[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ją puściła. Claire zaczęła gorączkowo obracać bransoletkę, próbując odkryć jej sekret.
Bransoletka stanowiła jednolitą całość i nie dawała się zdjąć.
- Trzeba to zrobić właśnie tak, jak nakazują stare zwyczaje powiedziała Amelie. - Ta bransoletka
uratuje ci życie, Claire. Pamiętaj moje słowa. To zaszczyt, jakim rzadko kogoś obdarowałam.
Powinnaś być mi wdzięczna.
Wdzięczna? Claire czuła się jak pies na smyczy i bardzo jej się to nie podobało. Popatrzyła gniewnie
na Amelie, a wampirzyca uśmiechnęła się szerzej. Raczej trudno byłoby powiedzieć, że serdeczniej -
było w tym uśmiechu coś, co całkowicie kłóciło się z pojęciem ciepła".
- Być może poczujesz wdzięczność pózniej skwitowała Amelie i uniosła brwi. - Zostawię cię
już. Na pewno masz dużo nauki.
- Jak ja mam ukryć bransoletkę przed przyjaciółmi? - wypaliła Claire, kiedy wampirzyca
ruszyła w stronę drzwi.
- Masz nie ukrywać - ucięła Amelie i otworzyła drzwi, nawet nie przekręcając klucza w zamku.
- I nie zapomnij. Jutro u Myrnina masz być dobrze przygotowana. - Wyszła na korytarz i zamknęła
drzwi za sobą. Claire rzuciła się do drzwi i przekręciła gałkę, ale nie chciały się otworzyć. Zanim
odsunęła zasuwkę i otworzyła drzwi, Amelie zniknęła. Korytarz był pusty. Claire stała tam i
nasłuchiwała pobrzękiwania talerzy z parteru, dalekich odgłosów śmiechu. Zachciało jej się płakać.
Potarła oczy, odetchnęła głęboko. Usiadła przy biurku i próbowała się uczyć.
Następny dzień był wypełniony zajęciami, testami i spotkaniami grup dyskusyjnych i Claire ucieszyła
się z popołudniowej przerwy, kiedy ta wreszcie nadeszła. Głupio się czuła ubrana w podkoszulek z
długimi rękawami, ale tylko pod nim mogła schować bransoletkę, a rozpaczliwie pragnęła ją ukryć.
Na razie jakoś się udawało. Eve nic nie zauważyła, Shane jeszcze spał, kiedy wyszła na uczelnię.
Michael też się nie pokazywał. Wczoraj wieczorem w przypływie desperacji próbowała na kilka
sposobów pozbyć się złotego kółka - nożyczkami, a potem za pomocą pary zardzewiałych szczypiec
do cięcia drutu znalezionych w piwnicy - ale nożyczki złamała, a szczypce ześlizgiwały się z metalu.
Sama nie umiała sobie z tym poradzić, a o pomoc poprosić nie mogła.
Nie ukryjesz jej na zawsze.
No cóż, zawsze mogła próbować.
Claire skierowała się w stronę Centrum Uniwersyteckiego i kawiarni, a tam znalazła Eve, zaaferowaną
i zarumienioną pod warstewką ryżowego pudru, samą za barem.
- Gdzie Amy? - spytała Claire, podając jej trzy dolary za mochę. - Myślałam, że pracuje przez
cały tydzień?
- Nie dobijaj mnie, ja też tak myślałam. Dzwoniłam do szelii, ale się rozchorował, tak samo jak
Kim, więc zostałam dzisiaj sama. Nie ma na świecie tyle kawy, żeby mi to ułatwić. Eve
dmuchnięciem odsunęła włosy ze spoconego czoła i podskoczyła do ekspresu, w którym nastawiła
dwie kolejne porcje naparu.
- Zniło ci się kiedyś, że biegniesz, a wszyscy inni stoją bez ruchu, ale ty i tak ich nie możesz dogonić?
- Nie - powiedziała Claire. - Mnie się zwykle śni, że jestem goła na zajęciach.
Eve pokazała zęby w uśmiechu.
- Za to dostaniesz sos karmelowy za friko. Usiądz, nie stój nade mną jak cała reszta tych sępów.
Claire znalazła wolny stolik i rozłożyła na nim książki, a kiedy Eve wywołała jej imię, przyniosła
sobie mochę, ziewnęła i znów otworzyła Ostatnią wolę i testament. Większość nocy przesiedziała nad
tymi symbolami, usiłując się ich nauczyć na pamięć, ale były trudne. Opanowała wszystkie tamte
egipskie, Ic jednak okazały się o wiele mniej jasne, a miała wrażenie, że Myrnin nie będzie zbyt
wyrozumiały, gdy się pomyli.
Jakiś cień padł na książkę. Uniosła wzrok i zobaczyła posterunkowego Travisa Lowe'a i jego partnera
Joego Hessa stojącego tuż za nim. Obu ich znała, pomogli jej w trudnych chwilach, kiedy tata Shane'a
grasował po Morganville, usiłując zabijać wampiry (nierzadko z sukcesem). Nie nosili bransoletek i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]