[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na trasie czułem się mniejsamotny.
-Posłał jejlekki uśmiech.
- Odkądcię poznałem, nie byłemtam ani razu.
Fontainebleau to wspaniały królewski pałac pośród starego lasu napołudniowy wschód
od Paryża.
Gdy wychynął zzawzgórz, Mark powiedział:
- Mieszkał tam cały klan Ludwików, od czwartego poczynając.
-Naprawdę?
- Ciekawe, czy mieli wtedy kartkiurodzinowe, pomyślała Kelly Szkoda, że nie przysłałmi
kartki.
Boże, zachowuję się jakpodlotek.
Wjechali na parking,wysiedli i ruszyli w kierunku lasu.
- To prawiedwa kilometry - powiedział.
- Dasz radę?
- Więcej wytrzymuję na wybiegu, i to codziennie!
- odparła ze śmiechem.
Wziął ją za rękę.
- To dobrze.
Chodzmy.
- Chodzmy.
Minąwszy kilka majestatycznych budowli, weszli dolasu.
Byli zupełniesami, wśród zielonych polan i prastarych drzew.
Dzień wypełniał sięsam sobą, sobą i delikatnymi muśnięciami słońca.
Pieścił ich lekki, ciepły wiatr, naniebie nie było ani jednej chmurki.
- Pięknie tu, prawda?
- spytałMark.
- Cudownie.
-Cieszę się, że masz dzisiaj wolne.
Kelly zmarszczyła czoło.
- A ty?
Nie poszedłeś dziś do pracy?
- Wziąłem dzień urlopu.
-Aha.
171.
Wchodzili coraz głębiej i głębiej w tajemniczy las.
- Daleko jeszcze?
- spytała Kelly po kwadransie wędrówki.
- Nie.
Tu zaraz jest bardzo ładne miejsce.
Już prawie jesteśmy.
Kilka minutpózniej wyszli na polanę z potężnymdębem pośrodku.
- To tu - powiedział Mark.
-Jaktu.
spokojnie.
W korze dębu widniałpłytko wycięty napis.
Kelly podeszła bliżej.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Na chwilę zaniemówiła.
- Och Mark, dziękuję, kochanie.
Ajednak niezapomniał.
- Coś tam chyba jest.
-Gdzie?
W drzewie?
-Na wysokości oczu była dziupla.
Włożyła doniej rękę i wyjęła małe pudełko.
- Co to?
- Otwórz.
Otworzyła i osłupiała.
W pudełeczku był platynowy pierścionek z siedmiokaratowym szmaragdem i brylantami.
Długo patrzyła nań z niedowierzaniem, a potem zarzuciła mu ręce na szyję.
- Boże, Mark, musiałeś wydać fortunę.
-Dałbymci księżyc, gdybyś poprosiła.
Kocham cię, Kelly.
Przytuliła go mocno, zatracając się w euforii,jakiej nigdy dotądnieprzeżyła, i powiedziała coś,
czego nigdy nie miała powiedzieć:
- Ja też cię kocham,Mark.
-Pobierzmy się.
Teraz, zaraz.
Możemy.
- Nie.
- Zabrzmiało to i zabolało jaksmagnięcie biczem.
- Dlaczego?
- spytał zaskoczony.
- Nie możemy.
-Kelly, nie wierzysz, że cię kocham?
- Wierzę.
-A ty?
Naprawdę mnie kochasz?
- Tak.
-Ale nie chcesz za mnie wyjść?
- Chcę.
Bardzo chcę, ale.
ale nie mogę.
- Nie rozumiem.
Dlaczego?
Przyglądał się jej skonsternowany.
Kelly wiedziała, że gdy opowie muo potwornym przeżyciu z dzieciństwa, Mark już nigdy nie
zechce sięznią zobaczyć.
- Nie mogłabym być.
normalną żoną.
- Jak to?
Nigdydotąd nie było jej trudniej.
172
- Mark, nie moglibyśmy ze sobą sypiać.
Kiedy miałam osiem lat, zostałam zgwałcona.
- Patrząc nanieruchome drzewa, opowiadała tęobrzydliwąhistorię pierwszemu mężczyznie,
którego pokochała.
-Seks mnienie pociąga.
Budziwe mnie wstręt.
Przeraża mnie.
Jestem.
Nie jestemw pełni kobietą.
Jestem.
wybrykiem natury.
- Oddychała coraz szybciej, żeby się nie rozpłakać.
Wziął ją zarękę.
- Takmiprzykro.
To musiało być potworne.
Milczała.
- Seks jestbardzo ważny.
Kiwnęła głową i zagryzła wargę.
Wiedziała, co zaraz powie.
- Tak.
Dlatego rozumiem, dlaczego nie chcesz.
Ale małżeństwo polega na czymśinnym.
To życie z kimś, kogosiękocha.
Torozmowy.
Towspólne przeżywanie chwil dobrych i złych.
Słuchała oszołomiona, bojąc się w touwierzyć.
- Ochotana seks w końcu przemija,ale miłość pozostaje.
Kocham cięza twoje serce i duszę.
Chcę spędzićz tobąresztężycia.
Nie musimy zesobą sypiać.
Jakoś sobie poradzę.
- Nie,Mark -odparła, z trudem panując nad głosem.
-Dlaczego?
- Bo nadejdzie taki dzień, kiedy tegopożałujesz.
Zakochasz sięw kimś,kto da ci to, czego.
czego ja nie mogę, a wtedyzostawisz mnie i pękniemi serce.
Objął ją i mocno przytulił.
- Wiesz,dlaczegonigdy nie mógłbym cię zostawić?
Dlatego że jesteśmóją lepszą połową.
Pobieramy się.
Spojrzała mu w oczy.
- Zdajeszsobiesprawę, w co się pakujesz?
-Chyba powinnaś ująć toinaczej- odparł z lekkim uśmiechem.
Roześmiała się i jeszcze mocniej objęła go za szyję.
- Boże, jesteśpewien?
-Na stoprocent.
Cona to powiesz?
Policzkimiała mokre od łez.
- Powiem.
tak.
Włożył jej pierścionekna palec.
Długostali pod drzewem,tuląc się dosiebiei obejmując.
- Jutro rano zawieziesz mnie do salonu - powiedziała.
- Chcęprzedstawić cię koleżankom.
- Mówiłaś, że mężczyzni.
-Przepisy uległy zmianie.
173.
Rozpromieniony, głęboko westchnął.
- Mój znajomy jest sędzią.
W niedzielę da nam ślub.
Nazajutrz rano przed wejściem do salonu zadarła głowę i spojrzała w niebo.
- Będzie padało.
Wszyscygadają o pogodzie, ale nikt nicnie robi,żeby ją zmienić.
Spojrzał na nią tak dziwnie, inaczej niż zwykle.
Zobaczyła jego minęi szybko dodała:
- Przepraszam,to głupi frazes.
Mark nie odpowiedział.
W garderobie było sześć modelek.
-Chcę coś ogłosić- powiedziała.
- W niedzielę wychodzę za mążi zapraszam was na ślub.
Wszystkie!
Wybuchła wrzawa, posypały się pytania.
- Wychodzisz za tego tajemniczego pięknisia, którego niechciałaś nampokazać?
-Znamy go?
- Jak wygląda?
-Jak młody CaryGrant- odparła z dumą Kleiły.
- Jejku!
Kiedy go nam przedstawisz?
- Zaraz.
Czeka nakorytarzu.
- Otworzyła drzwi.
-Chodz, kochanie.
Gdy wszedł, w garderobie zapadła głucha cisza.
Jedna z modelek spojrzała na niego i wymamrotała:
- To jakiś kawał?
-Na pewno.
Mark, mężczyzna o bardzo przeciętnej urodzie, był o głowę niższyodKelly i miał
rzednące, siwawe włosy.
Otrząsnąwszy się z pierwszego szoku,modelki zaczęłyim gratulowaći życzyć
szczęścia.
- To cudownawiadomość.
-Taksię cieszę.
- Na pewno będziecie szczęśliwi.
Wyszli jakiś czas pózniej.
- Myślisz, że im się spodobałem?
- spytał Mark wkorytarzu.
- Na pewno - odrzekła z uśmiechem.
- Czy jest ktoś, komu byś się niespodobał?
-Nagle przystanęła.
- Ach.
- Co się stało?
-Jestem na okładce tego nowegomagazynu mody.
Chciałam ci pokazać.
Zaraz wracam.
174
Dochodząc do drzwi garderoby, usłyszała ich głosy.
- Ona naprawdę za niego wychodzi?
-Chyba zwariowała.
- Widziałam, jak daje kosza naprzystojniejszym i najbogatszym facetom w świecie.
Co ona w nim widzi?
Wtedy odezwała się modelka,która dotąd milczała.
- To bardzo proste. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •