[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziesz rozwiązanie odpowiedziała Boudikka. Hanuder uśmiechnął
się na ten komplement. Możemy liczyć oczywiście na wystarcza-
jącą liczbę kryształów od Mongołów?
Tym razem tak. Ale jeśli nasz eksperyment się uda, to może-
my potrzebować wielu lat na zebranie porcji kryształów odpowied-
niej do wykorzystania w następnym statku. Wciąż nie ustaliłem,
w jaki sposób powstają. Wydaje się, że ma to związek z pew-
nym transferem energii i specyficznym środowiskiem jaskiń, ja-
kie zamieszkują Mongołowie. Nie potrafilibyśmy zsyntetyzować ta-
kich kryształów obecnie. Może nigdy nie będziemy mogli energia
w nich zmagazynowana wydaje się naprawdę ogromna i trudna do
wyczerpania.
Perpetuum mobile? zainteresował się konsul. Wreszcie je
znalezliśmy?
Tego bym nie powiedział. Są rzeczy, które wyzwalają dużą
energię, którą możemy czerpać stopniowo przez długi czas. Ale dłu-
gi nie znaczy nieskończony. Z tego co zauważyłem po budowie tych
kryształów i po konsultacjach z moimi kolegami, te kryształy są
bardzo wytrzymałe mechanicznie. Naprawdę trudno je uszkodzić,
ale z biegiem czasu co prawda względem ludzkiego życia bardzo
długiego zaczynają ulegać dekrystalizacji i osłabieniu wytrzyma-
łości energetycznej.
%7łe co? spytała wytrzeszczająca oczy centurion, słysząc nie-
jasny dla niej wywód naukowy. Po ludzku proszę.
Doktor Hanuder chciał powiedzieć, że po pewnym czasie
kryształy rozpadają się, a także trudniej z nich wydobyć energię.
Czyli nie starczą na zawsze wyjaśnił jej konsul, dla którego naj-
127
wyrazniej wywód uczonego wcale nie był niezrozumiały. Boudikka
spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. Przypuszczam też, że
jeśli wydobywamy z nich energię, to ona wcale nie jest nieskończo-
na zwłaszcza jeśli podłączymy je do silników statku i będziemy
próbować wykonać skok w hiperprzestrzeń na daleką odległość. To
powinno zacząć szybciej wyczerpywać ich energię ostatnie zda-
nia Anastenes wypowiedział bardziej do doktora Hanudera, który
z uznaniem pokiwał głową na jego sugestie.
Muszę pójść sprawdzić do sali treningowej, czy legioniści dba-
ją o swoją kondycję rzuciła nagle Boudikka, najwyrazniej chcąc
uciec, zanim dyskusja stanie się dla niej znowu niejasna. Wierzę
w wartość tej pracy i eksperymentu. Proszę mnie poinformować,
jak wszystko już będzie gotowe. Boudikka udała się do wyjścia,
skinąwszy głową uczonemu i konsulowi, ignorując niewolnicę, która
sama starała się nie zwracać na siebie uwagi.
Gdy centurion szła korytarzem, jej kroki były coraz wolniejsze,
aż zatrzymała się zamyślona. Zawsze chciała być po prostu dobrym
dowódcą i żołnierzem oraz pokazać mężczyznom, że potrafi być lep-
sza od nich. Naturalnie, Hanuder był specjalistą w swojej branży,
ale konsul był dyplomatą doskonałym dyplomatą, co przyznawa-
ła ale fizyka i działalność typowo naukowa raczej powinna mu być
obca tak jak jej, gdyż nie należało to do jego dziedziny. Jednak nie
była. Anastenes rozwijał swój intelekt w każdej dziedzinie, w której
powinien się orientować dowódca statku kosmicznego, człowiek wy-
kształcony i dyplomata. Wątpliwe, by potrafił nawigować statkiem
tak jak Klemens czy jego ludzie. Pewnie nie umiałby poprowadzić
wszystkich badań, które wykonywał zespół naukowy. Ale wiedział,
czym zajmują się jego podwładni, i mógł z nimi rozmawiać o ich
pracy. Oczywiście, korzystał z jej pomocy przy dowodzeniu, ale
wydawało się, że rozwinął w sobie też cechy umiejętnego zarzą-
dzania dość różnorodnymi ludzmi. Ta myśl sprawiła, że Boudikkę
przeszedł dreszcz. Na pewno konsul nie poradziłby sobie z taktyką
wojskową, i działaniami legionistów w czasie wojny, ale w czasie
pokoju. . . czy on ją prześcignął?
Konsul jest lepszym dowódcą niż ja! wypowiedziała na głos
128
zaskoczona Boudikka, czując, że w jednej jej części wzbiera złość,
podczas gdy w drugiej żal.
Powiedzmy innym, niekoniecznie lepszym, może bardziej uro-
dzonym do innych zadań odparł jej znajomy głos zza pleców.
Odwróciła się gwałtownie i ze zmieszaniem spojrzała na podmiot
swoich myśli. Patrzył na nią spokojnie i z pewnym zamyśleniem.
Nie chciałem za długo przeszkadzać naszemu uczonemu w pra-
cy, więc pożegnałem się z nim i z Mareą. Nie wiedziałem, że cię
spotkam, pani. Nadszedłem, kiedy wypowiedziałaś te słowa, naj-
wyrazniej nie mówiąc ich do nikogo szczególnego, ale ponieważ do-
tyczyły mnie i je usłyszałem, musiałem na nie odpowiedzieć. To od
ciebie w pewnym sensie nauczyłem się dowodzenia, byłaś dla mnie
przykładem, choć czasem nie zawsze się zgadzaliśmy. Anastenes
patrzył jej prosto w oczy i uśmiechnął się. Boudikka poczuła, jak
narastająca furia opada. Spojrzała na niego z pewnym zaskocze-
niem, jakby zobaczyła go po raz pierwszy.
Ja też czegoś się od ciebie nauczyłam, konsulu. I chyba wciąż
się uczę.
Uśmiech na twarzy konsula pogłębił się.
Może porozmawiamy o naszej misji i wszystkim, co do tej pory
się wydarzyło, przy obiedzie? zaproponował. O ile uważasz, że
wizytacja sali treningowej może zaczekać.
Zadziwiasz mnie, konsulu brwi centurion uniosły się lekko
ze zdziwienia. W mojej kabinie?
Teraz Anastenes się zdziwił. Najwyrazniej miał raczej zamiar
[ Pobierz całość w formacie PDF ]