[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w końcu przeminęły, przecież i dzisiaj rządzą naszym strachem.
Tak oto dotarliśmy do dnia narodzin naszych bohaterów i wiemy już, że mają prawo do
dumy ze swojej genealogii, długiej i powikłanej. Ich korzenie wywodzą się z karbonu, a
uformowały się ostatecznie w permie. Perm zaś to ostatni okres pierwszej wielkiej epoki ży-
cia, paleozoicznej. To okres wielkiej epoki lodowej i wypiętrzania się ogromnych gór. Bo-
wiem wszystkie kontynenty ziemi po raz pierwszy i jedyny spotkały się ze sobą tworząc gi-
gantyczną Pangeę. A gdzie kontynent zderzał się z drugim kontynentem, ziemia spiętrzała się
ku niebu tworząc nowe góry. Potem wiatry i deszcze rozmywały je, przemieniały w pagórki.
W Polsce z tego okresu pochodzą Góry Zwiętokrzyskie. Europą początkowo wstrząsają wciąż
na nowo formujące się wulkany, potem zalewa ją gniewne morze odkładające się w złożach
soli. W kopalniach Inowrocławia i Kłodawy chodzimy po jego dnie. Odmienia się roślinna
postać świata. Zanikają i karleją stare lepidodendrony i sigilarie, rodzi się nowa roślinność
nagozalążkowa, zapowiedz wielkich borów szpilkowych. Coś się kończy. Po starożytnej erze
25
paleozoicznej przychodzi średniowiecze Ziemi, era mezozoiczna. Po długim, jesiennym,
pięćdziesiąt milionów lat wlokącym się permie przychodzi trias, też niezbyt krótki, bo czter-
dziestomilionowy. Pangea tymczasem zaczyna się rozpadać na północ i południe, na górną
Laurazję i dolną Gondwanę połączone jeszcze tylko wąskim pasemkiem w okolicach Gi-
braltaru. Europa to jest lądem, to znów zalewa ją morze. Przyszłe dinozaury jeszcze nie bar-
dzo się liczą. Królują teraz, przedwcześnie, pelikozaury. Najszczególniejszy chyba jest nie-
bezpieczny, 3-metrowej długości Dimetrodon z wysokim żaglem na grzbiecie przypominają-
cym przerośniętą do przesady górną płetwę okonia, prawdopodobnie urządzenie cieplne, dalej
terapsyd Corgonops (oba w permie), eksponujący długie kły triasowy Cynognathus - jego
nazwa bierze się od psa.
Drugim okresem mezozoiku jest trzydzieści pięć milionów lat jury, apogeum dinozaurów.
Bezwzględne panowanie gadów w morzach, na lądach, w powietrzu. Unoszą się nad lasami
pierzastych bennetytów, beczkowatych cykadoidów, smukłych wiliamsonii, sagowców, igla-
ków, kajtonii i miłorząbów, świętych drzew, które, co prawda nieliczne, przetrwały w ogro-
dach japońskich świątyń. Polska jest początkowo lądem, potem zalewa ją morze. Z tych cza-
sów szwajcarska Jura, która dała imię całemu okresowi, niektóre skały w Tatrach i, oczywi-
ście, Jura Krakowsko-Częstochowska.
I wreszcie ostatni okres ziemskiego średniowiecza, kreda, siedemdziesięciomilionowa kre-
da zapowiadająca się dla państwa gadów wspaniale, w morzach gęsta od życia, czas ichtio-
zaurów i plezjozaurów, pózniej pełni rozkwitu mozazaurów. W połowie okresu Europę zale-
wa morze, potem ziemia grzmi i wynurzają się góry naszych czasów: Alpy i Tatry. Ziemię
okrywa już płaszcz nowych roślin, dawni panowie stworzenia zaczynają się czuć nieswojo,
trochę tak jak my w fabrycznej hali, gdzie nie ma już ludzi, tylko same roboty. Pod koniec
okresu światła gasną: wymierają wszystkie dinozaury, pterozaury, morskie rybojaszczury,
którym towarzyszą amonity i belemnity. Ziemia pustoszeje; odeszły wielkie zwierzęta, nowe,
zresztą nigdy już tak ogromne, jeszcze nie powstały. Czas zawieszenia. Boska moc tworzenia
waha się, namyśla. Scena ciągle pusta. Czy już wyśpiewała się pieśń życia do końca, czy po
dinozaurach pojawi się coś równie ciekawego? Boska chwila namysłu, dla nas miliony lat. I
przechyliła się szala życia, zaczęła się nowa epoka, dla nas nowożytna, kenozoik.
Jak widzimy, trudno byłoby określić pejzaż dinozaurów, tak zmienne były geograficzne,
klimatyczne i roślinne dzieje planety. Oglądana z takiej dali Ziemia przypomina gigantyczny
kalejdoskop, błyskający błękitem mórz, czerwienią pustyń, zielenią dżungli. Właściwie dino-
zaurom zdarzył się każdy pejzaż, jaki dałoby się pomyśleć. Stąd w rekonstrukcjach rysunko-
wych oglądamy je to na czymś w rodzaju sawanny, to znów w bagniskach, w lasach, na pu-
styni. Wszystko to było rzeczywiście. Najbardziej imponujące zwierzęta świata miały godną
oprawę. I wszystko ostatecznie (?) zostało dziedzictwem naszej wyobrazni, dane nam jako
zagadka, szarada, może i przesłanie, może przestroga - o tym także my sami musimy roz-
strzygać - może wreszcie po prostu model naszego własnego losu. Kwitnąca jabłoń Ziemi,
owocodajna jabłoń życia obrodziła raz jeszcze, jabłoń z piosenki Jonasza Kofty. Ach tak, Jo-
nasza też już od dawna nie ma. Może śpiewa Panu i Jego dinozaurom?
26
Ile ich było, jakie były
Szczególne podziękowanie zechce przyjąć
Pani Docent Teresa Maryańska za podanie
mi pomocnej dłoni w beznadziejnej plątaninie
systematyki i terminologii. Ale to nie ja to
wszystko wykopałem...
Zazwyczaj nie zaczynamy opisu zwierzęcia od środka, od jego anatomii. Nie wiem, ile
kręgów ma w swoim stosie pacierzowym jeż, wiem za to dobrze, że ma kolce i fuka, a nocą
potrafi wejść pod kołdrę i kłując obudzić, bo jest spragniony zabawy i życia towarzyskiego.
Nawet bez znajomości anatomii nikt nie pomyli jeża z koniem. Z dinozaurami jest inaczej,
zostało z nich to, co najbardziej w środku, a więc szkielet i to rzadko cały. Trzeba więc z tych
skamieniałych kości wnioskować, co do czego mogło służyć, jak się określone zwierzę mogło
zachowywać, czym karmić, jak w ogóle wyglądało. Czasem zostało coś więcej, zmumifiko-
wane fragmenty ciała, czasem można coś wywnioskować z pozycji, w której jego szczątki
znaleziono. A jeszcze też i nie zawsze dobrze wiadomo, w jakim okresie żył jaki gatunek, bo
wcale nie wszystkie żyły równocześnie i tak samo długo. Różniły się też między sobą bardzo,
ale niektóre ich cechy bywały podobne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]