[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozwiązać postawione przez panią problemy.
- Tylko że Jake i ja wciąż jesteśmy małżeństwem. - Wynne
rozejrzała się po sali. Z wyjątkiem Randolfa, wszyscy spoglądali na
nią z politowaniem. - Macie rację - odezwała się wreszcie. - Po
wysÅ‚uchaniu tego wszystkiego, nie pozostaje wiele miejsca na wÄ…t­
pliwości. Istnieje taka możliwość, że Jake zamierza się ze mną
rozwieść, ale...
W progu sali sądowej stał Jake i w ostatniej chwili przytrzymał
jakąś kobietę, która koniecznie chciała się odezwać.
- Daj jej skończyć.
- Ale...
- Przynajmniej raz w życiu się zamknij.
Wynne opuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™, jakby zastanawiaÅ‚a siÄ™, co ma powie­
dzieć. Trwała tak dłuższą chwilę.
- Dla wszystkich was jest oczywiste, że Jake zamierza się ze
mną rozwieść - powiedziała w końcu. - Ja w to nie wierzę. Mylicie
się wszyscy. Myślę, że Jake mnie kocha i wie, że ja go kocham.
Dlatego, dopóki nie przedstawi mi papierów rozwodowych, muszę
odrzucić wasze wspaniałomyślne oferty.
Jake tylko to chciał usłyszeć. Podszedł prosto do Wynne, nie
oglÄ…dajÄ…c siÄ™ na nikogo. Padli sobie w ramiona.
Anula43&Irena
scandalous
- Kocham cię - wyszeptał jej do ucha - i przysięgam, że nigdy
nie dam ci w to wątpić.
- Przepraszam - odezwała się ostrym głosem pani Marsh. -
Może wrócimy do sprawy?
Jake odwrócił się, odgradzając sobą Wynne od smoczycy.
- Jasne. Niech mi ktoÅ› powie, co siÄ™ tu wyrabia.
- Wybieramy męża dla twojej żony - odezwał się ktoś z głębi
sali.
- Moja żona już ma męża i nie potrzebuje innego.
- Co? - zaperzyła się Kitty Marsh. - Zgodnie z umową miałeś
się rozwieść.
- Z jaką umową? - spytał sędzia Graydon.
Kitty zbladła, rozumiejąc, że się wygadała.
- To nie ma nic do rzeczy.
- Podejrzewam, że nawet bardzo. - SÄ™dzia zmarszczyÅ‚ gniew­
nie brwi. - Wrócimy do tego pózniej. Jake, zechcesz odpowiedzieć
na parę pytań?
- Proszę uprzejmie. - Jake skrzyżował ramiona na piersi.
- Krążą tu plotki o twoim rozwodzie. Czy mógłbyś to wyjaśnić?
- Jaki rozwód? Kto, u diabła, mówi o moim rozwodzie?
Sędzia zmierzył surowym wzrokiem panią Marsh.
- Słyszeliśmy plotki, że wyjechałeś do Meksyku.
- ByÅ‚em w Nevadzie, bo chciaÅ‚em przywiezć żonie kilka pre­
zentów.
- I to zajęło ci aż pięć dni? - zdumiał się sędzia.
- Nigdzie indziej nie mogłem ich dostać. - Podał Wynne małe
pudełeczko od jubilera. - To bardzo ważne prezenty.
- Mogę otworzyć? - spytała Wynne.
- Zmiało, elfie - uśmiechnął się Jake.
Wynne rozerwała papier i powoli podniosła czerwone aksamitne
wieczko. WewnÄ…trz znajdowaÅ‚a siÄ™ para obrÄ…czek Å›lubnych o nie­
spotykanym wzorze.
Anula43&Irena
scandalous
- Och, Jake - szepnęła Wynne.
- Czy wiesz, z czego sÄ… zrobione?
Skinęła głową.
- Z biletu na Bal Kopciuszka.
- Druga jest dla mnie. Nie zgub swojej tym razem. Z trudem
przekonałem Henriettę i Donalda Montague, żeby odstąpili mi jeden
ze swych drogocennych biletów. To jednak jeszcze nie wszystko.
- Wyjął znajomą, białą aksamitną sakiewkę. Wewnątrz tkwiły dwa
bilety na Bal Rocznicowy. - Czy ktoÅ› chce zakwestionować legal­
ność mojego związku małżeńskiego? Jeśli tak, chętnie pogadam
z nim na osobnos'ci.
- To jeszcze nie wszystko. Mam na względzie bezpieczeństwo
moich bratanków. Pan Hondo jest nieobliczalnym człowiekiem,
czego dowodem jest złamana ręka. Pewnie w bójce.
- Jak ją złamałeś, Jake?
- SzukajÄ…c obrÄ…czki Wynne.
- Jak to?
- Wpadła jej do zlewu. Wynne bardzo na niej zależało, płakała,
nie mogłem stać bezczynnie.
- Podzielam twoje zdanie, jak również pochwalam wyjazd do
Nevady. To właściwie kończy sprawę i...
- Ależ, Wysoki Sądzie... - zaczęła pani Marsh.
- Proszę mi nie przerywać. Dam pani dobrą radę. Może pani
wystąpić przeciwko tym ludziom na drodze prawnej, ale nie radzę.
Dołożę wówczas wszelkich starań, by wyświetlić, o co chodziło
w tej tajemniczej umowie, którÄ… chciaÅ‚a pani zawrzeć z panem Hon­
do. %7łyczę miłego pobytu w Teksasie i mam nadzieję, że będzie
bardzo krótki.
Sala oszalała z radości.
- Kocham cię, bardziej niż przypuszczasz - powiedział Jake.
- Inaczej nie przywiózłbym jej ze sobą.
Wynne obejrzała się.
Anula43&Irena
scandalous
- Laura! Co tu robisz?
- Twój mąż był bardzo przekonujący i postanowiłam dać te-
ksańczykom jeszcze jedną szansę.
Ludzie zaczęli składać im gratulacje. Jednak Jake podał rękę
tylko jednemu człowiekowi.
- Dziękuję za obronę, kuzynie.
- Rodzina powinna trzymać się razem - wzruszył ramionami
Randolf.
- W takim razie musisz z Evie spÄ™dzić u nas ZwiÄ™to DziÄ™kczy­
nienia - uśmiechnął się Jake.
Ostatni demon został pokonany.
Wynne popatrzyła na gości zebranych na Zwięto Dziękczynienia
i pomyślała sobie, że trudno o lepszą nazwę i okazję.
Jake przerwaÅ‚ nÄ… chwilÄ™ rozmowÄ™ z Randolfem i uniósÅ‚ kie­
liszek.
- Chcę wznieść toast - rzekł, spoglądając na Wynne. - Zawsze
będę wdzięczny losowi za ciebie, elfie.
- Ja z kolei za Jake'a - odezwał się Randolf - i za to, że nasze
niesnaski wreszcie się zakończyły.
- Jest szczęśliwy, bo kupiÅ‚ piÄ™knÄ… posiadÅ‚ość nad rzekÄ… - wy­
jaśniła Evie. - Też się z tego cieszę.
Laura podniosÅ‚a kieliszek i spojrzaÅ‚a cielÄ™cym wzrokiem na Pe­
tera Bryanta.
- Piję za to, że teksańczycy okazali się lepsi, niż mi się do tej
pory zdawało.
- W takim razie - rzekł rozanielony Peter - wdzięczny jestem
za to, co mówi Laura.
Buster oburącz złapał za szklankę z mlekiem.
- Jestem wdzięczny, że Jake pokonał naszego smoka.
Wszyscy popatrzyli na Chicka. Wynne pomodliła sią w duchu.
Malec powoli wyjÄ…Å‚ kciuk z buzi.
Anula43&Irena
scandalous
- Ja jestem wdzięczny, że znów mówię - powiedział piskliwym
głosikiem.
Kiedy umilkł śmiech, Jake popatrzył na Wynne.
- A ty, za co jesteś wdzięczna?
Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Za to, że ten dom ma dziecięcy pokoik.
Siedem par oczu wyrażało różne stopnie zdumienia.
- Czy to znaczy... - zaczÄ…Å‚ Jake.
Jeśli spodobała się Wam powieść Day Leclaire
z cyklu  Bal Kopciuszka", nastąpną książkę z tej serii kupicie
już w sierpniu br. Ukażę się pt.  Nie ma tego złego...".
Anula43&Irena
scandalous [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •