[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, ja...
- Ciasto wygląda bosko - rzekł Larry, przenosząc wzrok z Hanka na
dziewczynę.
- Dzięki. Poczekaj, zaraz przyniosę ci czek, żebyś mógł kupić materiały.
Gdy wyszła z kuchni, Hank pochylił się do kumpla.
- Wez czek, a ja wypiszę ci nowy. Ten od Maggie podrzesz. Mój ojciec nie
chciałby, żeby płaciła za jego ślub.
100
S
R
- No tak, ale...
- Zrób, jak ci mówię - stanowczo powtórzył Hank.
Po chwili do kuchni weszła Maggie i podała Larry'emu czek.
- Jeśli to nie wystarczy, powiedz. Bardzo się cieszę, że to ty będziesz robił
zdjęcia.
- Ja też się cieszę. - Larry zerknął na Hanka. - To na pewno w zupełności
wystarczy - rzekł do dziewczyny.
- Nie spróbujesz ciasta? Hankowi smakowało.
- Jasne, że spróbuję. - Skosztował kęs i z zamkniętymi oczami jęknął: - Boże,
ale pycha! No nie, Hank?
- Rzeczywiście świetne.
Nagle zadzwonił telefon. Maggie poderwała się, by odebrać.
- Ranczo Brownlee.
Uśmiechnęła się szeroko, słysząc w słuchawce znajomy głos.
- Kate! Właśnie miałam do ciebie dzwonić! Poczekaj, przejdę do drugiego
pokoju. Hank ma w kuchni gościa.
Odwróciła się do Hanka.
- Mógłbyś odłożyć słuchawkę, gdy odbiorę w pokoju?
Hank podszedł do telefonu. Przywitał się z Kate i złożył jej gratulacje.
Pożegnał się, gdy Maggie podniosła słuchawkę drugiego aparatu.
- I co ty na to? - zapytał Larry. - Rozważaliśmy taką możliwość, ale bywały
chwile, że Kate nie do końca ci pasowała.
- Już się oswoiłem z tą myślą. W pierwszej chwili trochę mnie to
zaszokowało, choć niepotrzebnie. Przywykłem do Maggie. %7łyjemy tu prawie jak w
rodzinie. A ona i Kate mają dużo wspólnego.
Larry zrobił oczy jak spodki.
- Chcesz powiedzieć, że zaczyna się z nią taki układ, jak Carla z Kate?
- No co ty! Jasne, że nie. Ale ona... świetnie gotuje.
101
S
R
- To prawda. - Larry uśmiechnął się szeroko. - Czy to jedyna rzecz, jaka ją
łączy z Kate?
- Larry! - ostrzegawczo warknął Hank i odwrócił wzrok.
- No dobrze, już dobrze. A wracając do zdjęć...
- Cieszę się, że to ty będziesz fotografował. Na pewno świetnie się spiszesz.
To zdjęcie ojca i Timmy'ego jest rewelacyjne.
- Uhm. Zrobić ci odbitkę? - w głosie Larry'ego zabrzmiała duma.
- Bardzo proszę. Koszt dopisz do reszty zdjęć. Na ile wystawiła czek?
Larry podał sumę.
- Rano dam ci nowy czek. Ten podrzyj. Larry wręczył mu czek Maggie.
- Może sam to zrób? Będę czuł się zręczniej.
- Dobrze. - Hank złożył czek i schował go do kieszeni koszuli. - Dokończ
ciasto, bo jak nie zjesz, będzie jej przykro.
- Tylko dlatego zjadłeś swoje? Hank się uśmiechnął.
- Przecież wiesz, że przepadam za czekoladą.
- Wiem. - Larry zabrał się do ciasta. - Och, człowieku! To się rozpływa w
ustach! Muszę częściej wpadać do was na jedzenie. Maggie fantastycznie gotuje.
- No. Zresztą we wszystkim jest świetna. Jest też dobrą matką. Może nawet
trochę za dobrą.
- Jak to?
- Za bardzo się trzęsie nad małym.
- Myślisz, że nie chce, by stał się bardziej samodzielny?
- Chyba tak. Ale ja mu w tym pomogę - dodał z przekonaniem Hank.
- Co ty gadasz? Chcesz zrobić coś wbrew jego matce? Lepiej nie pchaj palca
między drzwi. To kiepski pomysł.
- Nie martw się. Timmy na pewno na tym nie ucierpi.
Larry dokończył ciasto, wstał od stołu i zaniósł talerzyk do zlewu.
102
S
R
- Przekaż ode mnie Maggie, że ciasto było wspaniałe. I że zaraz zacznę
szykować się do wesela.
- Czemu sam jej tego nie powiesz? - zdziwił się Hank.
- Bo wolę nie mieszać się w wasze sprzeczki. Hank także się podniósł.
- Przesada. Wcale nie będziemy się kłócić. Ona o niczym nie wie.
- Hank, opamiętaj się. Chcesz wtrącać się w nie swoje sprawy? To na pewno
zle się skończy. Wiesz, co się dzieje, gdy chcesz odebrać matce cielątko.
- Ona nie jest...
- Co, Larry, już się zbierasz? - Do kuchni weszła Maggie.
- Uhm. Prosiłem Hanka, by ci przekazał, że ciasto było fantastyczne. Chętnie
wprosiłbym się czasem na kolację, jeśli oczywiście mnie ścierpisz - dodał z
uśmiechem.
- Kiedy tylko zechcesz. Jedzenia zawsze jest aż nadto.
- Super. To może w takim razie jutro?
- Bardzo proszę. Pogadamy o przygotowaniach do wesela.
Larry pomachał jej na pożegnanie i szybko ruszył do wyjścia.
- Czyżbyście się poprztykali? - spytała Hanka Maggie.
- Skądże. Larry tylko nie chce, by inni zaczęli się krzywić, że spędza tu tyle
czasu.
- I dlatego zamierza przyjść jutro na kolację? - zadrwiła Maggie.
Hank wzruszył ramionami.
- Co mówiła Kate?
- Prosiła, bym została jej druhną. A twój ojciec chce ciebie. Timmy ma nieść
obrączki. Carl pytał, czy już zamówiłeś tort.
- Jeszcze nie. - Hank sięgnął po telefon. Po krótkiej rozmowie zamówienie
zostało przyjęte. Tort na sto osób miał być dostarczony w sobotę rano.
- Na sto osób? - zdumiała się Maggie.
103
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •