[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lana pochyliła się i zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu:
- Potrzebuję twojej pomocy.
- A co powiesz na to?
R
L
Lana spojrzała z niechęcią na krótką, bordową sukienkę, ciasno opinającą
uda, i pokręciła głową.
- Nie włożę tego.
Mavis wzruszyła ramionami i odrzuciła sukienkę na rosnący stos na łóżku.
- A ta?
Tylko zerknęła na wściekle pomarańczową welurową szmatkę.
- Nie ma mowy.
Kolejny ciuch powędrował na łóżko.
Beth zapakowała jej tyle różnych strojów, że starczyłoby na rejs dookoła
świata, ale jakoś nie znajdowała wśród nich niczego, co miałaby ochotę włożyć na
siebie dziś wieczorem. No, prawie niczego...
- Może ta? - Mavis wyciągnęła błękitną mini ledwie zakrywającą pośladki i
spojrzała na nią z uznaniem. - Kolor jest cudny.
Podobnie jak sama sukienka, ale wiedziała, że nigdy nie odważy się włożyć
na siebie czegoś tak krótkiego. Chciała wprawdzie dać Zacowi wyrazny znak, po-
kazać, że chce tego samego, co on, ale ten znak byłby zbyt jednoznaczny.
Zachwycona Mavis przymierzyła sukienkę do Lany i aż mlasnęła z zachwytu,
ale stanowcza odraza młodej przyjaciółki sprawiła, że błękitna mini również wylą-
dowała na stosie.
- Niewiele zostało - mruknęła, zaglądając do szafy.
Lana w milczeniu pokiwała głową. Sama wiedziała, co zostało. Przeglądała
ciuchy już co najmniej dziesięć razy, odkąd podjęła tę szaloną decyzję.
I zawsze kończyło się na tej samej sukni - długiej do kostek, jedwabnej, w
cudownym turkusowym kolorze. Dół łagodnie spływał aż do ziemi, podkreślał
krzywiznę bioder i smukłość długich nóg, a obcisły gorset, ozdobiony błyszczący-
mi dżetami, podnosił biust i ciasno opinał talię.
Ta suknia była jak sztandar. Podkreślała jej atuty, stanowiła jasną deklarację,
sprawiała, że kaczątko zamieniało się w łabędzia.
R
L
A jednak z jakichś powodów ociągała się, żeby ją włożyć. Suknia była tak
wspaniała, że Lana obawiała się, czy do niej pasuje.
Słyszała, jak Mavis przesuwa wieszaki i w pewnym momencie usłyszała
gwizd uznania.
- O rety! - Wyjęła wieszak z szafy. - Daję słowo, jeśli tę też odrzucisz, to so-
bie pójdę.
Lana zagryzła wargę i pociągnęła nerwowo za jeden ze swobodnie opadają-
cych loków, które Mavis pozostawiła wokół jej twarzy. Upięła kunsztowną fryzurę
i teraz spoglądała z niesmakiem, jak Lana obchodzi się z nią bez należytego sza-
cunku.
- I co ty na to?
- Ale...
- %7ładnych ale - żachnęła się przyjaciółka.
- Ta jest najlepsza. - Przymierzyła suknię do niej.
- Po prostu idealna. Powinnaś wiedzieć, jak doskonale ten kolor pasuje do
twoich oczu. Jak ten twój facet cię zobaczy, sam nie będzie wiedział, co go trafiło -
zakończyła ze śmiechem.
Tylko to naprawdę się liczyło. Co pomyśli Zac. Jak zareaguje. Czy właściwie
odczyta informację, którą chciała mu przekazać.
Wyobrażała sobie, jaki będzie miał wyraz twarzy, gdy ujrzy ją w tej niesa-
mowitej sukience, i powoli zdjęła ją z wieszaka.
Mavis z westchnieniem ulgi przyjęła jej aprobatę i pomogła zasunąć suwak.
Kiedy wszystko było gotowe, Lana odetchnęła głęboko, po czym spojrzała w
lustro. Oczy rozszerzyły jej się ze zdumienia na widok przemiany, która w niej za-
szła. Gorset sprawił, że biust podniósł się i urósł o kilka numerów. No, jeśli to nie
będzie deklaracja, to nic już nie pomoże.
- Obróć się, dziewczyno - zażądała Mavis. - Niech cię obejrzę. - Zrobiła to i
zobaczyła, jak usta przyjaciółki otwierają się z podziwu. - Jesteś piękna.
R
L
- Nie bądz taka zaskoczona! - zakpiła Lana.
- Daj spokój. - Mavis machnęła ręką. - Za stara jestem na puste komplementy.
Chodzi mi o to, że nigdy nie widziałam cię takiej... Zwykle nosisz...
- Rozumiem. - Uspokajająco poklepała starszą panią po ręce. - Z modą jestem
trochę na bakier i zwykle nie zawracam sobie głowy makijażem.
- Nie musisz, jesteś urocza i bez tego!
Lana podeszła do lustra i obejrzała się ze wszystkich stron.
- Muszę jednak przyznać, że dziś dokonałaś cudu.
Lekki makijaż podkreślał oczy, podkład tworzył iluzję doskonałej skóry, a
usta muśnięte pomadką nabrały głębokiej barwy.
- Ten makijaż tylko podkreśla twoje naturalne atuty - broniła się Mavis, wy-
szukując dla niej odpowiednie buty. - Włóż te. I nie zdejmuj, bo wszyscy zamieni-
my się w dynie! - zachichotała.
Lana uśmiechnęła się, ale nic nie powiedziała. Rzeczywiście czuła się odmie-
niona jak Kopciuszek. Wsunęła stopy w urocze pantofelki na wysokim obcasie,
rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro i obróciła się w miejscu na próbę.
Szmaragdowy jedwab przylegał do ciała jak druga skóra, piękny, nasycony
kolor sprawiał, że w oczach błyszczały zielonkawe refleksy. Dla kobiety, która
nigdy w życiu nie czuła się piękna, nic nie mogło oddać magii tej chwili.
- Wyskoczy z butów, skarbie. Zobaczysz.
Jeśli już miał z czegoś wyskakiwać, to niekoniecznie z butów, ale tego nie
chciała mówić na głos, choć domyślny uśmiech Mavis podpowiadał, że jej myśli
idą w tym samym kierunku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •