[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej buzi nie dostrzegł już śladu wewnętrznej radości, jaka rozświetlała ją
jeszcze tego ranka w domku ciotki Kate. Ale Matylda nie wyglądała też
na smutną. Doktor musiał przyznać, że wprawdzie nie była pięknością,
ale miała w sobie jakiś magiczny spokój, który udzielał się i jemu.
Gdy wychodzili ze sklepu, wziął od niej torby i pierwszy ruszył w
stronę domu. Chciał zaprosić ją do salonu, ale od razu uprzedziła, że
zostanie tylko parÄ™ minut.
Nie chcę panu przeszkadzać powiedziała, a on nie zareagował.
Zaraz też do holu weszła pani Inch.
Dzień dobry, panienko! zawołała. Wygląda pani jak okaz
zdrowia, aż miło popatrzeć.
Zwięte słowa dodała Kitty, i po chwili obie kobiety obracały
MatyldÄ™ na wszystkie strony, prawiÄ…c jej komplementy.
Pani Inch, czy możemy dzisiaj zjeść trochę wcześniej? zapytał
doktor. Panna Paige spieszy siÄ™ do domu.
Oczywiście. Proszę mi dać dziesięć minut.
W salonie, gdy obydwoje usiedli wygodnie przy kominku, Matylda
odważyła się powiedzieć, że wolałaby nie zostawać na lunchu. Henry
przyjrzał się jej z uwagą, a potem znienacka uśmiechnął się i powiedział:
Pracujemy ze sobą już tak długo, że chyba najwyższa pora,
żebyśmy się lepiej poznali.
Dlaczego?
Bo jeśli się oboje trochę postaramy, to może się polubimy. Nie taką
odpowiedz pragnęła usłyszeć. Zastanowiła się, co by zrobił, gdyby tak po
prostu powiedziała mu, że go kocha. %7łe zakochała się w nim od
pierwszego wejrzenia. Pewnie wyrzuciłby mnie z pracy, pomyślała.
Dlaczego się pani uśmiecha?
Och, cieszę się, że wracam do pracy. Proszę mi powiedzieć, co
słychać w przychodni.
Gładko przyjął zmianę tematu. Rozmawiali więc oficjalnie, jak
pracodawca ze swoją pracownicą. Dopiero podczas lunchu, do którego
podano wino, Matylda się rozluzniła. Odrobina alkoholu pomogła
wydobyć jej prawdziwą, wesołą naturę.
Patrząc na jej ożywioną twarz i słuchając przyjemnego głosu, Henry
poczuł nagle coś, czego nawet nie umiał nazwać. Tłumaczył sobie, że to
tylko współczucie, ale wiedział, że okłamuje samego siebie. Matylda była
osobą, która ani nie wymagała, ani nie potrzebowała litości.
ROZDZIAA SZÓSTY
Po lunchu odwiózł Matyldę do domu, ale tym razem nie wchodził do
środka. Na szczęście, bo gdyby to zrobił, byłby świadkiem kolejnej sceny
w wykonaniu pani Paige.
Dlaczego po zakupach nie wróciłaś prosto do domu? Matyldo,
przestań być taką straszną egoistką! Przecież ja i ojciec nie mieliśmy nic
do jedzenia! natarła na Matyldę, gdy tylko ta przekroczyła próg.
Przecież doktor uprzedził mamę, że na chwilę do niego wstąpię
tłumaczyła Matylda łagodnie. Czy kiedy mnie nie było, nie chodziła
mama w ogóle do sklepu?
Oczywiście, że nie! A co, miałam zarazić się grypą? Pani Paige
była święcie oburzona. Dzwoniłam do sklepu i prosiłam o dostawę do
domu. Powiedziałam pani Simpkins, że uregulujemy rachunki, jak
wrócisz.
Mamo, przecież ojciec daje mamie pieniądze na życie. Co się z nimi
dzieje?
A co to ma znaczyć?! Czyżbyś miała czelność mnie krytykować?
Nie wiesz, że za te nędzne gorsze, które daje mi ojciec, muszę wykarmić
trzy gęby?!
Nie trzy, tylko dwie. Przecież ja na siebie zarabiam.
A co ze mną? Pani Paige uderzyła w żałosne tony. Czy mnie już
nic się nie należy? Nie mam tu żadnych znajomych, nie dzieje się nic
ciekawego...
Matylda usiłowała przypomnieć matce, że przecież regularnie spotka
się z panią Milton, chodzi z nią na brydża, niedługo będzie pomagała
przy organizowaniu świątecznego kiermaszu. Niestety, pani Paige nie
chciała jej słuchać.
Pójdę się położyć powiedziała płaczliwie. Przez to twoje
gadanie rozbolała mnie głowa. Naprawdę zaczynam żałować, że już
wróciłaś.
Matylda jakoś przełknęła tę uwagę. Kiedy pózniej poszła
porozmawiać z ojcem, ten kolejny raz zapewnił ją, że bardzo się cieszy z
jej powrotu.
Mamie było bardzo ciężko samej biadał pastor. Chciałbym jej to
jakoś wynagrodzić i na przykład wysłać ją na krótkie wakacje. Tak
bardzo tęskni do swoich dawnych przyjaciół.
Nie martw się, tato. Może wspólnymi siłami uda nam się
wygospodarować jakieś pieniądze pocieszyła go Matylda. Podróż nie
będzie droga. To w końcu tylko autobus do Taunton i pociąg.
Niezupełnie westchnął pastor. Przecież mama musi mieć
pieniądze na własne wydatki. Nie puszczę jej z gołymi rękami. A tu
masz, jeszcze te rachunki! Przez chwilę bezradnie przekładał papiery
na biurku. Ten trzeba zapłacić jeszcze w tym tygodniu. Wesz, Matyldo,
zupełnie nie kontroluję, na co idą pieniądze. Chyba kiepski ze mnie
menadżer.
Nie mów tak, tato. Po prostu musimy przywyknąć do życia na
niższym poziomie.
Wzięła od ojca rachunek i tknięta przeczuciem, zapytała, czy są
jeszcze inne płatności do uregulowania. Okazało się, że całkiem sporo.
Matka nie wspomniała słowem, że nie zapłaciła za mleko, mięso i
gazety, które dostarczano do domu.
Zajmiemy się tym, ojcze powiedziała lekko. I na pewno uda nam
się wysłać mamę do przyjaciół.
Gdy spojrzał na nią z powątpiewaniem, dodała szybko:
Nie mam żadnych pilnych wydatków, więc możemy wykorzystać
moją przyszłą tygodniówkę.
Po chwili przypomniała sobie, że przecież zbliżają się święta. Trzeba
będzie kupić prezenty, kartki pocztowe, jedzenie... Jeśli jednak wyjazd
ma udobruchać panią Paige, warto jest poświęcić na ten cel choćby całą
wypłatę.
W poniedziałek rano z przyjemnością wróciła do pracy. Pacjenci witali
ją serdecznie i cieszyli się, że jest już zdrowa. Tylko doktor zachowa!
swój zwykły dystans. Najpierw przywitał się z nią niemal oschle, a po
skończeniu przyjęć miał jej do powiedzenia tylko tyle, że jedzie do
Taunton, więc prosi, by zamknęła przychodnię.
Pani Inch zaraz przyniesie kawę rzucił zamiast do widzenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]