[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Siedział przed nią i przemawiał niczym sędzia sądu
ostatecznego.
55
R S
Miała ochotę wykrzyczeć na całe gardło, co myśli o jego
uwagach, ale już dawno zrozumiała, że milczenie zapewnia
prywatność, a za prywatnością tęskniła tak samo mocno jak za
prawdziwą przyjaznią i miłością. Ludzie nudzili się, jeżeli nie mogli
się niczego o tobie dowiedzieć i zostawiali cię w spokoju. Zdradzenie
czegokolwiek o sobie mogło wzmóc zainteresowanie mediów, a nie
chciałaby za nic przeżywać tego ponownie.
- Robienie różnych rzeczy dla zabawy to przywilej bogatych, nie
wiedziałeś? - nie potrafiła powstrzymać się od drwin.
Odstawiła szklankę i stanęła przy relingu. Miasteczka na stoku
nie było już widać, po horyzont ciemniały zalesione stoki górskie,
zamglone i tajemnicze.
- Nie wiem, czy bym tego chciał - powiedział.
- Każdy by chciał - odparła z przekonaniem - kto twierdzi
inaczej, jest szaleńcem albo kłamcą.
Wiatr targał jej włosy, sukienka zsunęła się z jednego ramienia,
odsłaniając jasną skórę. Kane wprost nie mógł oderwać od niej
wzroku. Był z Sophie, kiedy kupowała tę sukienkę na Jamajce, ale
chociaż była piękna i bardzo kobieca, nigdy nie wyglądała w niej tak
dobrze jak Shannon. W tej dziewczynie było coś specjalnego, co
przepełniało go sprzecznymi uczuciami i nieustająco groziło utratą
opanowania.
- Jesteś bardzo cyniczna, wiesz?
Odwróciła się do niego, powiewające frędzle sukienki odsłoniły
jedwabiste uda, piersi zafalowały łagodnie pod cienkim materiałem.
56
R S
- Już to kiedyś słyszałam.
Z trudem oderwał wzrok od jej kuszących krągłości.
- A co się stało z twoim chłopakiem? - to pytanie nurtowało go,
odkąd spotkali się w Las Ramblas.
- Chłopakiem? - powtórzyła z wahaniem.
- Tym, z którym zamieszkałaś.
- Zamieszkałam... - przerwała, marszcząc brwi.
Po co udawała, że nie rozumie? Starał się nie dać wyprowadzić z
równowagi.
- Tylu ich było, że nie pamiętasz? - burknął.
- Mówię o tym, który był taki ważny, że zostawiłaś dla niego
swoje mieszkanie we Włoszech.
- Ach, to Piers! - przez moment wydawało się, że powie coś
jeszcze. - Byliśmy razem w Peru - dodała tylko.
Nie umiałaby mu teraz wyjaśnić, że nigdy nie żyła z Piersem, że
to właśnie on i jego żona pomogli jej, kiedy uciekła z Anglii, ścigana
przez dziennikarzy, pomogli nie tylko przetrwać, ale i odzyskać
szacunek dla samej siebie.
- A gdzie jest teraz drogi Piers?
Obrazliwy ton sprawił, że natychmiast przyjęła postawę
obronną. Nie da mu satysfakcji poznania prawdy.
- Każde z nas poszło swoją drogą - odparła nonszalancko,
wzruszając ramionami.
57
R S
- Naturalnie. - Dopił swojego drinka i odstawił szklankę. -
Biedny Piers - rzucił, wstając. Prawie mi go żal, tak łatwo został
zapomniany. Czy ty w ogóle pamiętasz któregoś z nich?
- Ciebie pamiętam - mruknęła bez zastanowienia.
Chmura przesłoniła słońce, okrywając cieniem jego twarz.
- Czy mam się czuć zaszczycony?
Nie rozumiał jej, ale też nie zrobiła nic, by mu to ułatwić.
Dlaczego jednak miałaby się o to starać? Był wystarczająco
inteligentny i przenikliwy, by móc ją właściwie ocenić, a ona bardzo
chciała, żeby w końcu ktoś dał jej szansę. Czy już zawsze wszyscy z
nim na czele będą ją oceniali po tym, co tak okrutnie i mylnie pisała o
niej prasa?
Zapragnęła przynajmniej wyjaśnić wątpliwość, która nurtowała
ją od poprzedniego wieczoru.
- Ta dziewczyna, do której należy sukienka... czy ona dużo dla
ciebie znaczy?
- Bardzo dużo - odpowiedział bez wahania, a żołądek Shannon
zacisnął się boleśnie.
- Ożenisz się z nią?
Jak mogła zadać mu podobne pytanie!
- Ożenić się? - parsknął śmiechem, pokazując białe i mocne
zęby. - Nie - mruknął z głębokim przekonaniem, sprawdzając coś na
tablicy przyrządów. - Nie mam zamiaru się z nią żenić. Dlaczego
pytasz? - Zgarbiony nad kontrolkami, popatrzył na nią zagadkowo. -
58
R S
Jeżeli liczysz, że zostanę twoją następną ofiarą, to raczej o tym
zapomnij.
Znów ją ugodził boleśnie. Nie chciała dać po sobie poznać, jak
bardzo. Zniknęła w kabinie.
Po południu pogoda zmieniła się na szkwałową. Wzrosła siła i
prędkość wiatru, morze było wzburzone, przelewające się przez
pokład fale zapędziły ich do kabin, a Kane był zmuszony stanąć
bezpiecznie na kotwicy wcześniej, niż zamierzał.
Kiedy po zacumowaniu wszedł do salonu, Shannon wstała,
zanim zdążył usiąść obok niej na kanapie. Usiłowała umknąć, ale
złapał ją za nadgarstek.
- Hej, rozluznij się trochę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]