[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się otworzyły i do urzędu wkroczył Martin we własnej osobie z Bobem u boku.
Uśmiechnął się do niej czule i pocałował ją w policzek. Napięcie ostatnich
kilku minut opadło z Anny w oka mgnieniu. Wypełnili wspólnie formularze i
zaprowadzono ich do sali ślubów.
Martin wziął Annę za rękę. Jego ciepła silna dłoń oznaczała miłość i
bezpieczeństwo.
- Nie bój się syrenko, przebrniemy jakoś przez to. Ceremonia zakończyła
się słowami: - Może pan teraz pocałować pannę młodą.
Martin pochylił się nad swoją żoną i złożył na jej ustach pierwszy
małżeński pocałunek. - Anno, tak bardzo cię kocham... szepnął. I ja cię
kocham, Martin.
Bob odchrząknął za ich plecami. On także chciał ucałować pannę młodą. I
Lolita złożyła im obojgu najserdeczniejsze życzenia. Wyszli na parking. Bob
zaprosił wszystkich do lokalu, żeby uczcić ten dzień. W jasnym słońcu Anna
podziwiała urodę swej obrączki wysadzanej diamentami i akwamarynami. Nie
uszła też jej uwadze prosta złota obrączka na palcu Martina. Pomyślał o
wszystkim, jest po prostu cudowny.
- Martin - powiedziała do swego męża - dziękuję za perły. Nigdy nie
widziałam równie pięknych. I bardzo mi się podoba moja obrączka! - Dotarli
już do samochodu. Martin otworzył Annie drzwi i poczekał aż usiądzie.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu. - Może pojedziemy do hotelu przebrać
się przed jedzeniem? - zaproponowała Anna.
- Nie! - odmówił stanowczo. - Gdybyśmy teraz pojechali do hotelu, na
pewno byśmy nie dotarli na spotkanie z Bobem i Lolitą. Przyciągnął Annę do
siebie i pocałował ją namiętnie. Jego dłoń powędrowała do piersi. - Chyba
zwariuję przez ciebie. Najchętniej wziąłbym cię tu i teraz. - Przeklął cicho i
ruszył.
RS
73
Anna patrzyła na niego z ukosa... - Ależ się zrobiłeś pruderyjny! Kiedyś
byłeś inny...
Urwała, bo Martin nagle zatrzymał samochód, przewrócił ją na siedzenie i
zaczął namiętnie całować.
- Nie... Martin, co ty wyprawiasz! - Anna próbowała się uwolnić, ale on nie
wypuszczał jej ze swych objęć.
- Nie, nie tutaj, w miejscu publicznym. - Anna zaczęła okładać męża
pięściami, ale zauważyła, że to go jeszcze bardziej podnieca.
- Proszę... - wyjąkała bez tchu.
Martin uśmiechnął się z zadowoleniem i puścił ją. - Może mi pani powie,
pani Marshall, kto tutaj jest pruderyjny? Spojrzenia ich spotkały się i oboje
wybuchnęli śmiechem.
- Wygrałeś - powiedziała Anna poprawiając sukienkę. - Z wiekiem staję się
staroświecka.
- Muszę przyznać, że ja też. W każdym razie nie chciałbym kochać mojej
żony na oczach całego świata.
- Kocham cię, Martin - powiedziała Anna i przytuliła się do niego.
- To wszystko, czego od ciebie chcę - odparł całując ją w czubek nosa.
Bob i Lolita czekali już na nich w małej meksykańskiej restauracji. Przy
stole Anna z podziwem obserwowała Martina, który zjadł ogromną porcję
jedzenie od razu i zamówił repetę. Ona sama nie mogła przełknąć ani kęsa.
- Nie jesteś głodna? - spytał z troską widząc, że Anna nic nie je.
- Nie, ale ty to chyba zawsze masz apetyt, prawda?
- Owszem - Martin przerwał, żeby przełknąć - musisz tylko starać się o to,
aby lodówka była pełna, a nie będziesz miała ze mną żadnych kłopotów.
Anna roześmiała się. Martin pocałował ją czule w usta i uścisnął jej dłoń.
- Pewnie wolicie teraz zostać sami - odezwał się Bob. Uśmiechnął się do
świeżo upieczonych małżonków, Anna spuściła oczy, a Martin pokiwał
twierdząco głową.
Bob i Lolita wypili kawę do końca i pożegnali się.
- Pojedzmy do hotelu - zaproponował Martin.
- Dobrze zgodziła się Anna. Myśl o znalezieniu się z mężem sam na sam w
pokoju hotelowym wprawiła ją w stan niezwykłego podniecenia. Tym razem
będzie na pewno zupełnie inaczej!
Promieniejąc szczęściem weszli objęci do hotelu. Annie wydawało się, że
wszyscy na nich patrzą. Może zresztą naprawdę tak było.
RS
74
W końcu zamknęli za sobą drzwi pokoju Anny. - O Boże, jak to dobrze, że
mamy to już za sobą - oświadczył Martin i padł na najbliższy fotel.
Anna popatrzyła na niego zdezorientowana. Wiec tak myślał o dniu
swojego ślubu? Martin odgadł jej myśli, zerwał się i podszedł do niej.
- yle mnie zrozumiałaś, kochanie! - Objął ją ramieniem.
- Nie wiedziałam, że...
- Bite trzy godziny musiałem odsiedzieć w tej przeklętej restauracji, żeby
wreszcie być z tobą sam na sam! Z moją prześliczną żoną! To były najbardziej
męczące godziny w moim życiu.
Dotknął ustami jej warg, a ona odwzajemniła jego pocałunek. Drżącymi
palcami zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Dłonie Martina gładziły jej ciało.
Zsunął jej suknię z ramion. Potem cofnął się o krok patrząc, jak Anna się
rozbiera. Gdy stanęła przed nim naga - powiedział: - Jesteś najpiękniejszą
kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem, Anno, i jesteś moją żoną!
Rozebrał się szybko. Anna wzięła go za rękę i chciała pociągnąć do łóżka,
ale Martin pokręcił przecząco głową. - Chodz do mnie!
- Ależ nie możemy tak wyjść na korytarz - zawołała Anna z oburzeniem.
W odpowiedzi Martin zaprowadził ją do drzwi w ścianie. Anna znalazła się
w pokoju urządzonym tak, jak jej pokój. Różnił się tylko kolorystyką. Pokój
Martina utrzymany był w tonacji błękitnej. Aoże było równie ogromne, nie
było tylko lustra na suficie.
- Wiesz, że ja nawet nie zauważyłam, że nasze pokoje są połączone? -
roześmiała się.
- Niestety. - Wzruszył ramionami. - Miałem cichą nadzieją, że w nocy
ogarnie cię tęsknota za mną i że przyjdziesz ogrzać się pod moją kołdrą, ale
miałem pecha. - Martin wziął Annę za rękę i zaprowadził do łoża.
Pieszczoty Martina doprowadziły ją do takiego stanu podniecenia, że bała
się, iż nie wytrzyma ich dłużej. Czuła, że on też już jest u kresu. Podała mu się
wyginając swe ciało w łuk. Wszedł w nią silnie, niecierpliwie. Anna odrzuciła
głowę do tyłu i dopasowała się do namiętnego rytmu. W końcu osiągnęli taki
stan ekstazy, jakiego wcześniej nie doświadczyli.
Uspokajali się powoli w swych objęciach. Anna czule gładziła Martina po
plecach. Nagle poczuła, że łzy spływają jej po policzkach.
Martin otarł jej twarz. - Azy, syrenko? Płaczesz z żalu czy ze szczęścia?
- Ze szczęścia - szepnęła Anna i odwróciła zawstydzoną głowę.
- Spójrz na mnie - Martin ujął ją pod brodę i zwrócił ku sobie. Scałował
każdą łzę. Potem położył się na wznak i pociągnął Annę na siebie.
RS
75
- Nie jesteś zmęczony? - spytała przezornie Anna czując, co się święci.
Bursztynowe oczy Martina rozbłysły. - To była tylko przystawka,
najdroższa. Nadal jestem głodny. Ale teraz kolej na panią, pani Marshall.
Uwiedz mnie!
Anna roześmiała się cicho, potem zaczęła go całować delikatnie i czule.
Dużo pózniej Anna leżała obok śpiącego męża. Aagodne światło lampki
nocnej oświetlało słabo jej męża. Patrzyła z miłością na mężczyznę, którego
kochała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •