[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stopą w takt muzyki. Sten objął ramieniem siedzącego obok Johana, który
wprawdzie bawił się guzikami, ale z pewnością słuchał gry matki. I podnosił
wzrok, gdy Birgit się myliła. Elsine leżała w kołysce koło Hannah. Gaworzyła
coś wesoło, a potem zasnęła. W salonie zapanował idylliczny nastrój.
Flemming myślał ciepło o Hannah, która zorganizowała ten koncert.
- Teraz twoja kolej, Hannah. - Birgit podniosła się ze stołka, - Od razu czuję,
że dawno nie grałam - zaśmiała się. - Ale chyba nie myliłam się tak dużo.
- Aadnie grałaś, mamo. - Johan pochwalił matkę, rozglądając się
jednocześnie za ciasteczkami. Ale nie ośmielił się zapytać, czy może dostać
jedno, skoro nikt z dorosłych nie jadł.
- Posłuchamy jeszcze Hannah, a potem zjemy - powiedziała Birgit,
zauważywszy spojrzenie synka.
- Nie tak łatwo grać po tobie, ciociu. - Hannah znalazła swoje nuty i usiadła.
- Przede mną jeszcze wiele lat ćwiczeń, zanim ci dorównam.
Hannah uderzyła na próbę w klawisze. I zagrała krótkiego menueta, a potem
sonatę. Wiedziała, że tempo powinno być nieco żywsze, ale do tego potrzeba
treningu. Na razie starała się grać bezbłędnie.
- Zrobiłaś ogromne postępy w tak krótkim czasie - pochwalił ją Sten, gdy
skończyła. - Mam nadzieję, że Fabian zadba o to, żebyś miała w domu szpinet.
- Albo klawesyn - rzuciła Birgit. - Ma chyba łagodniejsze brzmienie.
- Albo klawikord - dodał Flemming. - Organista w Roskilde ćwiczy w domu
na klawikordzie.
- Mnie wystarczy szpinet - zaśmiała się Hannah. - Muszę opanować ten
instrument, zanim zacznę myśleć o kolejnym - dodała, choć w głębi duszy
marzyła o klawesynie, który słyszała kiedyś podczas koncertu w Kopenhadze,
na który zaprosił ich Sten.
- Bardzo proszę, Johan. Teraz możesz się poczęstować. Chłopczyk nie dał
się dwa razy prosić, od razu sięgnął po ciastko. A potem talerz krążył dokoła.
Rodzina siedziała na zielonej sofie i fotelach. Było dużo śmiechu, gdy Hannah
zapytała, czy Flemming nie gra na jakimś instrumencie.
- O tak, jestem mistrzem wielu instrumentów - odparł żartobliwie. - Noży i
skalpeli. Strzykawek i tym podobnych rzeczy.
- To nie brzmi najlepiej - stwierdziła Birgit, przykrywając śpiącą Elsine. -
No chyba, żebyś zaczął na tym wybijać rytm.
- Nie myślałaś nigdy o tym, że Sorholm mogłoby być wspaniałym miejscem
koncertowym? - zapytała Hannah, spoglądając na ciotkę z zapałem. - W obu
salonach można by organizować koncerty.
Sten uniósł brwi i spojrzał na Birgit pytająco. Uważał, że to dobry pomysł.
Birgit miałaby zajęcie, gdy bliznięta już wyjadą.
- Małe koncerty dla przyjaciół i znajomych. - Sten skinął głową z uznaniem.
Hannah była naprawdę pomysłowa.
- Chyba masz rację. - Birgit ugryzła ciastko i spojrzała na synka. - A co ty
powiesz, młody człowieku? Zorganizujemy tu koncert?
Johan był bardziej zajęty słodyczami niż muzyką, więc tylko wzruszył
ramionami. Nie lubił siedzieć długo w jednym miejscu. Ale lubił gości, bo
wówczas ktoś go ciągle zagadywał.
- Jesień to znakomita pora na kameralne koncerty domowe - stwierdził Sten.
Birgit od razu zaczęła się zastanawiać, jakich muzyków zaprosi. To może
być pasjonujące zajęcie.
- Zorientuję się latem, kogo możemy zaprosić. - Birgit klasnęła w dłonie i
spojrzała na Knuta. - Ale najwyższy czas, żebyśmy posłuchali skrzypiec. To
będzie wspaniałe zakończenie.
Knut zerwał się i sięgnął po instrument. Nastroił go, podkręcił smyczek.
Oparł brodę na skrzypcach i usiadł na szerokim parapecie. Po chwili łagodne
dzwięki wypełniły cały salon.
Johan zeskoczył na podłogę i stukał nóżką do taktu. Knut zaczął powoli, ale
zwiększał tempo. Grał z zamkniętymi oczami i z uśmiechem na twarzy.
Kucharka i służące stanęły w holu, żeby posłuchać. Ogrodnik podszedł bliżej
domu pod byle pretekstem, zarządca znalazł sobie jakieś zajęcie na schodach.
Wszyscy wsłuchiwali się w muzykę płynącą z salonu. Służba wiedziała już, że
Knut ma opuścić Sorholm i że może po raz ostatni słyszą jego grę, która
sprawiła im tyle radości.
Ale gdy wybrzmiały ostatnie dzwięki, hol natychmiast opustoszał. Służące
się rozbiegły, kucharka wróciła do kuchni, ogrodnik do ogrodu, a zarządca
zostawił dywan na schodach w spokoju.
Rozdział siódmy
W ostatnią sobotę marca w stajniach w Sorholm zrobiło się ciasno. Birgit
zaprosiła mnóstwo gości. Przyjechali z Kopenhagi, z Ringsted, z Holbask, z
Holmegard, z Ledreborg. Niektórzy zjawili się parę dni przed terminem
przyjęcia. Wszyscy byli serdecznie witani.
Przez całą sobotę było szaro i wilgotno. Można było zapomnieć o tańcach
przy otwartych oknach i drzwiach. Birgit była, jak zwykle zresztą, bardzo
zadowolona z dekoracji stołów, o którą zadbała Hannah. Tego wieczoru
Hannah i Knut mieli być jednak zwolnieni ze wszystkich obowiązków. To było
ich święto i dlatego cała służba została pouczona, by ze wszystkim zwracać się
tylko do Birgit albo do Stena.
Stajenni mieli pełne ręce roboty z przyjmowaniem koni i powozów. Służące
biegały tam i z powrotem, wieszając płaszcze i peleryny, kelnerzy dbali o to, by
każdy został przywitany pełnym kieliszkiem. Służba lubiła takie wieczory,
pełne życia i gwaru.
Knut i Hannah wielu znajomych Birgit i Stena spotkali po raz pierwszy.
Wiele opowiadali o Norwegii i Hemsedal, bo wszyscy chcieli wiedzieć, jak
wygląda życie w górskiej zagrodzie. Jednak mało kto rozumiał różnicę między
życiem w duńskim dworze i norweskim górskim gospodarstwie. W końcu
rozmowa zeszła na pogodę i klimat.
Jedna z dam popchnęła do przodu młodą dziewczynę.
- To moja córka - powiedziała do Knuta, pożerając go niemal wzrokiem. -
Zwietnie mówi po francusku.
Hannah uśmiechnęła się pod nosem i dyskretnie wycofała. Dołączyła do
grupki swoich rówieśniczek. Okazało się, że jedna z nich miała wujów, którzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]