[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Właśnie teraz, gdy potrzebowałam kogokolwiek. Kogoś, kto pomógłby mi
pozbyć się z głowy przykrych myśli.
Usłyszałam rżenie i przekleństwo Fanga. Nagle koło mnie pojawił się
Alaric i dmuchnął mi prosto w ucho. Szedł koło mnie. Dotknęłam jego szyi
i pogłaskałam czule. Był taki wspaniały. Majestatyczny. Pasował doskonale do
złowrogiego wizerunku swego właściciela. Tylko ja wiedziałam, że w głębi
duszy zwierzęcia kryje się potrzeba bliskości. Niestety na razie nie mogłam
powiedzieć tego samego o jego panu. I wcale nie jestem przekonana, że będę
w stanie to zrobić.
Dziękuję szepnęłam rumaka tak, żeby mnie nikt nie usłyszał.
I tak podążaliśmy dalej. Nie mogłam uwierzyć, że spotkałam Fanga.
Miałam ochotę rzucić mu się w ramiona, ale wystarczył jeden rzut oka na
niego, aby stłamsić moje pragnienia. Był niedostępny, oschły, szorstki.
Rozmawiał z Livią. Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem swych zielonych
oczu. Może on rzeczywiście ma mnie zabić z polecenia Lilith.
Przed nami kolejna granica powiedział elf trochę głośniej, aby
wszyscy usłyszeli.
Pozostawialiśmy Wieczną Pokusę, aby wejść do Wiecznej Nocy. Gdy się
tam znalezliśmy, wszystko stało się czarne. Dopiero tutaj miało się wrażenie,
że jest się w piekle. Nie było drzew. Znów same skały. Jednak te były pokryte
dużą ilością czarnego pyłu i sadzy. Z różnych miejsc raz po raz buchały
płomienie, płynęła lawa. Natychmiast poczułam, jak pot zalewa moje ciało
i moczy ubranie. Było niesamowicie gorąco. Słyszałam miarowy odgłos kroków
Alarica. Podłoże parzyło mnie w stopy. Tak& to było prawdziwe piekło. Byłam
prawie pewna, że zaraz ujrzę zamek Lilith. Miałam dziwne wrażenie, że
doskonale uzupełniałby obrazek.
Musieliśmy trzymać się razem, bo gorące płomienie buchały po bokach
ścieżki. Mocno trzymałam rumaka za uzdę na wypadek, gdyby się wystraszył,
ale Alaric pruł naprzód, jakby był na zwykłym spacerze. Chyba musiał często
tędy przechodzić. Zastanowiło mnie, jak często Fang przebywał w Mrocznym
Lesie i przemierzał kolejne granice. Biorąc pod uwagę fakt, że ma ponad tysiąc
pięćset lat, a tak dokładnie tysiąc pięćset sześćdziesiąt jeden, to liczba kursów
musiała być ogromna.
Zrównałam się z Ecresem, który spojrzał na mnie niepewnie.
Postanowiłam wziąć się w kraby i zachowywać się jak dawniej.
Czy tym razem napotkamy wielkie jaszczurki? zapytałam, a on
spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
Masz jakąś słabość do gadów? Mogę ci powiedzieć, że część
z tutejszych mieszkańców ma łuski.
Wzdrygnęłam się mimowolnie, przypominając sobie wstrętnego inkuba.
Poczułam w gardle gorycz.
To znaczy?
Tu są demony. Najprzeróżniejsze.
Pewnie są milusie i chętne do przytulania rzuciłam.
Na pewno przytulą cię na amen powiedział i oboje wybuchliśmy
śmiechem.
Atmosfera się rozluzniła. Przynajmniej z przodu. Czułam na sobie
mordercze spojrzenie Huna, które wypalało mi dziury w plecach. Nie dam mu
się nastraszyć. Już nigdy więcej.
Szliśmy już parę godzin. Nie mogłam stwierdzić ile, bo ciągle panowała
noc. Na twarzach kobiet wiedziałam zmęczenie. Nic nas nie zaatakowało. Już
miałam zapytać Ecresa, kiedy będzie postój, gdy nagle ten się zatrzymał. Tak
samo z resztą jak inni. Zobaczyłam skalną ścianę, pod którą mieliśmy rozwinąć
obóz.
Zwaliłam się z nóg i zaraz tego pożałowałam. Cała ubabrałam się czarną
sadzą. Skrzywiłam się i wytarłam dłonie o koszulę.
Mam nadzieję, że ją upierzesz. Naprawdę ją lubię.
Poderwałam głowę do góry i spojrzałam w zielone oczy. Czas się
zatrzymał. Fang kucnął przede mną, złapał bezceremonialnie moją dłoń i zaczął
ścierać ciemne plamy lnianym płótnem. Wyrwałam rękę.
Co ty wyrabiasz?! syknęłam.
Mroczny Las cię czegoś nauczył mruknął. Z milutkiego kotka
zmieniłaś się w prawdziwą tygrysicę. Pewnie już ostrzysz sobie pazurki na
kolejnego niczego niespodziewającego się biednego mężczyznę. Pytanie, kto
będzie twoją ofiarą?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]