[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeróżnych kształtach. Na ścianach wiszą czarno-białe fotografie
Londynu. Po prawej stronie znajdują się osobne przeszklone biura,
a po lewej duża otwarta przestrzeń z kolorowymi biurkami.
Wszystko tu wygląda super. Jest automat do wody, taki jak u nas,
ale oprócz niego też automat do kawy z prawdziwym nespresso, do
tego lodówka Smeg i wielka misa z owocami.
Muszę poważnie porozmawiać z Ruby na temat warunków
pracy w First Fit Physio.
Sam! Mężczyzna w granatowej lnianej marynarce
podchodzi się przywitać. Panowie wymieniają kilka zdań, a ja w
tym czasie rozglądam się po sali ciekawa, czy zdołam rozpoznać
Willow. Może to ta blondynka z falowanymi włosami, która siedzi
z nogami na biurku i rozmawia przez zestaw słuchawkowy?
Dobrze, Nihal, pomyślę o tym mówi Sam na zakończenie
rozmowy. To rzeczywiście interesujące.
Nihal? Jestem pewna, że skądś znam to imię. Co to było?
Nihal& Nihal&
Dzięki odpowiada Nihal. Już ci przesyłam ten
dokument& Kiedy stuka palcem w ekran telefonu, nagle sobie
przypominam.
Pogratuluj mu zostania tatusiem szepczę do Sama. W
zeszłym tygodniu urodziła mu się córka, Yasmin. Trzy kilo
dwadzieścia. Zliczna! Nie widziałeś maila?
Patrzy na mnie zdezorientowany, ale szybko się reflektuje.
A, przy okazji gratuluję narodzin dziecka mówi.
Zwietna nowina.
Yasmin to bardzo ładne imię! dorzucam z promiennym
uśmiechem. Ponad trzy kilo, niezła waga! Jak się miewa?
Jak się czuje Anita? dodaje Sam.
Dziękuję, obie czują się dobrze. Przepraszam& my się
chyba nie znamy. Nihal zerka pytająco na Sama.
To jest Poppy wyjaśnia Sam. Przyszła tu& na
konsultację.
Aha. Nihal podaje mi rękę, wciąż nieco zdziwiony.
Skąd wiesz o dziecku?
Sam mi powiedział kłamię jak z nut. Tak się cieszył, nie
mógł się powstrzymać. Prawda, Sam?
Ha! Gdybyście teraz zobaczyli jego minę!
Tak! mówi w końcu. Bardzo.
Nihal się rozpromienia.
Kurczę, dzięki, Sam. Nie wiedziałem, że ty tak&
Sam podnosi rękę.
Nie ma sprawy! Jeszcze raz gratuluję. Poppy, naprawdę
musimy już iść.
Gdy odchodzimy korytarzem, Sam ma taką minę, że chce mi
się śmiać.
Najpierw zwierzątka, teraz dzieci mruczy pod nosem, nie
odwracając do mnie głowy. Możesz łaskawie przestać? Jaką ty
mi reputację wyrabiasz?
Zwietną! Wszyscy cię pokochają!
Cześć, Sam! woła ktoś za nami. Odwracamy się to Matt
Mitchell, który był wczoraj w Savoyu, cały uszczęśliwiony.
Właśnie się dowiedziałem! Sir Nicholas jedzie do Gwatemali! Ale
super!
A, tak odpowiada Sam krótkim skinieniem głowy.
Rozmawialiśmy o tym wczoraj.
Chcę ci serdecznie podziękować. Wiem, że to ty go
przekonałeś. Dzięki wam dwóm nasza sprawa nabierze większej
wagi. Aha, i dziękuję za wsparcie finansowe. Piękny gest.
Wytrzeszczam oczy ze zdumienia. Sam dał pieniądze na
wyprawę do Gwatemali?
Teraz Matt uśmiecha się do mnie.
Witam ponownie. A ty, byłabyś zainteresowana wyjazdem?
Boże, pewnie, że chętnie bym tam poleciała!
No wiesz& zaczynam, ale Sam stanowczo ucina:
Nie jest.
Ten to wszystko potrafi zepsuć.
Może następnym razem. Powodzenia!
Po odejściu Matta chwilę się zastanawiam nad tym, co
usłyszałam.
Nie mówiłeś, że sir Nicholas jedzie do Gwatemali mówię
w końcu.
Nie? odpowiada obojętnie Sam. Owszem, wybiera się.
A ty ich wsparłeś finansowo. Zatem uznałeś, że cel jest
słuszny, wart poparcia.
Wsparłem ich tylko symbolicznie prostuje, łypiąc na
mnie nieprzyjaznie. Ale ja się nie zrażam.
Czyli& sytuacja wcale nie jest tragiczna. W sumie wyszło
na dobre. Zaczynam wyliczać na palcach: Zarobiłeś plusa u
dziewczyn z administracji, bo uznały propozycję zgłaszania
pomysłów za strzał w dziesiątkę. Przy okazji dostałeś trochę
ciekawych koncepcji dotyczących firmy. Nihal jest tobą
zachwycony, tak samo Chloe i jej koledzy z działu, a Rachel do
końca życia będzie cię uwielbiać za to, że się zgłosiłeś do biegu&
Do czego zmierzasz?
Minę ma taką, że zaczynam się bać.
A, nic& Tak tylko mówię.
Może lepiej zamilknę na jakiś czas.
Spodziewałam się, że biuro Sama zrobi na mnie podobne
wrażenie jak reszta budynku, ale wchodząc, dosłownie
oniemiałam.
Jest to ogromne narożne pomieszczenie z wielkim biurkiem i
dizajnerską rzezbą świetlną w charakterze lampy. Drugie, mniejsze
biurko stoi przed wejściem; tam pewnie urzędowała Violet. Z
okien roztacza się widok na most Blackfriars. Pod ścianą znajduje
się elegancki barek z granitowym blatem, lodówka oraz kolejny
automat nespresso. Pod oknami natomiast stoi sofa i na nią
zaprasza mnie Sam.
Zebranie dopiero za dwadzieścia minut. Rozgość się, ja tu
muszę jeszcze przygotować parę rzeczy.
Przez kilka minut siedzę w milczeniu, ale w końcu z nudów
wstaję, wyglądam przez okno i patrzę na malutkie samochodziki
pędzące przez most. Przy oknie stoi regał z mnóstwem książek o
tematyce biznesowej. Na półkach jest też kilka nagród, ale nigdzie
nie widzę zdjęcia Willow. Na biurku też nie. Sam chyba musi
gdzieś mieć jej zdjęcie, prawda?
Rozglądam się i dostrzegam jeszcze jedne drzwi. Ciekawe,
dokąd prowadzą?
Sam widzi, że na nie patrzę, i wyjaśnia:
Aazienka. Chcesz skorzystać? Zmiało.
No nie! On tu ma prywatną łazienkę!
Wchodzę do środka, spodziewając się pałacowych
marmurów, tymczasem jest całkiem zwyczajnie: niewielki
prysznic i szklana mozaika na ścianach. Tak czy owak, własna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]