[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zaklął pod nosem i po nędznej imitacji perskiego dywanu podszedł do okna. Patrząc na jadące ulicą
samochody, przekonywał samego siebie, że powinien wejść za Hetty do sypialni i raz na zawsze
wyjaśnić całą sprawę.
Tyle tylko, że wtedy skończyłoby się to dużo gorzej.
Jak na inteligentnego, rozsądnego faceta, popełniał błąd za błędem.
Teoretycznie Hetty jest jego pracownicą. Nie myślał
o niej w ten sposób, ale tym właśnie była. Tylko dlatego nie zapłacił jej za miesiąc z góry, bo
odmówiła. %7łeby nie urazić jej dumy, zgodził się na pewien rodzaj barteru. Ona będzie się zajmowała
jego córką, a on opłaci wszystkie poniesione przez nią koszty. Zgodziła się na to, choć niezbyt
chętnie.
Jakkolwiek jednak by na to patrzeć, była jego pracownicą, a on ją uwiódł. Co stawiało to wszystko,
co zaszło, w zupełnie innym świetle. Jako prawnik nie mógł zignorować tego aspektu.
Już chciał wejść do sypialni i wszystko ustawić tak jak należy, kiedy Hetty pojawiła się w saloniku,
zamykając za sobą drzwi.
- No, chyba na jakiś czas ją zajęłam. Kupiłam jej trochę zabawek. Mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko temu. Kiedy się zmęczy zabawą, dam jej mleko i banana. Potem przygotuję kolację.
Jaks patrzył na nią zaskoczony. Podziwiał jej spokój
i opanowanie. On sam bynajmniej nie był spokojny. Pragnął Hetty i bał się tego uczucia.
Czy ona to w ogóle zauważyła? Czy jest jej to obojętne? Czy z nich dwojga tylko on coś czuje?
Cholera!
- Chyba już pójdę - oświadczył nagle. - Myślałem, że zajrzę i zobaczę, jak się miewa Sunny, ale
skoro śpi...
- Jaks...
- Jutro znów będę oglądał kolejne domy, może więc nie będę miał czasu...
- Jaks?
- I mam kilka umówionych opiekunek. Lina...
- Jackson!
- Co?
Hetty potrząsnęła głową.
- Czy nie słyszysz, jak oboje wrzeszczymy? I zupełnie nie wiem, dlaczego. Myślałam, że
rozstaliśmy się w przyjazni. Mam rację?
Jaks nerwowym gestem przeczesał palcami włosy i opadł na krzesło.
- Tak, masz rację. Jestem po prostu wytrącony z równowagi. To dla mnie nowe doświadczenie.
- Co? To, że jesteś ojcem? Ze kupujesz dom?
- Dobrze wiesz, o czym mówię. Hetty, możesz wierzyć lub nie, ale nie umiem spędzić nocy z
kobietą i potem widywać ją na zupełnie innych zasadach. Do tej pory bardzo starannie oddzielałem
życie zawodowe od towarzyskiego. Sam nie wiem, co powiedzieć. Czy będziemy rozmawiać o
twojej pracy, czy - Jaks wzruszył ramionami - o innych rzeczach?
Hetty przez chwilę przyglądała mu się w zamyśleniu. Jak można jednocześnie być tak nieśmiałym i
tak pewnym siebie? Chyba na tym, między innymi, polega jego urok.
Co, według niej, oznaczało, że jest po prostu idealny.
- Jeśli nie masz ochoty, w ogóle nie musimy rozmawiać. Odłóżmy sprawę osobistą na bok i...
- Sprawę osobistą! Tak to nazywasz? I co znaczy  odłóżmy na bok"?
Choć prawie krzyczał, Hetty nie dała się sprowokować.
- Chodzi mi o to, że powinniśmy przede wszystkim znalezć kogoś, kto zajmie się Sunny... - Znów
chciał jej przerwać, ale powstrzymała go ruchem ręki. - Jaks, chętnie... To znaczy... Chciałabym ci
pomóc w rozmowach z kandydatkami na nianię. Czasami kobiecy punkt widzenia może się przydać.
- Kobiecy punkt widzenia? Tak jak w tej znanej książce?
Wiedziała, o jaką książkę mu chodzi. W odpowiedzi na prośby czytelniczek, lokalna biblioteka
zdobyła popularny bestseller pod tytułem Mężczyzni są z Marsa, a kobiety z Wenus.
- Nazwij sobie, to jak chcesz, ale przyznasz chyba, że w sprawach dzieci nie masz wiele
doświadczenia.
- A ty, oczywiście, je masz. Zdobyłaś dyplom z zakresu opieki i rozwoju niemowlęcia.
Zachowywał się jak świnia i zdawał sobie z tego sprawę.
- Nie, ale byłam córką, macochą i przyszywaną babcią. Opiekowałam się Robertem, zanim osiągnął
wiek Sunny. To coś znaczy. Wiem, że twoja córka przyzwyczai się łatwiej do kogoś, kto nie będzie
zbyt surowy i zasadniczy. To sprawa charakteru.
To zostało postanowione. Tylko to. Jaks wyszedł kilka minut pózniej, bynajmniej nie spokojniejszy.
Tak bardzo chciał wziąć Hetty w ramiona i całować do utraty tchu, potem zanieść do tej
mikroskopijnej sypialni i kochać się z nią, kochać, kochać.
Nie zrobił tego. Dzięki Bogu zostały mu jeszcze resztki rozsądku.
Agentka sprzedaży nieruchomości zostawiła wiadomość, że ma kilka domów, które chętnie pokaże
mu nazajutrz.
- Oto adres. Tam jesteś z nią umówiony jutro o drugiej - powiedziała Lina. - Przełożyłam
Hendersona na czwartek. Ucieszył się, bo jeszcze chce nad tą sprawą trochę popracować.
- Zadzwoń może do tej agencji opiekunek i spróbuj umówić kogoś na dzisiaj. Najchętniej po piątej.
Sama wiesz, kogo szukam.
Lina obrzuciła go karcącym spojrzeniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •