabletki przeciwgrzybiczne. Apteka we wsi jest
czynna do dziesiątej.
- Och, dziękuję - westchnęła Hilary, patrząc na Angelę, leżącą w foteliku.
- Może jestem przesadnie ostrożna.
- Proszę jej nie całować - roześmiała się cicho Lauren. - To będzie
okropnie trudne, wiem. Jest taka śliczna!
Umyła ręce i zaczęła się bawić z dzieckiem.
- Jak się miewa Eliot? - spytała Hilary.
- Dobrze - odparła Lauren, wzruszając ramionami.
- 102 -
S
R
- Tylko tyle? - Hilary uśmiechnęła się, unosząc brwi do góry.
Lauren poczuła, że palą ją policzki i starała się zmienić temat. Ale kiedy
wychodziła, Hilary złożyła jej życzenia świąteczne dla nich obojga, nie kryjąc
przekornego błysku w oku.
W domu zastała niespodziankę.
- Bardzo proszę. Specjalnie poszłam do sklepu - oznajmiła Chrissie.
Lauren stała pod jemiołą, złapana w pułapkę. Chrissie umieściła ją na
belce w małym pokoju, gdzie stali teraz wszyscy troje. Roześmiała się i chciała
wyjść, ale Eliot schwycił ją za rękę.
- Czemu nie? - spytał. - Co było to było - szepnął, biorąc ją w ramiona.
Chrissie zachichotała i Lauren zaczerwieniła się. Gdy Eliot pocałował ją,
Chrissie zaśmiała się radośnie. Potem zadzwonił telefon i Chrissie pobiegła go
odebrać.
- Jak mogłeś to zrobić? - szepnęła Lauren zaskoczona.
- Z łatwością. Chrissie wyraznie zależało na czymś innym niż ciągłe
kłótnie. Myślę, że niezle wypadliśmy.
- To znaczy, że pocałowałeś mnie ze względu na Chrissie?
- Nie mogłem przecież odmówić. Przecież to by popsuło wrażenie, że
jesteśmy rodziną, które tak usilnie starasz się stworzyć.
Puścił ją wreszcie, kiedy Chrissie wpadła z powrotem do pokoju.
- Dzwonił David - zawołała podniecona. - Jutro wraca z Londynu.
Telefonował do nas do domu i ojciec powiedział mu, że się przeprowadziłam
tutaj.
- Doprawdy? - Eliot przeczesał ręką włosy.
- Och, proszę się nie gniewać - szepnęła, znowu bliska łez. - Przepraszam,
że państwa w to wmieszałam, ale nie mogłam zostać w domu.
Lauren z trudem zachowywała cierpliwość.
- Rozumiemy, Chrissie, ale to tylko pogłębia rozdzwięk między tobą a
twoją rodziną. Z pewnością sądzą, że jesteśmy przeciwko nim.
- 103 -
S
R
Chrissie z wyraznym wysiłkiem walczyła ze łzami.
- Pani doktor, mam teraz nową rodzinę. Siebie, Davida i dziecko.
Lauren poczuła ucisk w gardle. Podziwiała odwagę dziewczyny. Eliot
spojrzał na zegarek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]