[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rady? Albo na odwrót, może ona powiedziała wam coś pomocnego?
Przez chwilÄ™ w pomieszczeniu panowaÅ‚a cisza. Potem gÅ‚os zabraÅ‚a pani Rösler.
 Tak, coś sobie przypominam  powiedziała.  Dało mi to dużo do myślenia.
 Co takiego?  zapytała Charlotte.
 Zapytała mnie, dlaczego właściwie troszczę się o mojego męża. Stwierdziła, że on
jest pijakiem, a tym samym sam ponosi winÄ™ za swoje cierpienie.  W gÅ‚osie pani Rösler
zabrzmiało rozgoryczenie.  %7łe jest egoistą, który powinien ponieść konsekwencje
swojego postępowania. %7łe nie zasłużył na to, bym go pielęgnowała.
 Rozumiem  przytaknęła Charlotte i zapisała coś w notatniku.  A więc uznała, że
pani mąż jest pacjentem drugiej kategorii.
Kobieta skinęła głową.
 Wtedy bardzo się rozzłościłam  kontynuowała.  Jak można coś takiego
powiedzieć? Choroba jako kara... Pamiętam, że ją zapytałam, czy na przykład chorzy na
AIDS też ponoszą winę za to, że cierpią. Ona tylko wzruszyła ramionami i się odwróciła. 
Pani Rösler pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….  Wielu ludzi nie potrafi zrozumieć, że uzależnienie od
alkoholu też jest ciężką chorobą. A mój mąż nie uzależnił się bez powodu. Istniała
przyczyna, że zabrnął tak daleko.
Charlotte pomyślała mimowolnie: To tak jak w przypadku mojej matki. Nagle
zapragnęła wyjść stąd na zewnątrz, opuścić to pomieszczenie, w którym nagromadziło się
tyle cierpienia i w którym nagle zrobiło się tak ciasno, tak upiornie ciasno.
Gdy Katrin skręciła w swoją ulicę, w pierwszej chwili nawet się trochę ucieszyła.
Miała wrażenie, że wraca do domu. Ale natychmiast odezwał się jej wewnętrzny głos: Nie,
to już nie jest twój dom, nie, póki Leo w nim nie mieszka.
Minionego wieczora siedziała wraz z matką w milczeniu przy stole i zmusiła się do
zjedzenia odrobiny babki ziemniaczanej. Potem długo jeszcze przeglądała karty pacjentek,
ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. Miała większe problemy z odszyfrowaniem wielu
medycznych skrótów niż się tego spodziewała. Na szczęście na biurku ojca znajdował się
Leksykon terminów medycznych. Mimo to przedzieranie się przez dżunglę obcych słów
szło jej mozolnie. Zajęcie było męczące, ale absorbując jej uwagę, zarazem ją uspokajało.
Czuła ulgę, mogąc wreszcie aktywnie uczestniczyć w poszukiwaniach Leo.
Wyjechała na krótko od matki, żeby zabrać z domu kilka cienkich letnich sukienek
i kosmetyki, które zapomniała zapakować, gdy pospiesznie opuszczała dom po przyznaniu
się Thomasa do zdrady. Nie, nie zamierzała się z nim jednać. Za bardzo ją skrzywdził. Ale
chciała mu powiedzieć, czego się dowiedziała od Margarethe Brenner, poinformować, że
przegląda dokumenty przychodni. Jeśli w ogóle go zastanie, bo Thomas powinien być teraz
w pracy, a nie w domu.
W każdym razie chciała pójść do pokoju Leo, poczuć zapach synka, przycisnąć do
siebie jego pluszaki. Tak bardzo za nim tęskniła. Gdy myślała o Leo, czuła ból w całym
ciele. A nie mogła myśleć o niczym innym. Ulicą szedł policjant z drogówki. Katrin
natychmiast poczuła skurcz w żołądku. Czy idzie do ich domu? Czy zamierza przekazać im
tę straszną wiadomość, że Leo...?
 To tylko policjant z drogówki  powiedziała głośno do siebie.  Leo żyje! Nigdy
o tym nie zapominaj!
Wzięła się w garść, zaparkowała samochód przed domem i wysiadła. Dziwne, okno
w kuchni było otwarte. Czy to telewizor?
Spojrzała na zegarek. Dochodziła czternasta. Podeszła do domu, otworzyła drzwi
i weszła do środka.
 Thomas?!  zawołała.
Z wahaniem rozejrzała się wkoło. Jaki tu bałagan! Kurtka Thomasa na podłodze, buty
na środku korytarza, aktówka się przewróciła, a spod niej wystawała komórka.
Ostrożnie weszła do salonu. Thomas leżał na sofie i spał, w ręce trzymał otwarte
opakowanie twarożku. Na ekranie telewizora leciał jakiś popołudniowy serial. Katrin
sięgnęła po pilota, który znalazła obok Thomasa na sofie, i wyłączyła telewizor.
Na ławie stało kilka butelek wina, na podłodze leżały puste torebki po czipsach,
śmierdziało alkoholem i cebulą. Katrin otworzyła okno wychodzące na ogród i wpuściła
do środka świeże powietrze.
 Thomas?
Nie zareagował.
Podeszła do niego, uklękła obok i potrząsnęła go łagodnie za ramię.
 Thomas, co się stało? Thomas!
W półśnie odepchnął jej rękę.
 Nie dotykaj mnie  wybełkotał.
 Thomas!  zawołała.
Otworzył oczy i spojrzał na nią przestraszony.
 Ach, to ty...  powiedział i uniósł głowę.  Przepraszam.
Katrin zmarszczyła brwi.
 Co to ma znaczyć? Spodziewałeś się kogoś innego?
 Nie, nie!  zaprzeczył szybko.  Jestem tylko zaskoczony... Jak dobrze, że wróciłaś.
Usiadł, postawił na ławie opakowanie twarożku i dłońmi przetarł sobie twarz.
Katrin spojrzała na niego.
 Nie wierzÄ™! JesteÅ› w domu, a nie w pracy?
 Ja... nie mogłem. Próbowałem, ale mi nie wychodziło. A potem chyba trochę za dużo
wypiłem. To wszystko.
Usiadła obok niego. Nagle ogarnęło ją współczucie. Co się z nim stało? Thomas...
zawsze pełen zapału, ułożony, w najwyższym stopniu skoncentrowany, ktoś, o kogo nie
trzeba było się troszczyć.
Tak w każdym razie zawsze uważała Katrin.
Na widok męża w takim stanie prawie pękło jej serce. Bezradny i wycieńczony
Thomas miał złudną nadzieję, że zdoła utopić problemy w czerwonym winie. Wzięła jego
dłoń i uścisnęła.
 Tak mi przykro  powiedział i przełknął ślinę.  Nie ufałaś mi... i prawdopodobnie
miałaś rację.
Katrin pokręciła głową.
 To, że ty z tymi kobietami... to nie był największy problem...
 Wiem  Thomas przytaknął.  Nie powinienem był obarczać cię winą za to, co się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •