[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sięgnęła po słuchawkę. Po raz pierwszy w życiu wiedziała, do kogo powinna
zwrócić się o pomoc. Odebrał po trzech sygnałach.
- Raul... - zdołała wyjąkać.
- Zaraz będę. - Rzucił słuchawkę i zerwał się z krzesła.
Biegł, potrącając ludzi na korytarzu. Gdy wreszcie dotarł do gabinetu Julii, jej
wygląd go przeraził. Twarz była upiornie blada i wykrzywiona grymasem bólu.
Wiedział, że nie może okazać strachu. Musi być spokojny. Tego właśnie od niego
oczekiwała.
- Chyba powinnam jechać do szpitala - szepnęła. - Boże, dziecko jest jeszcze
za małe.
Poczuł, jak oblewa go zimny pot. Opadł na kolana i odgarnął włosy z twarzy
Julii.
- Wszystko będzie w porządku. Zaraz zadzwonię po karetkę. Trzymaj się.
W progu przystanęło kilku zaintrygowanych pracowników. Po chwili do
pokoju wpadł Kane.
- Karetka jest już w drodze - powiedział.
Raul w milczeniu skinął głową. Teraz mógł myśleć wyłącznie o kobiecie,
którą kochał ponad życie. Martwił się o dziecko, ale jeszcze gorszy był strach, że
straci Julię. Bezsilnie złorzeczył Matce Naturze. Skoro dała kobietom ciała
106
S
R
stworzone do rodzenia, powinna też zadbać, by wszystko odbywało się we
właściwym czasie.
Gdy do pokoju weszli sanitariusze, Raul delikatnie położył Julię na noszach.
- Jeśli Muppet jest zazdrosny o mnie, to co będzie, gdy wrócimy do domu z
naszą córeczką? Pewnie wyprowadzi się na drugi koniec świata - próbował
nieudolnie żartować.
Julia doceniła jego wysiłki i uśmiechnęła się słabo.
- Powoli zaczyna się do ciebie przyzwyczajać.
- To prawda. Ostatniej nocy fuknął na mnie tylko dwa razy.
Kane poprosił, by zgromadzeni wrócili do pracy. Jeden z sanitariuszy nachylił
się nad Julią.
- Proszę się nie martwić, wszystko będzie w porządku - uspokoił ją. - Czy to
pani mąż? - spytał, wskazując na Raula.
- To ojciec dziecka - oświadczyła, kurczowo ściskając dłoń Raula.
- Nigdzie się nie wybieram - zapewnił.
Podczas jazdy do szpitala Julia tylko raz poczuła skurcze.
- Cii - uspokajał ją Raul, gdy zaczęła krzyczeć. - Już dojeżdżamy.
Doktor Svenson czekał na nich na parkingu. Uśmiechnął się promiennie, chcąc
dodać pacjentce otuchy.
- Nie martw się, Julio. Wszystko przebiega prawidłowo.
- Nawet nie ustaliliśmy, jak damy dziecku na imię - szepnął Raul w drodze na
izbę porodową.
- Trochę o tym myślałam - przyznała Julia. - Może nazwiemy córeczkę
Rihanna Carleen na cześć obu babć?
- Moja matka będzie uszczęśliwiona - powiedział wzruszony Raul. - I
zaszczycona.
Pózniej Julia już nie miała sił, by rozmawiać. Raul przemawiał do niej
łagodnie, masując jej brzuch i plecy, by złagodzić wszechwładny ból. Gdy
wyczerpana Julia na chwilę zasnęła, Raul zadzwonił do rodziców.
107
S
R
W pewnym momencie Julia poczuła, że jej umysł stał się niezwykle jasny.
Naprawdę wiedziała, co powinna robić. Słuchała poleceń Raula i własnego
instynktu, a nie lekarzy.
Wkrótce, po kolejnej fali bólu, ukazała się główka dziecka. Kilka chwil
pózniej uśmiechnięty doktor Svenson położył na brzuchu Julii płaczące maleństwo.
- Jest wspaniała i zdrowa - powiedział.
- Moja ukochana córeczka - szepnęła Julia, gładząc główkę dziecka. - Nie
płacz, malutka, jesteśmy przy tobie.
Spojrzała na Raula. Po jego policzkach spływały łzy. Gdy Julia zaczęła rodzić
łożysko, doktor Svenson zawinął noworodka w kocyk i podał Raulowi.
- Potrzymaj ją, tatusiu. My z mamą mamy coś jeszcze do zrobienia.
Raul z rozczuleniem spojrzał na swą córeczkę. Zaraz po Julii była
najcudowniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widział. Delikatnie pogładził ją po kępce
ciemnych włosów. Przestała płakać i śmiesznie wydęła usteczka. I nagle znalazł
odpowiedz na wszystkie pytania. Kochał te dwie istoty ponad życie i nigdy nie
pozwoli im odejść.
Pielęgniarki zważyły dziecko, wykąpały je, a potem przyniosły Julii do
karmienia.
- Obie świetnie sobie radzicie - powiedziała pielęgniarka i uśmiechnęła się.
- Mała nie musi leżeć w inkubatorze? - zaniepokoiła się Julia.
- Nie, skądże. Wszystko jest w porządku. Wyczerpana Julia zamknęła oczy.
Gdy obudziła się póznym wieczorem, była obolała, lecz nie tak okropnie, jak
się spodziewała. Szpitalny pokój był bardzo przytulnie urządzony.
Raul siedział w dużym fotelu tuż przy łóżku Julii. Wpatrywał się jak
zauroczony w trzymaną na kolanach córeczkę.
- Jesteś taka malutka - szeptał. - Boję się, że zrobię ci krzywdę.
- Chyba nie trzymasz jej cały czas na rękach? - odezwała się Julia. - Już ją
rozpieszczasz?
108
S
R
- Tak, ale jej się to podoba - powiedział z nieco nieprzytomnym uśmiechem. -
Czy wiesz, że jesteś doskonała? - spytał Raul.
- Daleko mi do ideału.
- Julio, kocham cię.
Właśnie to chciała usłyszeć. Jednak takie słowa powinny płynąć z głębi serca,
a wyznanie Raula mogło być jedynie wynikiem silnych emocji.
- Daj sobie trochę czasu i przemyśl wszystko. Teraz jesteś wzruszony i
podekscytowany, bo byłeś przy narodzinach córki. Upewnij się co do swoich uczuć.
A potem...
Raul przyłożył dłoń do jej ust.
- Pokochałem cię już w Waszyngtonie. Ukrywałem swe uczucia, ale jeśli
odejdziesz, moje życie straci sens. Możemy zamieszkać w Chicago, gdziekolwiek
zechcesz, tylko powiedz, że mnie kochasz.
- Kocham cię, ale...
- Koniec dyskusji - oświadczył stanowczo.
- Ty nic nie rozumiesz! - krzyknęła ze złością. - Jeśli mnie poślubisz, być
może nigdy nie doczekasz się syna.
- Nie szkodzi. Mam wspaniałą córeczkę.
- Ale twoi rodzice... - próbowała oponować.
- Chcą, bym był szczęśliwy. Matka od razu wyczuła, że jesteśmy sobie
przeznaczeni.
Julia już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy nagle drzwi otworzyły się
gwałtownie i w drzwiach pojawił się olbrzymi pluszowy niedzwiedz.
- Nazywam się Edward - rozległ się tubalny głos. - Szukam nowych
przyjaciół.
Julia aż zamrugała ze zdziwienia.
- Tata?!
Raul jęknął cicho, ale nie powiedział ani słowa.
109
S
R
- Tak, to ja - oznajmił generał Parker. W galowym mundurze i ze wszystkimi
medalami i odznaczeniami prezentował się niezwykle okazale.
- Co ty tu robisz? - Julia nie chciała, by zabrzmiało to tak oschle, jednak była
zła. Jeżeli ojciec zacznie robić jej wymówki...
- Ja... - Generał Parker chrząknął z zakłopotaniem. - Lyle zadzwonił do mnie i
powiedział, że jesteś w ciąży.
- No jasne - stwierdziła z przekąsem.
Generał Parker posadził niedzwiedzia na krześle i stanął przy łóżku córki,
niepewnie przestępując z nogi na nogę. Był wyraznie zakłopotany.
- Lyle spodziewał się, że wpadnę w szał, ale ja jestem szczęśliwy.
- A to dlaczego? - spytała napastliwie.
- Bałem się, że będziesz zawsze sama, tak jak ja i twój brat. Kiedy
dowiedziałem się o dziecku, pomyślałem, że moglibyśmy jeszcze raz spróbować.
Wiem, popełniłem wiele błędów. Chciałem, byś była silna, ale na pewno brakowało
ci matki.
- Julia jest silniejsza, niż się panu wydaje - powiedział ostro Raul.
- Wiem. Czy pan jest ojcem mojej wnuczki?
- Tak. - Raul spojrzał na niego groznie.
- Tak, tato, Raul jest ojcem dziecka. Proszę cię, zostaw nas na chwilę samych,
bo chcę mu się oświadczyć.
- Zgadzam się - powiedział natychmiast Raul.
- Przecież ci się jeszcze nie oświadczyłam.
- Nie chcę, żebyś się rozmyśliła.
Nawet nie zauważyli, że generał Parker wyszedł i cicho zamknął za sobą
drzwi.
- No dobrze, czy ożenisz się ze mną? - spytała Julia.
- Tak - odpowiedział i pocałował ją.
110
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •