[ Pobierz całość w formacie PDF ]
smugę dymu prosto w niebo.
- Patrzcie, Strażnik Obieżyświat wrócił! - usłyszał wesoły głos.
- Nigdy was nie opuszczał - odparł, uśmiechając się do Pippina. Jestem
jednocześnie i Obieżyświatem i Dunadanem, należę i do Północy i do Południa
zarazem.
Zapadło milczenie. Drużyna powyciągała się wygodnie w leniwych pozach i przez
chwilę było słychać jedynie pykanie czterech fajek. Po pewnym czasie Legolas zaczął
cicho śpiewać. Aragorn znów przymknął oczy, napawając się spokojem i świadomością,
że przyjaciele są obok niego, bezpieczni.
Na moment jego myśl pomknęła ku Frodowi i Samowi.
Gdy pieśń Legolasa ucichła, Aragorn otworzył oczy i spojrzał po swoich
towarzyszach. Boromir zdawał się drzemać, wyciągnięty na wznak na całą swą
imponującą długość, z kocem pod głową i rękami założonymi na piersi. Pippin też leżał
na plecach, pod kątem prostym do Gondorczyka, z głową na jego ramieniu, a kolanem
wspartym o kolano Meriadoka. Gimli patrzył w dal, opierając wygasłą już fajkę na
kamieniu.
Legolas usiadł, przeciągnął się jak kot, a potem pytająco spojrzał na Strażnika.
- Myślę, że czas dokończyć naszą opowieść - zauważył. - Słońce chyli się ku
zachodowi.
- No, właśnie - odezwał się Merry. - Co było dalej?
- Właściwie nie mamy wiele do dodania - odparł Aragorn, wystukując z fajki popiół.
- Kiedy nadciągnęli Erkenbrand z Gandalfem, orkowie znalezli się w potrzasku między
nami a siłami Fangornu. Wybiliśmy ich, a ludzie z Dunlandu ukorzyli się i złożyli
przysięgę przed Erkebrandem. Usypaliśmy poległym dwa kurhany i ruszyliśmy w
drogę. I tak oto, jesteśmy w Isengardzie.
- Ku naszej wielkiej radości - podsumował Pippin z uśmiechem. - Komuś jeszcze
fajkowego ziela?- zachęcająco pomachał wypchanym woreczkiem.
- Nie syp na mnie tym świństwem, z łaski swojej - warknął Boromir, nie otwierając
oczu.
- O, myślałem, że śpisz - Tuk przekręcił się na bok i paroma ruchami otrzepał kaftan
przyjaciela.
- Nie śpię. Czuwam.
- A nie wyglądasz.
- A widzisz jak to pozory mylą.
Aragorn usiadł i włożył fajkę do sakwy.
- No, moi drodzy, trzeba się pomału zbierać, mamy kawałek do Orthanku, więc
wypadałoby się ruszyć. Czy w tej beczułce zostało jeszcze trochę tytoniu?
- I to całkiem sporo, ale nie mamy już w co zapakować - odpowiedział Merry. -
Napchaliśmy do naszych sakiewek, aż górą wychodzi. W was cała nadzieja.
- Zaraz coś wymyślimy, nie godzi się zostawiać tak wybornego ziela - Gimli zaczął
szperać w swoim pakunku.
- Boromir ma sporo miejsca w sakwie - zauważył Pippin.
- Boromir nie ma ani odrobiny wolnego miejsca. Nigdzie - oświadczył syn
Denethora ziewając i siadając.
- Akurat! Spokojnie zmieściłbyś w niej garść tytoniu.
- Nie zmieściłbym ani listka.
- Wiesz, co? obraził się Pippin. - Następnym razem, jak ty mnie o coś poprosisz to
ja ci też odmówię!
- Naprawdę?- Boromir ożywił się nagle.
- Tak!
- Dotrzymaj mi towarzystwa i wypal jeszcze jedną fajkę, proszę - rzucił Gondorczyk
błyskawicznie.
- Niedoczekanie!
Aragorn słuchał ich nieuważnie, patrząc na beczułkę. Miała stempel z Shire, a przy
nim datę 1417.
- Merry, co to za pieczęć?- zapytał, pukając palcem w wieko.
- To pieczęć rodu Hornblowerów. Najlepszy gatunek ziela.
- Zapasy pochodzą z ubiegłego roku, jak widzę.
