[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z drugiej strony bagien rozległo się przerazliwe, piekielne wycie.
Wilk lakonicznie stwierdził Fredlund.
Inny wilk odpowiedział przeciągle, jakby skarżył się srebrnemu księżycowi.
Chyba wracam do domu oznajmiła Tiril
Roześmiali się z jej słów, lecz w śmiechu dało się wyczuć niepewność.
Móri zatrzymał się, by wybrać kierunek. Musieli zagłębić się w las, a tam
odnalezienie drogi nie przychodziło łatwo.
Zabłądziliśmy? cicho spytał Erling.
Nie odparł Móri. Nie to. Ale. . .
Tiril uprzedziła jego słowa.
Jesteśmy obserwowani, prawda?
Tak. Wiemy, że las ma tysiąc oczu. Zledzą nas sowy, kruki i jastrzębie. Ale
nie tylko. . .
Aoś? Wilk? Niedzwiedz? A może ryś albo lis? dopytywał się Fredlund.
Nooo Móri unikał odpowiedzi wprost.
Tiril mocno szarpnęła go za ramię.
Spójrzcie! Tam, w lesie!
Popatrzyli w stronę, którą wskazała.
Co to było? dziwił się Erling. Nic nie widziałem.
94
Tiril dostrzegła to samo co ja, ponieważ trzyma mnie za rękę odpo-
wiedział Móri. Nie ma się czym przejmować. To były tylko cienie. Nie wiem
dokładnie, co. Jedne z tajemniczych istot mieszkających w lesie. Nic nam nie
zrobiÄ….
Czy pan w nie wierzy? ze sceptycyzmem pytał Fredlund.
Dla kogoś, kto otrzymał dar, albo, jak kto woli, na kogo spadło przekleń-
stwo, to nie kwestia wiary, lecz wiedzy. Mówiąc, że jest tu coś jeszcze, myślałem
o tym, że wyczuwam opór. Dotąd wolno nam było dojść. Ale nie dalej.
Chyba teraz nie zawrócimy! sprzeciwił się Erling.
Nie, choć powinniśmy. Ktoś chce wyrządzić nam krzywdę. Czułem to,
odkÄ…d wjechaliÅ›my w Tiveden. W Gôrtiven to przeczucie siÄ™ spotÄ™gowaÅ‚o.
Czy daleko jeszcze do Tistelgorm? nieśmiało zagadnął Arne. W blasku
księżyca jego wargi zdawały się całkiem białe.
Móri podniósł głowę jak węszące leśne zwierzę.
Nie odparł wolno. Jesteśmy zbyt blisko.
Ciszę znów przerwało wycie. Drgnęli przerażeni. Odgłos echem odbił się od
skał i rozpłynął w powietrzu. Fredlund szepnął przerażony:
To nie było wycie wilka.
Macie rację potwierdził Móri.
Przeszukał kieszenie i wręczył każdemu ochronny znak, tylko Tiril nie dosta-
ła, bo i tak miała ich już ze trzy. Móri krótko objaśnił, czym są magiczne runy.
Wyznał przy tym, że nigdy jeszcze nie brał udziału w tak niebezpiecznym przed-
sięwzięciu.
Nie wiem, co się stanie ani kogo spotkamy. Posłużę się całą swoją wiedzą,
by zapobiec nieszczęściu. Postaram się, aby nikogo z nas nie spotkało nic złego.
Erlingu, czy możesz zaopiekować się Nerem? Jeśli psa coś przerazi, Tiril może
go nie utrzymać, a nie chcę, by Nero się od nas oddalał. Trzeba pilnować, żeby
się nie wyrwał.
Erling od razu przejął smycz z ręki Tiril. Fredlundowi Móri nakazał zaopie-
kować się Arnem. W ten sposób każdy z trzech silniejszych otrzymał zadanie
dopilnowania podopiecznego. Tiril uradowała się, że Móri zajmie się właśnie nią.
Prawdę mówiąc nie beż ulgi przyjęli nieobecność baronówny.
Przyznam się, że nie pojmuję gustu Catherine odezwała się Tiril Co
ona zobaczyła w tym leśniku? Toż to stary dziad!
Fredlund stanÄ…Å‚ jak wryty. WidzÄ…c jego reakcjÄ™, wszyscy siÄ™ zatrzymali.
Stary dziad? powtórzył zdumiony.
No, może nie dziad, ale za stary jak dla Catherine.
Mnie też się to rzuciło w oczy przyznał Erling. Co prawda niezle się
trzyma, ale włosy i brodę miał posiwiałe.
I był taki niski przyłączył się do nich Arne. Brudny. Wystraszyłem
siÄ™ go.
95
Fredlund zdziwiony przenosił wzrok z jednego na drugie.
Powiedzcie mi, o kim wy właściwie mówicie?
O leśniku, rzecz jasna!
Po chwili złowróżbnego milczenia oberżysta z Ramundeboda oznajmił:
LeÅ›nik z Tiveden to mężczyzna w pana wieku, panie Müller. Wysoki, chudy
Fin o jasnych, pszenicznych włosach. Nie nosi brody.
Nastała chwila milczenia.
Ani pan Fredlund, ani ja go nie widzieliśmy rzekł wreszcie Móri.
Nie bardzo więc możemy się wypowiadać.
Ten, z którym zniknęła Catherine, na pewno nie był Finem oznajmiła
Tiril Mógł być Duńczykiem, Niemcem albo Holendrem.
Erling i Arne przytaknęli.
To samo pomyślałem dodał Erling.
Czy powiedział, że jest leśnikiem? spytał Móri. W jego oczach zapło-
nęły zle wróżące iskierki.
Nie. . . przyznała Tiril. Ale kazał nam się wynosić z jego lasu. Twier-
dził, że zakłócamy spokój zwierzętom. A może to Młody Myśliwiec? Norweg,
który tu straszy?
Nie bÄ…dz niemÄ…dra! ofuknÄ…Å‚ jÄ… Erling.
Skąd wiesz, że nie był Finem? spytał Tiril Móri.
Finowie mówiący po szwedzku akcentują wyrazy na pierwszą sylabę, po-
dobnie jak ten miły staruszek, którego spotkaliśmy. Ojczystą mową leśnika jest
któryś z języków germańskich, gotowa jestem to przysiąc.
Erling i Arne jednogłośnie przyświadczyli.
Ale z kim wobec tego poszła Catherine? zachodziła w głowę Tiril.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]