X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szona i oszołomiona, niezdolna do riposty, a tymczasem Rivi�re kontynuował:
R
L
T
- Oboje jesteśmy zgodni, że tego wieczoru nic między nami nie zajdzie. Mamy przed sobą długie
życie; zresztą powinniśmy od razu coś zmienić, to znaczy przebrać się. Jestem cały mokry!
- Ja też.
W sypialni trzeba było zrzucić ubranie, nie mogli przecież dłużej siedzieć w mokrym. Rivi�re roze-
brał się szybko ze swobodą człowieka, który wystarczająco lubi swoje ciało, by bez niepokoju oferować je
kobiecie. Patrzyła na niego ukradkiem, zaskoczona, że w ciągu dwóch lat Alexandre tak bardzo poprawił
swoją sylwetkę, wyrzezbił tak męską figurę, która zresztą natychmiast wślizgnęła się do łóżka. Ale czy to
naprawdę był on? Kiedy się rozbierał, zauważyła, że nie stara się być atrakcyjny; Rivi�re istotnie usiłował
ukryć zmysłowość w oschłości i szybkich ruchach, jakby chciał zmniejszyć swoją atrakcyjność. Jeanne z
kolei ociągała się niezręcznie, wahająco, ale potem, czując, że mężczyznę, który ją obserwuje z pewną re-
zerwą, trudno będzie rozpalić, nabrała nagle śmiałości.
Zapalając ostatnią niepalącą się jeszcze lampę - aby podkreślić, że już nie obawia się światła -
Jeanne zsunęła krótkie pareo, które służyło za spódnicę, bez pośpiechu, jakby każda chwila liczyła się
podwójnie. Obnażając swe ciało, po raz pierwszy w życiu eksponowała odzyskane poczucie własnej urody.
A przecież jej nogi nie należały do tych, które umieszcza się na okładkach magazynów, były po prostu
zwyczajnie ładne, nic więcej. Pokazywała je jednak z taką przyjemnością i z taką pewnością, że się podo-
bają, iż sam ten gest, tak cudownie, tak szatańsko kobiecy, wprawiał w wibracje ciężkie, wilgotne powie-
trze. Rivi�re, daleki od poddawania się instynktom, nadludzkim wysiłkiem panujący nad nerwami, pozwo-
lił sobie jedynie na zwężenie zrenic, jakby patrzył prosto w słońce. Jeanne odsłoniła następnie tę część cia-
ła, która musiała zapierać dech: pokazała plecy, sławetne plecy zachęcające do pieszczoty. Alexandre wy-
raził słabość jedynie lekkim kaszlem. Zdawał sobie sprawę, że tą rezerwą zachęca Jeanne, by sięgnęła do
zasobów swojej kobiecości, by stała się kobietą, której dotychczas nigdy nie potrafiła w sobie odkryć.
Pewna siebie Jeanne nie potrzebowała już wiele czasu, by obnażyć się do końca, i robiła to z dumą;
duma zdawała się promieniować nawet z czubków piersi niby policzek wymierzony Rose. Nastawiła starą
płytę i tańczyła ze swobodą Judith, złudnej sąsiadki z przeciwka, która dwa lata wcześniej wzbudziła po-
żądanie Alexandre'a, a kiedy marzył o niej, ona okazała się jedynie odbiciem jego małżonki.
W tym momencie Jeanne była równie piękna jak niedostępna kobieta, którą pokochał w swoich
snach. Ona, dawniej tak wstydliwa, tańczyła bez oporów, nie mając żadnych wątpliwości co do swojej
urody, przed mężczyzną, który dostrzegał przede wszystkim jej cechy fizyczne, któremu rzekome nie-
doskonałości - wciąż się przy tym upierała - sprawiały przyjemność, wyraznie pobudzały zmysły, choć
ciągle się przed tym bronił. Każdy objaw osłabienia oporu stanowił triumf Jeanne, pogłębiał szczęście i
dumę z powodu posiadania takiego ciała. Rivi�re zwyciężył: pokonał Rose, uwolnił żonę od cierpienia, że
nie kocha samej siebie. Uwielbiać swoją drugą połowę - to było właśnie to: pozwolić na takie wyzwolenie,
dopomóc w usunięciu zniewalających ją niepokojów i poczucia winy. Pobudzając Jeanne do zrzucenia tych
pęt, Rivi�re uznał się wreszcie za bardziej godnego uwagi, mniej śmiesznego, wartego uścisku, niemal za-
sługującego na jej miłość. Niewątpliwie - powtarzał sobie - kobiety są po to, żeby ulżyć naszej męskiej
R
L
T
kondycji, sprawić, żebyśmy czuli się mniej zagubieni, mniej brudni i strapieni z powodu przynależności do
naszej płci.
Jeanne tańcem wyrażała radość, że Alexandre okazał się takim, jakim pragnęła go widzieć, mężem
udanym, dojrzałym, wyzwolonym z poczucia samotności, czego tak mu brakowało w chwili ich poznania.
Teraz Alexandre przejawiał zainteresowanie mężczyzny spragnionego właśnie jej, ożywionego prawdziwą
rozkoszą współuczestnictwa, zdolnego do tego, by nie rzucać słów w pustkę. Jeanne rozkoszowała się tym,
że ten Alexandre, na którego czekała tak długo, w końcu ją rozbudził, budząc także siebie.
Naturalnie zgwałciła go.
Nazajutrz, kiedy Jeanne otworzyła oczy, doznała szoku. Rivi�re rozkoszował się jeszcze ciepłem
snu, kiedy ona spostrzegła, że zniknęły dwie cienkie blizny pooperacyjne za uszami Alexandre'a. Doszła
do wniosku, że lekko odstające uszy są naturalne, a to cudowne ciało nie mogło należeć do jej męża!
Kolejne odkrycie tylko utwierdziło ją w tym przekonaniu: delikatna blizna wzdłuż linii kręgosłupa,
jeszcze różowa i miękka w dotyku.
I nagle Jeanne z całą brutalnością uświadomiła sobie, że jej małżonek nigdy nie potrafił kochać się
tak jak wczoraj Rivi�re; z niepohamowaną, niemal dziką żądzą, z lekceważeniem wszelkich zasad, z taką
skutecznością w pokonywaniu oporów i dawaniu rozkoszy. Wszystkie improwizowane gesty tej nocy
wskazywały na Octave'a: panowanie nad cudownym płomieniem, radosny błysk w oku, zachęcający do
pozbycia się wstydu, absolutna zuchwałość zawsze na miejscu i owo nieokiełznanie estety, bez którego
miłosne porywy pozostają jedynie pojedynkiem na tępe szable, baletem bez muzyki; Alexandre nie miał
takich zalet, jakie cechowały Octave'a, tych zasobów erotyzmu, które nadają miłości, jej zapachom i
dzwiękom niebiańskiego posmaku.
Jeanne obudziła go i zapytała:
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego?
Kompletnie zaskoczony, jedynie wytrzeszczał oczy, tak pociemniałe, że w tym momencie wyda-
wały się kluczem do całej osobowości; nieruchomo patrzące oczy kazały zapomnieć o pozostałych rysach
twarzy. Po chwili Rivi�re zauważył, że Jeanne ukradkiem zerka na jego uszy. Wypowiedział zdanie, które
zupełnie zbiło ją z tropu, tak bardzo wpadało w jej myśli:
- Zgadza się, moje uszy są takie same, jak były. Musiałem się odnalezć. Odkryć swoje prawdziwe
oblicze.
- Ale nie masz blizn za uszami - rzuciła.
- Co świadczy o postępach chirurgii plastycznej. Kazałem je usunąć.
- A blizna na plecach?
- Wypadek samochodowy w Auckland. Rok w szpitalu, w gorsecie. Dopiero skończyłem rehabilita-
cję.
R
L
T
Od tej rozmowy Jeanne zaczęła podejrzewać, że to Octave wypożyczył sobie tożsamość jej męża.
W ciągu tych tygodni, kiedy przedstawiał się jako brat Alexandre'a, musiała się przekonywać, że Octave
rzeczywiście istnieje - teraz jednak sytuacja się odwróciła. Upierając się, by przekonać Jeanne, że na-
prawdę jest ojcem jej dzieci - mimo śladów nowozelandzkiego akcentu! - tylko pogłębiał jej wątpliwości.
Ani przez sekundę nie przypuszczała, że jest obiektem nowego podstępu Rivi�re'a, ponieważ ta powraca-
jąca niepewność sprawiła, że pragnęła dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Gdyby chciał rozbudzić w niej
ciekawość, kim właściwie jest, nie mógłby się zabrać do sprawy z większą zręcznością.
Tego popołudnia po powrocie do domu zastała rozleniwonego Rivi�re'a w hamaku pod werandą,
pokonanego przez godziny słońca, wypalonego klimatem. Zamyślony, z wypełnionymi jelitami - bo w tej
szerokości geograficznej niczego się nie trawi, wszystko jełczeje - notował coś w czerwonym zeszycie,
identycznym z tym, któremu Jeanne powierzała kiedyś swoje smutki. Uderzyło ją to podobieństwo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.