- Uhm, wtedy był wyjątkowy urodzaj.
- Ciekawe jakim sposobem liście z Południowej wiartki dostały się do Isengardu.
O ile mi wiadomo, od lat nie ma żadnej wymiany towarów między Shire a tą częścią
świata - w zamyśleniu potarł podbródek. - To mi się nie podoba.
- Dlaczego?- zainteresował się Pippin.
- Bo to by oznaczało, że Saruman ma jakieś kontakty w Shire, jakiegoś sojusznika
zapewne. Obawiam się, że nie tylko na dworze króla Theodena działają Smocze Języki.
No, nic. I tak teraz do tego nie dojdziemy. Ale wspomnę o tym Gandalfowi na wszelki
wypadek. No jak, Gimli? Przesypałeś już tytoń? Chodzcie. Czas na nas.
Członkowie Drużyny wstali posłusznie, zapinając płaszcze i zbierając tobołki.
- Skoczę tylko po mój koc na górę - oznajmił Merry. - Czy zapakować jeszcze trochę
jedzenia?
- Nie trzeba...- zaczął Aragorn.
- Wez golonkę - Gimli wszedł mu w słowo.
- Niby w co? Wszystko będzie tłuste - sprzeciwił się Merry.
- Rohirrimowie mają zapasy prowiantu - wtrącił się Aragorn.
- Ale możemy coś sobie wziąć i nie objadać innych - zauważył Pippin. - Na przykład
suszone owoce. Albo herbatę.
- Ja mogę wziąć owoce i herbatę - odezwał się Boromir.
- Ty? Przecież ty nie masz miejsca! - zauważył Tuk z przekąsem.
- I to właśnie jest prawdziwy heroizm, mój drogi hobbicie pouczył go syn
Denethora, przybierając wielkopańską minę - w trudzie i znoju brać na siebie
dodatkowy bagaż mimo braku miejsca. A ty, miast się tak brzydko krzywić, lepiej idz i
pomóż Merry emu. No już, już. Bo ci się zmarszczki zrobią i twa uroda przeminie
bezpowrotnie.
Tuk prychnął i pomaszerował za Merry m.
- Tydzień w towarzystwie hobbitów - syn Denethora odprowadził go wzrokiem. -
Bezcenne doświadczenie i niezapomniane wrażenia.
- A co, wolałbyś, żeby ci się to nie przytrafiło, mości Boromirze? zagadnął Gimli.
Boromir odwrócił wzrok od Pippina i przez ramię obejrzał się na krasnoluda.
-Tego nie powiedziałem - odparł z uśmiechem.
SYN
GONDORU
Część druga
Orthank
Rozdział II
Saruman
- Jak Gandalf zamierza rozprawić się z Sarumanem? - zapytał Pippin, wykręcając
głowę, tak by spojrzeć na Strażnika, siedzącego za nim.
- Dowiemy się niebawem - odparł Aragorn, kierując Hasufela w lewo, brzegiem
rozległej kałuży.
- Będzie dużo ognia i piorunów? - dociekał niezmordowany Tuk.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział cierpliwie. - Nigdy wcześniej nie byłem
świadkiem starcia dwóch czarodziejów.
- Muszą być pioruny - oświadczył Tuk z przekonaniem.
- A ja mam nadzieję, że nie będzie żadnych piorunów! - Merry wychylił się sprzed
Legolasa. - Czego i tobie i nam wszystkim serdecznie życzę!
Aragorn otwierał usta, żeby ostrzec przyjaciół przed czarem głosu Sarumana, ale
się rozmyślił. Zrobi to za chwilę, kiedy wszyscy będą mogli go usłyszeć. Powinien też
zamienić kilka słów z Boromirem.
Obejrzał się za siebie.
Syn Denethora kroczył u boku żywo gestykulującego Gimlego. Ze słów wytop
oraz jakość kruszcu można było wnioskować, że nadal rozprawiają o zawiłościach
obróbki metali. Zaczęli tę dyskusję zaraz po tym, jak hobbici poszli po jedzenie i jak
widać jeszcze się nie znudzili. A dokładniej - Gimli się nie znudził. Kiedy tylko Pippin
zniknął w kordegardzie Boromir z męczącym już nieco uporem znowu wrócił do
kwestii Rogu i zdecydowanie zażądał szczegółowych wyjaśnień, w swej naiwności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]