[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ściany były pokryte boazerią, pośrodku królował
prostokątny stół z mahoniu, a z boku piękny kredens z
łukowato wygiętymi drzwiczkami.
Wokół stołu stało osiem krzeseł z wyplatanymi
oparciami, lecz nakryto do posiłku tylko na jednym
końcu. Usiedli naprzeciwko siebie i jedli lunch
składający się z chłodnika, kurczęcia na zimno, sałaty
oraz malin z bitą śmietaną. Pili Chablis, a potem
przeszli na taras, aby wypić kawę.
Wracając pózniej myślami do tego dnia Beatrice nie
mogła sobie przypomnieć, o czym rozmawiali, ale
pamiętała, \e cieszyła się ka\dą chwilą.
Następnie wyciągnięta na kołyszącym się hamaku
w cienistym zakÄ…tku ogrodu, z doktorem le\Ä…cym na
trawie koło niej zapadła w jakiś sen na jawie.
Mieszkanie w takim uroczym domu byłoby rozkoszą,
ale gdy próbowała wkomponować w ten obraz Colina,
stwierdziła, \e on tu nie pasuje.
Musi o nim zapomnieć. Mo\e łatwiej by się jej to
udało, gdyby wyjechała na tydzień lub dwa?
- Spróbuję zgadnąć - zamruczał doktor, patrząc na
nią spod przymkniętych powiek - Colin...
- No tak, częściowo. Nic na to nie poradzę, choć
naprawdę próbuję. Będzie lepiej, gdy on wyjedzie.
Przekręciła się tak, aby go lepiej widzieć.
- Oliver, powiedz, będzie lepiej, prawda?
- Oczywiście - nie zapominaj, \e jestem twoim
przyjacielem, Beatrice.
SPOTKANIE NA WZGÓRZU
75
- Nie zapomnę. Czy Ella ci powiedziała, \e zamierza
wyjść za ciebie za mą\, kiedy dorośnie? Wejdziesz do
rodziny,
- Miła świadomość, ale szkoda, \e za pięć lat będę
ju\ blisko czterdziestki. Wyobra\am sobie, \e do tego
czasu Ella zmieni zdanie. To miłe dziecko.
- A ty masz rodzeństwo?
- Cztery siostry, wszystkie zamÄ™\ne i dzieciate,
oraz młodszego brata, który pracuje na północy, w
Edynburgu i właśnie zaręczył się z bardzo ładną
pielęgniarką.
- A więc ty jesteś jedyny, który... - zaczęła Beatrice
i zarumieniła się. - Przepraszam, nie miałam zamiaru
być wścibską.
- ... który się nie o\enił - dokończył za nią.
- Chocia\ wydaje mi się, \e zrobię to w niedługim
czasie.
Miała ochotę usłyszeć o tym coś więcej, ale on
zaczął mówić o ogrodzie i o planach robót na najbli\szą
jesień.
Nie było to wyrazne danie po nosie, ale prawie
- pomyślała, podczas gdy rozmawiali o krzewach
i kwiatach - muszę bardziej uwa\ać na to, co mówię.
Zaraz potem był podwieczorek - kanapki, ciasto z
owocami, herbata w srebrnym dzbanku - wszystko
przyniesione przez Jenningsa i młodą dziewczynę,
która ustawiła obok nich rozkładany stolik.
Beatrice, zajadając ciasto, zastanawiała się nad
bezpiecznym tematem do rozmowy.
- Miałeś ju\ urlop w tym roku? - spytała.
- Tak, na wiosnę. Byłem na Maderze, to świetne
miejsce do spacerów. To, kiedy wezmę następny
tydzień, zale\y od kilku spraw. A ty?
- O, ja nie sądzę, \ebym mogła. Mam nadzieję, \e
mama pojedzie gdzieÅ› z ojcem w jakieÅ› spokojne
miejsce, jak tylko on uwierzy, \e praktyka pozostanie
76 SPOTKANIE NA WZGÓRZU
jego własnością; wiesz, co mam na myśli? I \e pan
Sharpe dla sobie radÄ™.
- A więc dom będzie pusty. A ty i Knotty będziecie
mieli dość czasu, \eby ka\dego ranka wspinać się na
wzgórze, gdy wam tylko przyjdzie ochota.
Weszli znów do domu, gdzie Oliver pokazał jej
bibliotekę i zachęcał, aby sobie coś wybrała do czytania.
Zdecydowała się na historię hrabstwa Dorset w bardzo
starym wydaniu i ksią\kę o wyspach Grecji. Niedługo
po obiedzie odwiózł ją do domu i spędził około
dziesięciu minut na pogawędce z jej rodzicami.
Uśmiechnął się mile, gdy mu dziękowała za uroczy
dzień, ale ku jej pewnemu rozczarowaniu nie za-
proponował jej, \eby to jeszcze kiedyś powtórzyć.
Pózniej myśląc o tym musiała przyznać, \e jeśli ma
się niedługo o\enić, jego przyszła \ona mogłaby być z
tego niezadowolona.
Colin siedział w salonie, kiedy weszli do domu, ale
przywitał ich z uśmiechem, zrobił jakąś uwagę o
pogodzie i wyniósł się z dobrą miną.
- Mo\e pogodził się w końcu z myślą o odjezdzie
- pomyślała Beatrice i zapomniała o nim zupełnie,
opowiadając matce, jak spędziła dzień, a potem poszła
do swego pokoju zadowolona i szczęśliwa. Jednak
tu\ przed zaśnięciem uświadomiła sobie, \e na dnie
tego uczucia jest jakaÅ› domieszka \alu.
ROZDZIAA PITY
Przez następnych kilka dni Beatrice udawało się
unikać sam na sam z Cołinem, głównie dzięki temu,
\e ojciec jej brał coraz \ywszy udział w zajęciach
związanych z praktyką. A kiedy nadszedł dzień jego
odjazdu, Beatrice była przyjemnie zdziwiona, \e nie
robił \adnych aluzji do dalszych spotkań z nią, lecz
po\egnał się ze wszystkimi w przyjacielski sposób,
wsiadł w swój sportowy samochód i odjechał.
- Muszę powiedzieć - zauwa\yła pani Browning
- \e jego wyjazd sprawił mi du\ą ulgę. Twój ojciec nie
był zadowolony z jego obecności. Niby dobrze
pracował, ale miało się wra\enie, \e coś knuje. Bardzo
mu zale\ało na wejściu do spółki, choć nie mógł się
spodziewać, \e go przyjmiemy bez \adnego wkładu.
Poza tym jest młody, kilka lat pracy na stanowisku
asystenta dobrze mu zrobi.
Ujęła Beatrice za rękę: - Zastanawiam się, kiedy
znów zobaczymy Olivera. Jest tak zapracowany, ale
mo\e znajdzie wolną chwilę, aby do nas zajrzeć, w
drodze do domu. Jakie to dziwne, \e mieszka tak
Misko nas. Jego dom jest na pewno uroczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]