[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szona i oszoÅ‚omiona, niezdolna do riposty, a tymczasem Rivière kontynuowaÅ‚:
R
L
T
- Oboje jesteśmy zgodni, że tego wieczoru nic między nami nie zajdzie. Mamy przed sobą długie
życie; zresztą powinniśmy od razu coś zmienić, to znaczy przebrać się. Jestem cały mokry!
- Ja też.
W sypialni trzeba byÅ‚o zrzucić ubranie, nie mogli przecież dÅ‚użej siedzieć w mokrym. Rivière roze-
brał się szybko ze swobodą człowieka, który wystarczająco lubi swoje ciało, by bez niepokoju oferować je
kobiecie. Patrzyła na niego ukradkiem, zaskoczona, że w ciągu dwóch lat Alexandre tak bardzo poprawił
swoją sylwetkę, wyrzezbił tak męską figurę, która zresztą natychmiast wślizgnęła się do łóżka. Ale czy to
naprawdÄ™ byÅ‚ on? Kiedy siÄ™ rozbieraÅ‚, zauważyÅ‚a, że nie stara siÄ™ być atrakcyjny; Rivière istotnie usiÅ‚owaÅ‚
ukryć zmysłowość w oschłości i szybkich ruchach, jakby chciał zmniejszyć swoją atrakcyjność. Jeanne z
kolei ociągała się niezręcznie, wahająco, ale potem, czując, że mężczyznę, który ją obserwuje z pewną re-
zerwą, trudno będzie rozpalić, nabrała nagle śmiałości.
Zapalając ostatnią niepalącą się jeszcze lampę - aby podkreślić, że już nie obawia się światła -
Jeanne zsunęła krótkie pareo, które służyło za spódnicę, bez pośpiechu, jakby każda chwila liczyła się
podwójnie. Obnażając swe ciało, po raz pierwszy w życiu eksponowała odzyskane poczucie własnej urody.
A przecież jej nogi nie należały do tych, które umieszcza się na okładkach magazynów, były po prostu
zwyczajnie ładne, nic więcej. Pokazywała je jednak z taką przyjemnością i z taką pewnością, że się podo-
bają, iż sam ten gest, tak cudownie, tak szatańsko kobiecy, wprawiał w wibracje ciężkie, wilgotne powie-
trze. Rivière, daleki od poddawania siÄ™ instynktom, nadludzkim wysiÅ‚kiem panujÄ…cy nad nerwami, pozwo-
lił sobie jedynie na zwężenie zrenic, jakby patrzył prosto w słońce. Jeanne odsłoniła następnie tę część cia-
ła, która musiała zapierać dech: pokazała plecy, sławetne plecy zachęcające do pieszczoty. Alexandre wy-
raził słabość jedynie lekkim kaszlem. Zdawał sobie sprawę, że tą rezerwą zachęca Jeanne, by sięgnęła do
zasobów swojej kobiecości, by stała się kobietą, której dotychczas nigdy nie potrafiła w sobie odkryć.
Pewna siebie Jeanne nie potrzebowała już wiele czasu, by obnażyć się do końca, i robiła to z dumą;
duma zdawała się promieniować nawet z czubków piersi niby policzek wymierzony Rose. Nastawiła starą
płytę i tańczyła ze swobodą Judith, złudnej sąsiadki z przeciwka, która dwa lata wcześniej wzbudziła po-
żądanie Alexandre'a, a kiedy marzył o niej, ona okazała się jedynie odbiciem jego małżonki.
W tym momencie Jeanne była równie piękna jak niedostępna kobieta, którą pokochał w swoich
snach. Ona, dawniej tak wstydliwa, tańczyła bez oporów, nie mając żadnych wątpliwości co do swojej
urody, przed mężczyzną, który dostrzegał przede wszystkim jej cechy fizyczne, któremu rzekome nie-
doskonałości - wciąż się przy tym upierała - sprawiały przyjemność, wyraznie pobudzały zmysły, choć
ciągle się przed tym bronił. Każdy objaw osłabienia oporu stanowił triumf Jeanne, pogłębiał szczęście i
dumÄ™ z powodu posiadania takiego ciaÅ‚a. Rivière zwyciężyÅ‚: pokonaÅ‚ Rose, uwolniÅ‚ żonÄ™ od cierpienia, że
nie kocha samej siebie. Uwielbiać swoją drugą połowę - to było właśnie to: pozwolić na takie wyzwolenie,
dopomóc w usunięciu zniewalających ją niepokojów i poczucia winy. Pobudzając Jeanne do zrzucenia tych
pÄ™t, Rivière uznaÅ‚ siÄ™ wreszcie za bardziej godnego uwagi, mniej Å›miesznego, wartego uÅ›cisku, niemal za-
sługującego na jej miłość. Niewątpliwie - powtarzał sobie - kobiety są po to, żeby ulżyć naszej męskiej
R
L
T
kondycji, sprawić, żebyśmy czuli się mniej zagubieni, mniej brudni i strapieni z powodu przynależności do
naszej płci.
