[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiechnęła się z wysiłkiem, który starała się ukryć, i odwróciła się do
Websterów.
Mam nadzieję, Lorno, że się nie mylisz powiedziała i pocałowała
w policzek najpierw jedno z nich, a potem drugie.
TrzymajÄ…c Chloé za rÄ™kÄ™, ruszyÅ‚a drogÄ… z ciężkim sercem, mimo że
zdobyła pracę. Poczuła dziwne zrozumienie dla Judasza Iskarioty.
6
Poniedziałek 15 grudnia przyniósł największy jak dotąd tej zimy mróz,
który pokrył szronem gałęzie drzew, tak że rysowały się biało na błękitnym
niebie. Góry w Fogas jaśniały w porannym słońcu i w przejrzystym
powietrzu wydawały się jeszcze potężniejsze.
Jednakże mróz, mimo swojej urody, miał także ujemne strony. Droga
prowadząca do merostwa zrobiła się zdradliwie śliska, choć wieczorem
wysypano ją żwirem. Z powodu warstwy lodu stromy podjazd stał się
śmiertelnie niebezpieczny i praktycznie nie do pokonania, chyba że ktoś
naprawdę był ryzykantem.
Serge Papon odsunął ozdobne zasłony, które jego żona koniecznie musiała
zawiesić we wszystkich oknach, i spojrzał na drogę. Zobaczył, że mimo
wczesnej pory Pascal Souquet, wiedziony ambicjÄ…, powoli sunie po stoku do
pracy, mimo że jego włoskie skórzany buty ślizgały się na oblodzonej
powierzchni.
Na mięsistych wargach Serge a pojawił się wyczekujący uśmieszek, gdy
śledził wędrówkę swojego zastępcy, który od czasu do czasu młócił powietrze
rękami i wykonywał dziwne piruety, usiłując odzyskać równowagę.
Wreszcie, ostatnim rzutem na taśmę, dotarł do bramy merostwa, uchwycił
się kamiennego filaru, a następnie cały i zdrowy wkroczył na parking.
Idiota! Serge puścił zasłonę z lekkim rozczarowaniem. Widok Pascala
upadającego na tyłek stanowiłby dobry początek dnia pamiętnego w dziejach
Fogas.
Słysząc stłumiony kaszel dochodzący z pokoju na górze, odszedł od okna,
ruszył do kuchni i zabrał się do parzenia ziołowej herbatki. Skrzywił się
z odrazą, czując zapach bijący z filiżanki, gdy stawiał ją na tacy obok talerza
z croissantami, które zresztą wyglądały na czerstwe. Ale starał się im nie
przyglądać.
Rozdrażniony, mruknął coś pod nosem.
Dlaczego w Fogas nie było piekarni? Zwietnie prosperująca w czasach jego
młodości boulangerie została zamknięta na początku lat sześćdziesiątych,
razem ze stacją benzynową i sklepem mięsnym. Teraz mieszkańcy gminy
musieli jeść chleb dostarczany do épicerie w poÅ‚owie dnia z piekarni pod Col
de Port. Nie było więc mowy o świeżych croissantach na śniadanie. %7ładnych
chausson pomme. Musieli się zadowalać pieczywem z supermarketu,
paskudztwem masowej produkcji, które ledwie nadawało się dla świń.
Serge stłumił irytację. Postawił obok talerza wazonik z bratkami
ogrodowymi, wziął tacę i powoli zaczął wspinać się z nią po schodach do
sypialni. Jego powykręcane ręce nie były już tak silne jak kiedyś. Przeszedł
przez pokój, omijając najbardziej trzeszczące klepki, i postawił tacę na
stoliku przy łóżku.
Patrząc na zmiętą pościel, ledwie mógł dostrzec twarz żony, ściągniętą
i bladą w świetle słonecznym, sączącym się przez na wpół otwarte
okiennice. StarajÄ…c siÄ™ nie obudzić Thérese, wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i delikatnie
odsunął pasmo włosów, które opadło jej na oczy.
Znowu miała niespokojną noc. Zdarzało się to coraz częściej, jakby od
czasu postawienia diagnozy choroba nabrała rozpędu.
Serge odwrócił się od łóżka, jakby uciekał od czarnych myśli. Jakoś z tego
wyjdą. Poradzą sobie, zawsze sobie radzili. A teraz miał robotę do
wykonania.
Mróz w Picarets był równie silny. Stephanie stała przy oknie kuchennym
i patrzyła na duży ogród za domem, który miał się stać centrum ogrodnictwa
organicznego. Tunele cieplarnianie pokryły się białą siatką szronu
przypominającą pęknięcia, a nawóz pod rabarbarem zamienił się w bryłę
lodu. Objęła dłońmi kubek gorącej kawy i zaczęła się zastanawiać, czy zimno
oszczędzi mniej wytrzymałe rośliny, które uprawiała.
Jeszcze dwa lata i będzie gotowa do otwarcia. Do tego czasu potrzebowała
pracy w oberży, więc efekt inspekcji, którą wyznaczono na ten dzień, miał
dla niej duże znaczenie. Niestety, ku swojej irytacji, musiała wyjechać na
pięć dni, co oznaczało, że pozna najnowsze wieści dopiero pod koniec
tygodnia.
Odebrała bowiem pilny telefon z ośrodka nauczania jogi w Tuluzie,
w którym od czasu do czasu pracowała, i w wyniku rozmowy zgodziła się
poprowadzić począwszy właśnie od poniedziałku pięciodniowy kurs
w zastępstwie kogoś, kto zachorował na grypę. Chętnie by odmówiła, ale
desperacko potrzebowała pieniędzy. Poza tym, gdyby sprawy w oberży
przybrały zły obrót, przydałaby jej się wszelka praca, jaką ośrodek
nauczania jogi mógł w przyszłości zaoferować.
Zobaczyła, że na karmniku w ogrodzie przysiadł rudzik, który wylądował
z lekkim poślizgiem na jego oblodzonej powierzchni. Daremnie próbował
wydziobać z lodu zamarznięte nasiona oraz okruszki chleba, co musiało być
frustrujÄ…ce.
Podobne uczucie budziła w niej ta sprawa z oberżą. Stephanie była
sfrustrowana, i wciąż nie bardzo rozumiała, jaką w tym wszystkim rolę
odgrywa Christian. Nie było go we wsi przez cały weekend; zawiózł matkę
do siostry w Perpingnan. Stephanie nie miała więc okazji z nim
porozmawiać.
Może martwi się niepotrzebnie? Przecież Christian nigdy nie mieszał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]