[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieznane uczucie, które nią owładnęło.
To była miłość.
Zakochała się w Damonie. I choć mózg przekonywał, że nie jest to możliwe w tak
krótkim czasie, serce nie chciało go słuchać. Może zresztą nie był to taki krótki czas?
Starszy brat przyjaciółki zawsze gdzieś istniał na obrzeżach jej życia.
Zmartwiała ze zgrozy, widząc, że sytuacja staje się niebezpieczna.
- Masz czelność przychodzić tutaj, udając, że martwisz się o córkę? Przez całe ty-
godnie nawet się nie odezwałeś! - Z wyrazem wzgardy na twarzy Damon zrobił krok w
stronę starszego mężczyzny. - Jesteś zwykłym tchórzem! Opuściłeś firmę, obojętny na
los swoich ludzi, a także własnej córki!
Dostrzegła, że twarz ojca zaczerwieniła się. Powoli tracił impet.
- Nie opuściłem jej. Polly nie jest dzieckiem. Potrafi sobie radzić.
- Zostawiłeś ją na pastwę bandy złodziei, która wyssała z was ostatni pens, a co
gorsza - Damon tracił resztki kontroli - zmusiłeś ją, by stawiła czoło mnie. Sama. Bez
żadnego wsparcia.
Jego słowa miały ciężar kamieni. Widziała, że ojciec niemal się kurczy.
Rozdarta pomiędzy miłością do jednego i drugiego, zrobiła krok w przód.
- Damon, już dość - wyszeptała przez zdrętwiałe wargi.
Ale on nie przerwał wściekłej tyrady.
R
L
T
- A może to był plan? Wystawić na pożarcie bezbronną dziewczynę w nadziei, że
lew jej nie zaatakuje? Czy na tym polegają obowiązki ojca?
- Polly jest świetna w pracy i w kontaktach z ludzmi. - Peter niepewnie spojrzał na
córkę. - Dałaś sobie z nim radę, prawda?
Damon wybuchł eksplozją słów greckich, a potem angielskich.
- Ma dwadzieścia cztery lata. A ty ją rzuciłeś na pastwę faceta z moją reputacją!
- Nie przypuszczałem, że możesz ją skrzywdzić.
Damon parsknął wzgardliwie.
- Uciekłeś, zwalając na bezbronną dziewczynę cały ciężar odpowiedzialności. Bu-
dzisz we mnie odrazę. Wynoś się stąd!
- Zaraz, chwileczkę. - Peter zignorował jego żądanie. - Pol nie jest bezbronna. To
twarda sztuka.
Damon podniósł rękę zaciśniętą w pięść, a potem ją opuścił.
- Ani słowa więcej - warknął, tłumiąc pasję. - Ani słowa, jeśli chcesz stąd wyjść w
takim stanie, w jakim wszedłeś.
Polly w końcu zdołała otrząsnąć się z szoku i wkroczyła pomiędzy nich.
- Przestańcie! Natychmiast przestańcie! Obaj! - Ogarniały ją mdłości.
Chciała wczołgać się w jakiś kąt i tam ukryć. Wszystkie zarzuty pod adresem ojca
były prawdziwe. Ale przecież go kochała.
- Tato, gdzie jest Arianna?
- W naszym domu. Teraz to również jej dom. Pobraliśmy się. Oczywiście w sekre-
cie, gdyż, jak oboje wiemy - oskarżycielsko wymierzył palec w Dantona - urządziłby
piekło.
- Wzięliście ślub? - Nie kryła przerażenia. - Och, tato!
Ale on promieniał.
- Jeśli zależy mi na kobiecie, to w odróżnieniu od niego nie traktuję jej jak seksual-
nego trofeum. - Spojrzał na Damona. - Ma wiele kobiet, ale jakoś nie żeni się z żadną. To
mówi samo za siebie.
- Mówi, że odróżniam seks od miłości - warknął tamten przez zaciśnięte zęby. -
Moimi decyzjami steruje mózg, a nie poziom testosteronu.
R
L
T
Polly widziała, że za chwilę przestanie nad sobą panować.
- Myślę, że powinieneś już pójść, tato - wyrzuciła szybko, usiłując skierować ojca
w stronę drzwi.
- Nie ruszę się bez ciebie - oznajmił, stając w zdecydowanej pozie.
Damon głęboko wciągnął powietrze.
- Ona tu zostaje. Ze mną. Teraz jest moja.
Zamarła wobec tej bezwzględnej męskiej deklaracji. Gorące łzy napłynęły jej do
oczu, gdy zdała sobie sprawę, że chciał nią tylko rozwścieczyć jej ojca. W końcu była
jedynie narzędziem zemsty.
- Poczekaj, tato - wymamrotała. - Pójdę się ubrać.
Damon wolno obrócił się do niej. Na jego twarzy malował się wyraz kompletnego
niedowierzania.
- Chcesz odejść?
Poczuła w piersi tak przeszywający ból, jakby ktoś ugodził ją sztyletem.
- Nie mam wyboru. To mój ojciec.
- Oczywiście, że masz. - Twarz mu zbladła. - Thee mou, powiedz, że nie wierzysz
w te brednie.
Ostatkiem sił hamowała wybuch płaczu.
- Lepiej już pójdę. Będę w pracy w poniedziałek.
Nastąpiła długa, dręcząca cisza.
Jego oczy ściemniały, gdy na nią patrzył.
- Nie interesuje mnie plan pracy - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Kiedy mam cię
nagą w swoim łóżku, jestem twoim kochankiem, nie szefem.
Jego słowa ugodziły ją mocniej niż wszystko, co wcześniej usłyszała w tym poko-
ju.
- Chce się na tobie odegrać, Pol - oznajmił stanowczo ojciec. - Chodzmy stąd.
Pomyślała, że nie ma nadziei, by kiedykolwiek mogli dojść do porozumienia. Ob-
róciła się i ruszyła biegiem do sypialni. Desperacko powstrzymując łzy, wciągnęła buty i
płaszcz, a potem chwyciła torbę i wróciła do salonu, usiłując zapomnieć o niewyob-
rażalnym szczęściu, którego doznała zaledwie chwilę wcześniej.
R
L
T
Kiedy weszła tam, przygotowana na kolejne rozdzierające jej serce spotkanie z
Damonem, ujrzała tylko ojca.
- Gdzie jest Damon?
- Nie ma go. Spojrzał na mnie i wyszedł. - Peter Prince nerwowo rozejrzał się po
apartamencie. - Ten facet jest niezrównoważony. Daj sobie z nim spokój, Pol. Idziemy.
Wracała do domu odrętwiała z rozpaczy. Niczego bardziej nie pragnęła, jak zaszyć
się w swoim pokoju, ale nie było to możliwe. Ojciec przez cały czas opowiadał z podnie-
ceniem o swoim ślubie na Karaibach. Miała wrażenie, że kolejny raz słucha tego samego
nagrania. Tym razem jednak dostrzegła pewną różnicę. I nie tylko dlatego, że jego nowa
żona była jej przyjaciółką.
- Masz do mnie żal, Pol? - Arianna wybiegła im na spotkanie.
- To trochę dziwne, że jesteś moją macochą, ale jakoś sobie z tym poradzimy.
- Wiem, że musisz być zła na Damona za wszystko, co wam zrobił, ale przecież
wiesz, jaki jest. Zresztą, nie musimy go widywać.
Te ostatnie słowa zupełnie ją zdruzgotały.
- Pracuję u niego - powiedziała martwym głosem. - Muszę go widywać.
- Możesz znalezć sobie inną pracę - beztrosko rzucił ojciec, obejmując Ariannę i
całując ją w policzek. - Zresztą wkrótce otwieram nową firmę. Mogę cię zatrudnić.
- Nie, bardzo dziękuję. - Uświadomiła sobie, że nie może patrzeć na Ariannę, nie
myśląc o Damonie. - Lubię moją pracę. A Damon jest inspirującym szefem.
Ojciec poczuł się wyraznie urażony.
- Może i dobrze liczy, ale na pewno jest...
- Tato, proszę... - Bliska wybuchu, wyciągnęła rękę obronnym gestem. - Nic więcej
nie mów, dobrze? Sprawy mogły potoczyć się inaczej. Wszyscy mogliśmy stracić pra-
cę... - Przerwała, zbyt wyczerpana, by podejmować dyskusję. - Zresztą, nieważne...
Arianna podeszła do niej i serdecznie ją objęła.
- Te tygodnie musiały być dla ciebie straszne. Damon kontrolował cię pewnie na
każdym kroku. Nikt nie rozumie tego tak jak ja.
Polly poczuła, że dłużej tego nie wytrzyma.
R
L
T
- Robi tak, bo się o ciebie troszczy... - Ze złością odepchnęła zdumioną przyjaciół-
kę. - Zależy mu na twoim szczęściu i bezpieczeństwie. Chroni cię, bo uważa to za swój
obowiązek, i wiele poświęcił, żebyś miała rodzinę, a nie tułała się wśród obcych. Może
jednak powinnaś to docenić? Nie raczyłaś nawet zadzwonić, a on zamartwiał się na
śmierć.
- Ty go bronisz? - Zdumiona Arianna wymieniła spojrzenia ze swym świeżo po-
ślubionym mężem. - Polly...?
- Idę na górę. Mam coś do zrobienia. - Obróciła się, zdumiona siłą swojej reakcji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]