[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do stołu.
Mój mąż myśli, że jestem w łóżku, a ja się tu po cichutku wymknęłam. Pułkowniku Johnson,
jeżeli powiem panu prawdę, zachowa pan to dla siebie? Chyba nie musi pan wszystkiego publicznie
ogłaszać?
Ma pani na myśli coś, co, przypuszczam, nie wiąże się ze zbrodnią?
Nie, w ogóle nie. To jest coś& to moja czysto prywatna sprawa.
Proszę nam sprawę przedstawić, pani Lee, a my zdecydujemy, co z tym zrobić.
Ja panu ufam, wiem, że mogę panu ufać. Pan wygląda na szlachetnego człowieka. Widzi pan,
to jest tak. Jest ktoś&
Tak, pani Lee&
Chciałam zadzwonić tamtego wieczoru do pewnej osoby& do jednego z moich przyjaciół.
Oczywiście George nie powinien się o tym dowiedzieć. Może nie było to ładnie z mojej strony, ale
tak wyszło. Po kolacji poszłam więc dzwonić, wydawało mi się, że to najlepsza pora, bo George
siedzi pewnie w jadalni. Ale kiedy byłam już pod drzwiami, usłyszałam jego głos, więc myślę sobie,
zaczekam, aż on skończy telefonować.
Gdzie pani czekała, madame? spytał Poirot.
Za schodami koło wieszaka. Tam jest półmrok i widać stamtąd drzwi do tego pokoju. Ale
George nie wychodził, a potem zaczął się ten hałas, pan Lee krzyczał i pobiegłam po schodach na
górę.
A więc pani mąż nie wyszedł z tego pokoju aż do chwili morderstwa?
Nie.
A pani od dziewiątej do dziewiątej piętnaście tkwiła tam w kącie za schodami? spytał
pułkownik.
Tak, ale przecież nie mogłam się do tego przyznać, rozumie pan? Zaraz by wszyscy chcieli
wiedzieć, dlaczego przesiedziałam kwadrans pod schodami. Widzi pan, to bardzo niezręczna
sytuacja.
Z pewnością niezręczna przyznał jej rację Johnson.
Och, jak mi ulżyło uśmiechnęła się słodko do pułkownika kiedy wyznałam wszystko.
Ale pan nie powie o tym mężowi, prawda? Jestem pewna, że pan nie powie. Ja panu ufam, wszystkim
panom ufam.
Popatrzyła prosząco na wszystkich trzech mężczyzn i pośpiesznie wyszła.
No, dobrze westchnął pułkownik mogło tak być. Historyjka trzyma się kupy. Z drugiej
strony&
Mogło być inaczej dokończył Sugden. Nie wiadomo.
III
Lydia Lee stała w końcu salonu i wyglądała przez okno. Jej postać ginęła w połowie w cieniu
ciężkiej kotary. Usłyszała jakiś nikły dzwięk w drugim końcu pokoju i odwróciła się. W drzwiach
zobaczyła Herkulesa Poirota.
Przestraszył mnie pan, panie Poirot.
Najmocniej przepraszam, madame. Cicho chodzę.
Myślałam, że to Horbury.
Tak, on porusza się bezszelestnie. Jak kot albo jak złodziej.
Nigdy nie lubiłam tego człowieka Lydia skrzywiła się z lekka. Z wielką chęcią
pozbędę się go.
Myślę, że to będzie rozsądne z pani strony.
Co pan ma na myśli? Zna pan jakieś sprawki Horbury ego?
To człowiek, który zbiera cudze sekrety, a potem próbuje wyciągnąć z nich korzyści.
Pan sądzi spytała ostro że on coś wie o morderstwie?
Poirot wzruszył ramionami.
Podchodzi ukradkiem i ma długie uszy. Mógł coś podsłuchać i trzyma to na razie w
tajemnicy.
Myśli pan, że ośmieliłby się próbować szantażu wobec kogoś z nas?
To jest możliwe. Ale nie w tej sprawie tu przyszedłem. Rozmawiałem z pani małżonkiem.
Złożył mi propozycję, o której muszę z panią podyskutować, zanim ją przyjmę lub odrzucę. Tak
pięknie pani wygląda na tle tej purpurowej portiery, że chciałem się jednak najpierw napatrzeć.
Och, panie Poirot powiedziała szorstko Lydia nie traćmy czasu na komplementy.
Proszę mi darować, madame, ale tak niewiele dam w Anglii rozumie, co to jest la
toilette[15]. Suknia, w której widziałem panią po raz pierwszy tamtego wieczoru, o śmiałym choć
prostym deseniu& Tyle pani miała wdzięku i dystynkcji.
W jakiej sprawie chciał się pan ze mną zobaczyć? mimo wszystko Lydia była
zniecierpliwiona.
Mąż pani Poirot spoważniał ogromnie nalega, bym zajął się śledztwem w pełnym
zakresie. Usilnie prosi, bym został tutaj, w tym domu, i zrobił wszystko, co możliwe, by wyjaśnić
sprawę do końca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]