[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ręce, a potem możesz obejrzeć prezenty.
Stosunki Kaede z najmłodszą siostrą nadal były burzliwe. W cichości ducha
sądziła, że Ai i Ayame zanadto rozpieściły małą; miała nadzieję, że nakłoni ojca, by
udzielał jej nauk, wyczuwając, że dziewczynka potrzebuje pracy oraz dyscypliny.
Mimo chęci sama nie mogła się tym zająć brakowało jej czasu, a nade wszystko
cierpliwości. Była to kolejna rzecz, nad którą musiała się zastanowić podczas długich
zimowych miesięcy.
Skarcona Hana uciekła z płaczem do kuchni.
Pójdę do niej zaoferowała Ai.
Co za upór! poskarżyła się Kaede Shizuce. Jaki los ją czeka? Jest taka
piękna i taka samowolna.
Shizuka spojrzała na nią kpiąco, lecz nie odpowiedziała.
Co? zapytała Kaede. O co ci chodzi? Jest taka jak ty, panienko.
Już mi to mówiłaś. Ale ma o wiele więcej szczęścia.
Kaede umilkła, myśląc o różnicy między nimi ona w wieku Hany już od dwóch lat
przebywała sama w zamku Noguchi. Być może zazdrościła siostrze i dlatego
okazywała jej zniecierpliwienie, niemniej Hana naprawdę biegała samopas,
niekontrolowana przez nikogo.
Z westchnieniem spojrzała na piękne stroje, pragnąc poczuć na skórze miękki
dotyk jedwabiu. Poprosiła Shizukę, by przyniosła lustro, po czym uniosła starszą
szatę do twarzy, by zobaczyć na jej tle swoje włosy. Choć nie przyznała się do tego,
podarunki zrobiły na niej ogromne wrażenie; pochlebiało jej zainteresowanie pana
Fujiwary. Powiedział, że go zaintrygowała, lecz on zaintrygował ją nie mniej.
Na przedstawienie u pana Fujiwary, dokąd wybierała się z ojcem, Shizuką i Ai,
przywdziała szatę starszą, jej zdaniem stosowniejszą na pózną jesień. Zaproszono
ich także na nocleg, gdyż widowisko pod pełnym księżycem mogło przeciągnąć się
do pózna. Hana, która rozpaczliwie pragnęła jechać z nimi, obraziła się i, nadąsana,
nawet nie przyszła się pożegnać. Kaede żałowała, że również ojciec nie został w
domu; martwiła ją jego nieprzewidywalność, ponadto obawiała się, że w towarzystwie
ściągnie na siebie jeszcze większy wstyd. On jednak, ogromnie połechtany
zaproszeniem, nie dał sobie wyperswadować wizyty.
Aktorzy, wśród nich Mamoru, pokazali Kijankę. Przedstawienie głęboko poruszyło
Kaede; kiedy była tu ostatnio, Mamoru przyjrzał się jej dokładniej, niż przypuszczała,
i teraz miała przed sobą własny wizerunek: widziała swoje ruchy, słyszała swój głos,
wzdychający: Jesienny wiatr opowiada o wyziębłej miłości , patrzyła, jak żona z
wolna traci zmysły, czekając powrotu męża. Słowa chóru przeszyły ją niczym igła:
Blask księżyca, szum wiatru, szron lśniący w bladym świetle mrożą serce;
kijanka klekocze i nocny wiatr zawodzi .
Azy napłynęły jej do oczu; zalała ją fala samotności i tęsknoty, płynąca od kobiety
na scenie, dla której przecież była wzorem. Nie dalej niż w zeszłym tygodniu
pomagała Ayame
trzepać kijanką jedwabne szaty, aby oczyścić je i zmiękczyć. Nawet ojciec zwrócił
uwagę na ów monotonny klekot, mówiąc, że jest to jeden z najsilniej działających na
wyobraznię odgłosów jesieni. Sztuka sprawiła, że Kaede poczuła się bezbronna i
boleśnie, rozpaczliwie zatęskniła za Takeo. Jeśli nie mogła z nim być, wolała umrzeć.
Lecz choć pękało jej serce, pojęła, że musi żyć, żyć dla dziecka, i poczuła w sobie
jego pierwsze, wodniste poruszenie.
Ogromny księżyc dziesiątego miesiąca rozsiewał nad sceną zimny blask. Dym z
rozpalonych kociołków wędrował z wolna ku niebu. Ucichły miękkie uderzenia
bębnów. Grupka widzów siedziała urzeczona, owładnięta urodą księżyca i siłą
ukazanych emocji.
Gdy przedstawienie się skończyło, Shizuka i Ai udały się do swego pokoju, Kaede
natomiast, ku jej zdumieniu, pan Fujiwara zaprosił, by towarzyszyła mężczyznom,
którzy zostali, aby pić wino i jeść egzotyczne przysmaki: grzyby, kraby lądowe,
marynowane kasztany i maleńkie kalmary, przywożone w słomie i lodzie z dalekiego
wybrzeża. Wkrótce, zdjąwszy maski, dołączyli do nich aktorzy. Pan Fujiwara wyraził
im uznanie i wręczył podarunki, pózniej zaś, kiedy wino rozluzniło języki i hałas zrobił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]