[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym bardziej była pewna, \e jego właśnie pragnie najbardziej. - - Zaprosiła go
do siebie do domu. On jednak zgodził się jedynie na wspólny spacer. Gdy
dotarli do pla\y, Lisa zrzuciła buty i szczelnie owinęła się płaszczem. Noc była
chłodna i mglista.
Ruszyli w ciemność bez słowa. Z jakiejś przyczyny \adne z nich nie miało
ochoty odzywać się.
W pewnym momencie Carson zatrzymał się. Popatrzył na wzburzony ocean, na
fale z szumem rozbijajÄ…ce siÄ™ o brzeg.
 Słyszałem, \e nadchodzi sztorm  oznajmił..
- Czuję to  potwierdziła, podchodząc bli\ej..  A ty? Spojrzał na nią i
niecierpliwie machnął ręką.
 Odczuwasz zbyt wiele  zbeształ ją łagodnie.  Nie przejmuj się tak
wszystkim.
Porywy wilgotnego wiatru szarpały włosy Lisy, oblepiały nimi twarz.
Wydawało się jej, \e zrozumiała, czego od niej oczekiwał. Spodziewał się, \e
pomo\e mu wytrwać w przekonaniu, i\ nie łączy ich nic szczególnego.
 Aleja chcę czuć  odparła. Na tym polega sens \ycia. Emocje, uczucia są
prawdziwe i chcę ich doznawać, prze\ywać. Pragnę śmiać się szczerze i
naprawdę płakać.  Jej oczy pociemniały ze złości.  I kiedy jestem całowana,
te\ chcę czuć.
Odwrócił się. Podniósł oszlifowany przez wodę kamyk i cisnął go daleko w fale.
 Bardzo mi przykro, \e mój pocałunek nie sprawił ci zadowolenia - rzekł
chłodno, zapatrzony w ciemność.  Nie orientowałem się, \e tak odpowiada ci
\ycie na pokaz. Sądziłem, \e ktoś taki jak ty raczej nie lubi znajdować się w tak
niezręcznych sytuacjach w miejscach publicznych.
 W niezręcznych sytuacjach?! Lisa chwyciła go za klapy i przyciągnęła bli\ej,
zmuszając, by spojrzał jej w oczy.  Nie jesteśmy w miejscu publicznym,
Carsonie.
Udręka. To właśnie zobaczyła W jego oczach, gdy wziąwszy jej twarz w dłonie,
powiedział zduszonym głosem;
 Nie rób tego, Liso. Nie zaczynaj czegoś, czego oboje będziemy \ałować.
Puściła klapy i wsunęła dłonie pod marynarkę Garsona. Ciepło jego ciała
cudownie odpędzało chłód nocy.
 Ja się nie boję  szepnęła.  Dlaczego więc ty się lękasz?
Gorący dotyk jej dłoni emanował przez cienką koszulę, przenikał go całego na
wskroś. Carson zadygotał.
 Liso, przysięgam na Boga...
 Nie  zaprotestowała łagodnie.  Nie przysięgaj. Nie myśl. Po prostu
pocałuj mnie. Mocno.
 Liso...
Wplotła dłonie w jego włosy i przyciągnęła go. Pocałowała pulsujący punkt na
jego szyi. Gwałtownie uniósł głowę i zacisnął powieki. Bardziej poczuła ni\
usłyszała jego cię\kie westchnienie. Chwycił ją w ramiona. Przywarł ustami do
jej warg. Ziemia usunęła się Lisie spod nóg.
Całował ją zachłannie, pełen obaw przed tym, co nadchodziło nieuchronnie.
Wiedział, \e musi ze wszystkich sił zapanować nad sobą. Lecz nie był pewien,
czy sił mu wystarczy.
Delektował się smakiem pocałunku, odurzającym zapachem kobiecej skóry,
\arem rozchylonych warg. Wsunął dłonie pod jej płaszcz, szukając dalej...
Przylgnął do niej całym ciałem, przycisnął do siebie.
Nie wiedział, czy cichy okrzyk radości był rzeczywistością, czy tylko tworem
wyobrazni. Szukał więc odpowiedzi, badając językiem wnętrze jej ust, pieszcząc
je wargami. Po\ądał Lisy. Potrzebował jej dotknięć, jej ciała, jej pragnienia.
Czekał ju\ tak długo. Zbyt długo. Musiał... mieć ją. Natychmiast.
To był obłęd. Szaleństwo. Musiał powstrzymać się, przestać. Oderwał się od
Lisy, dysząc cię\ko. Oddychał głęboko, próbując uspokoić rozedrgane nerwy.
Tylko w oczach wcią\ jeszcze lśniło po\ądanie. Pobladła twarz Carsona jarzyła
się w ciemnościach. Ujął w dłonie jej twarz i kręcąc głową wyrzucał z siebie
urywane słowa.
 Bo\e, Liso! Gdybym tylko mógł pozwolić sobie na związanie się z
kimkolwiek... To byłabyś jedynie ty.
Odwrócił się gwałtownie i szybko ruszył przed siebie.
Lisa stała bez ruchu. Jak mógł zostawić ją w ten sposób? Jak mógł porzucić ją?
Przecie\ wiedziała, \e pragnął jej równie mocno, jak ona jego.
Aapiąc gorączkowo powietrze, usiłowała zrozumieć, co się właściwie
wydarzyło. Patrzyła na znikającą we mgle postać zastanawiając się, czyjego
słowa powinny radować ją, czy smucić? Poczuła nagłą złość.
Odwróciła się i potykając się co krok, ruszyła do domu. Za trzymała się dopiero
przed wózkiem dla lalek, nadal stojącym na ganku. Dotknęła dyndającej na
wietrze tekturki. Jeśli zostawię wszystko w rękach Carsona, pomyślała, to
pozostanie mi tylko śnić i marzyć, nic więcej. Niczego więcej się nie doczekam.
ROZDZIAA ÓSMY
Carson zagiął róg strony czytanego właśnie powieścidła. Zło\ył się jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •