[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Drgnęła. Odwróciła się szybko w stronę niespodziewanego gościa.
- Nigdy tego nie rób - ostrzegła go zduszonym głosem, czując, że serce
skoczyło jej do gardła.
Marc zastygł w bezruchu. Chciał jej odpowiedzieć, lecz zrezygnował.
Nagle zdała sobie sprawę, jak nieuprzejmie musiały zabrzmieć jej słowa.
Przecież miał prawo tu być, a gdyby zwracała choć trochę uwagę na
otoczenie, nie zaskoczyłby jej i nie przestraszył.
- Przepraszam - dodała szybko. - Po prostu nie zauważyłam, że
wszedłeś, a kiedy się odezwałeś...
- Przyszedłem przeprosić, że nie mogłem zdążyć na zajęcia. Jak poszły?
Nie brakowało ci człowieka do rzucania?
- Zajęcia poszły dobrze - oświadczyła z satysfakcją. - Czasami na drugie
spotkanie przychodzi mniej osób. Wykruszają się uczestniczki
rozczarowane tym, że nie dostaną w ciągu trzech dni czarnego pasa. A
moje dziewczyny nie zawiodły.
- Więc za mną nie tęskniłaś?
RS
30
Lauren nie wierzyła własnym uszom. Czy on kpi sobie ze mnie, czy
może się przesłyszałam?
- Sam żałowała, że nie może sobie tobą porzucać - poinformowała go
pospiesznie, pokonując drżenie głosu.
- A ty? Lubisz to poczucie siły, kiedy posyłasz mężczyznę na podłogę?
Nie mogła zebrać myśli, zwłaszcza gdy patrzyła w jego szare oczy.
Oderwała od nich wzrok, lecz Marca obserwowała nadal.
Nie przebrał się. Miał na sobie garnitur. Rozluznił tylko krawat i rozpiął
górny guzik koszuli. W ten sposób wyglądał przystępniej i jakoś
sympatyczniej.
Oparł się o framugę, jakby zadowolony, że może poświęcić Lauren kilka
minut swego cennego czasu.
- Nie. Chcę być sprawna, ale to nie oznacza, że lubię komukolwiek
zadawać ból - oświadczyła wreszcie.
- Jasne. Ale czy lubisz to poczucie siły? Zadawano jej już
niejednokrotnie tego rodzaju pytania, miała więc w zanadrzu gotową
odpowiedz.
- Nikt nie chce dać się pobić. Mężczyzni są na ogół silniejsi. Cieszę się,
że moje umiejętności pozwalają choć częściowo zniwelować tę różnicę.
Nikt nie musiał znać prawdziwego powodu, dla którego zaczęła ćwiczyć
sztuki walki. To jej sprawa, niczyja inna.
Marc przyglądał się jej z taką uwagą, że poczuła się niepewnie. Tak,
jakby chciał odczytać jej najtajniejsze i najgłębiej schowane myśli.
Nagle wyprostował się i wyjął z kieszeni kartkę.
- Spózniłem się z twojego powodu - poinformował. - Pamiętasz to
nazwisko?
Wręczył jej kawałek papieru.
- Laurel Wainwright? Tak! Tak właśnie mnie nazwał. Ten facet na
parkingu, wiesz, wtedy...
- Jasne, wiem, przecież nie musisz mi tego przypominać.
- Ustaliłeś, kim ona jest? - zapytała. - Ciągle myślałam o tym człowieku.
Kim jest? To były chłopak tej Laurel? Nie, przecież nie pomyliłby jej z
kimś innym.
- Kimkolwiek jest, to on do mnie dziś zatelefonował. Właśnie dlatego
spózniłem się na zajęcia.
- Czego chciał? Ujawnił, kim jest?
- Nie, ale poinformował mnie, kim jesteś ty.
RS
31
- Przepraszam, sama wiem, kim jestem - odpowiedziała ze śmiechem. -
To jakiś wariat?
- Bardzo uparty. Kazał mi przyrzec, że potraktuję jego ostrzeżenie
poważnie.
- Ostrzeżenie? Jakie ostrzeżenie?
- Jego zdaniem jesteś oszustką. Nie żadną Lauren Scott,
wykwalifikowaną przełożoną oddziału. Nazywasz się Laurel Wainwright i
przeszłaś tylko podstawowe szkolenie pielęgniarskie.
RS
32
ROZDZIAA CZWARTY
- Ja jestem oszustką? - wykrztusiła, zdjęta przerażeniem.
Wszystkiego mogła się spodziewać, tylko nie czegoś takiego.
- Ale... chyba mu nie uwierzyłeś? Rozmawiałeś przecież z
pracodawcami, którzy napisali moje referencje. Musieli ci przecież
powiedzieć...
- Hej, Lauren, uspokój się - przerwał jej Marc. - Oczywiście, że nie
uwierzyłem. Dlaczego się tak denerwujesz?
- Ale powiedziałeś...
- Powtórzyłem ci tylko to, czego się dowiedziałem od niego. Nie
spierałem się z nim, bo to nie miałoby sensu. On ma najwyrazniej bzika na
punkcie tej Laurel Wainwright. Uznałem, że najprościej się go pozbyć,
obiecując, że to sprawdzę.
- I co? Sprawdziłeś?
Mimo wszystkich zapewnień Marca nie mogła przejść do porządku
dziennego nad faktem, jak dziwnie podejrzliwie traktował ją na początku.
Czy ktoś już wtedy ją oczerniał? Czy dlatego Marc tak uważnie ją
obserwował?
- Po co miałbym sprawdzać? - obruszył się. - Przecież gdybyś nie była tą
osobą, za którą się podajesz, już dawno wyszłoby to na jaw.
Jego niewzruszona pewność podziałała na nią jak balsam. Pozostawały
jednak jeszcze inne ważne pytania.
- Kim więc on jest i dlaczego opowiada takie bzdury? W dodatku
bzdury, które łatwo sprawdzić?
- Albo sam w nie wierzy, to znaczy myli cię z kimś innym, albo chce ci
zaszkodzić. Może twój były chłopak chowający urazę? Ktoś z
poprzedniego miejsca pracy, komu zaszłaś za skórę?
- No cóż, w pracy nie zawsze wszystko przebiega gładko, niekiedy
rzeczywiście dochodzi do spięć... Nie sądzę jednak, żebym sobie narobiła
prawdziwych wrogów, a już na pewno nie takich, którym chciałoby się
jechać do Edenthwaite tylko po to, żeby się za coś zemścić.
Zaczęła się nagle zastanawiać, jakie to sprawy z przeszłości mogły się
położyć cieniem na jej dalszych losach. A wydawało się przecież, że od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]