Jeanne tańcem wyrażała radość, że Alexandre okazał się takim, jakim pragnęła go widzieć, mężem
udanym, dojrzałym, wyzwolonym z poczucia samotności, czego tak mu brakowało w chwili ich poznania.
Teraz Alexandre przejawiał zainteresowanie mężczyzny spragnionego właśnie jej, ożywionego prawdziwą
rozkoszą współuczestnictwa, zdolnego do tego, by nie rzucać słów w pustkę. Jeanne rozkoszowała się tym,
że ten Alexandre, na którego czekała tak długo, w końcu ją rozbudził, budząc także siebie.
Naturalnie zgwałciła go.
Nazajutrz, kiedy Jeanne otworzyÅ‚a oczy, doznaÅ‚a szoku. Rivière rozkoszowaÅ‚ siÄ™ jeszcze ciepÅ‚em
snu, kiedy ona spostrzegła, że zniknęły dwie cienkie blizny pooperacyjne za uszami Alexandre'a. Doszła
do wniosku, że lekko odstające uszy są naturalne, a to cudowne ciało nie mogło należeć do jej męża!
Kolejne odkrycie tylko utwierdziło ją w tym przekonaniu: delikatna blizna wzdłuż linii kręgosłupa,
jeszcze różowa i miękka w dotyku.
I nagle Jeanne z całą brutalnością uświadomiła sobie, że jej małżonek nigdy nie potrafił kochać się
tak jak wczoraj Rivière; z niepohamowanÄ…, niemal dzikÄ… żądzÄ…, z lekceważeniem wszelkich zasad, z takÄ…
skutecznością w pokonywaniu oporów i dawaniu rozkoszy. Wszystkie improwizowane gesty tej nocy
wskazywały na Octave'a: panowanie nad cudownym płomieniem, radosny błysk w oku, zachęcający do
pozbycia się wstydu, absolutna zuchwałość zawsze na miejscu i owo nieokiełznanie estety, bez którego
miłosne porywy pozostają jedynie pojedynkiem na tępe szable, baletem bez muzyki; Alexandre nie miał
takich zalet, jakie cechowały Octave'a, tych zasobów erotyzmu, które nadają miłości, jej zapachom i
dzwiękom niebiańskiego posmaku.
Jeanne obudziła go i zapytała:
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego?
Kompletnie zaskoczony, jedynie wytrzeszczał oczy, tak pociemniałe, że w tym momencie wyda-
wały się kluczem do całej osobowości; nieruchomo patrzące oczy kazały zapomnieć o pozostałych rysach
twarzy. Po chwili Rivière zauważyÅ‚, że Jeanne ukradkiem zerka na jego uszy. WypowiedziaÅ‚ zdanie, które
zupełnie zbiło ją z tropu, tak bardzo wpadało w jej myśli:
- Zgadza się, moje uszy są takie same, jak były. Musiałem się odnalezć. Odkryć swoje prawdziwe
oblicze.
- Ale nie masz blizn za uszami - rzuciła.
- Co świadczy o postępach chirurgii plastycznej. Kazałem je usunąć.
- A blizna na plecach?
- Wypadek samochodowy w Auckland. Rok w szpitalu, w gorsecie. Dopiero skończyłem rehabilita-
cjÄ™.
R
L
T
Od tej rozmowy Jeanne zaczęła podejrzewać, że to Octave wypożyczył sobie tożsamość jej męża.
W ciągu tych tygodni, kiedy przedstawiał się jako brat Alexandre'a, musiała się przekonywać, że Octave
rzeczywiście istnieje - teraz jednak sytuacja się odwróciła. Upierając się, by przekonać Jeanne, że na-
prawdę jest ojcem jej dzieci - mimo śladów nowozelandzkiego akcentu! - tylko pogłębiał jej wątpliwości.
Ani przez sekundÄ™ nie przypuszczaÅ‚a, że jest obiektem nowego podstÄ™pu Rivière'a, ponieważ ta powraca-
jąca niepewność sprawiła, że pragnęła dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Gdyby chciał rozbudzić w niej
ciekawość, kim właściwie jest, nie mógłby się zabrać do sprawy z większą zręcznością.
Tego popoÅ‚udnia po powrocie do domu zastaÅ‚a rozleniwonego Rivière'a w hamaku pod werandÄ…,
pokonanego przez godziny słońca, wypalonego klimatem. Zamyślony, z wypełnionymi jelitami - bo w tej
szerokości geograficznej niczego się nie trawi, wszystko jełczeje - notował coś w czerwonym zeszycie,
identycznym z tym, któremu Jeanne powierzała kiedyś swoje smutki. Uderzyło ją to podobieństwo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]