[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedykolwiek zechcecie doprowadzić przeciwnika do wściekłości, krzyczcie do niego
takie rzeczy. Zacznie postępować głupio, wściekać się. Ale my nie będziemy się wściekać.
Shen wziął sobie ten pomysł do serca i kazał czwórce Starterów powtarzać głośno pięć
czy sześć razy każdą zaczepkę. Kiedy zaczęli wyśpiewywać przezwiska jak wyliczanki,
kilku starszych chłopców odbiło się od podłogi i ruszyło do starcia.
Kombinezony zostały skonstruowane do walk przy użyciu nieszkodliwego światła;
dawały niewielką ochronę, za to poważnie ograniczały ruchy, gdy doszło do walki wręcz
w nullo. Zresztą i tak połowa chłopców była zamrożona i nie mogła się bronić. Sztywność
ich kombinezonów sprawiała jednak, że stawali się potencjalnie użyteczni. Ender kazał
swoim Starterom zebrać się w jednym kącie sali. Starsi wyśmiewali się z nich jeszcze
bardziej, a widząc grupę Endera w odwrocie, kilku stojących dotąd przy bramie ruszyło,
by dołączyć do napastników.
Ender i Alai cisnęli w nich jednym z zamrożonych żołnierzy. Nastąpiło zderzenie i
Starter wraz z trafionym przeciwnikiem odlecieli w przeciwne strony. Trafiony hełmem w
pierś chłopak krzyknął z bólu.
%7łarty się skończyły. Reszta chłopców wystartowała, by włączyć się do walki. Ender nie
liczył na to, że którykolwiek ze Starterów wyjdzie z tego starcia bez szwanku.
Nieprzyjaciel jednak atakował bez planu i koordynacji, podczas gdy mała armia Endera,
choć licząca ledwie tuzin żołnierzy, znała się doskonale i wiedziała, jak działać wspólnie.
Robimy novą krzyknął Ender. Chłopcy wybuchnęli śmiechem. Podzielili się na
grupy, podkurczyli nogi i trzymając się za ręce uformowali przy ścianie trzy gwiazdy.
Wymijamy ich i dolatujemy do bramy. Już!
Na ten sygnał gwiazdy rozpadły się, a każdy z chłopców wystrzelił w innym kierunku,
lecz pod takim kątem, by odbić się od ściany i popłynąć ku drzwiom. Ponieważ wrogowie
znalezli się w samym środku sali, gdzie zmiany kursu były o wiele trudniejsze, Starterzy
bez trudności przeprowadzili cały manewr.
Ender ustawił się tak, by po starcie trafić w zamrożonego żołnierza, którego przed
chwilą użył jako pocisku. Chłopiec nie był już zamrożony; pozwolił, by Ender go chwycił,
okręcił wokół siebie i posłał ku bramie. Niestety, w rezultacie tej akcji sam Ender popłynął
w przeciwną stronę, i to ze zmniejszoną znacznie szybkością. Jako jedyny ze swoich
żołnierzy dryfował dość wolno w stronę krańca sali treningowej, gdzie zebrali się
przeciwnicy. Zmienił pozycję, by widzieć, jak jego żołnierze docierają bezpiecznie do
bramy.
Tymczasem rozwścieczeni, zdezorganizowani napastnicy właśnie go zauważyli. Ender
przeliczył, jak szybko dotrze do najbliższej ściany, gdzie mógłby odbić się znowu. Nie
dość szybko. Kilku chłopców wystartowało już ku niemu. Ender ze zdumieniem dostrzegł
wśród nich twarz Stilsona. Drgnął pojmując, że się pomylił. Mimo wszystko była to
identyczna sytuacja, tyle że tym razem tamci nie będą czekać na wynik walki sam na sam.
Nie mieli przywódcy, o ile zdołał się zorientować, i wszyscy byli o wiele więksi od niego.
Na kursie walki wręcz dowiedział się jednak sporo na temat operowania ciężarem ciała i
o fizyce obiektów ruchomych. Oni mogli tego nie wiedzieć; podczas bitew prawie nigdy
nie dochodziło do spotkań bezpośrednich żołnierz rzadko zderzał się z niezamrożonym
przeciwnikiem. W ciągu kilku sekund, jakie mu pozostały, Ender starał się przygotować
do spotkania ze swymi gośćmi.
Szczęśliwie wiedzieli o walce w nullo nie więcej od niego, a ci, którzy próbowali go
uderzyć, stwierdzili, że cios nie wywiera oczekiwanego efektu, gdy ciało atakującego
przesuwa się do tyłu prawie tak samo szybko jak pięść do przodu. Ender zorientował się
jednak, że w grupie było kilku poważnie myślących o łamaniu kości. Nie miał zamiaru na
nich czekać.
Złapał za ramię któregoś z bokserów i pchnął go z całej siły. To odsunęło go z drogi
pozostałych, choć nadal nie zbliżył się ani trochę do bramy.
Zostać tam! krzyknął do swych przyjaciół, najwyrazniej planujących wyprawę
ratunkową. Nie ruszajcie się stamtąd!
Ktoś złapał go za piętę, dostatecznie mocno, by Ender miał się o co oprzeć. Z całej siły
uderzył stopą w głowę i ramię napastnika. Tamten krzyknął i puścił go. Gdyby zrobił to
wcześniej, nie ucierpiałby tak bardzo, a Ender mógłby się lepiej odepchnąć. Trzymał
jednak mocno; w efekcie miał naderwane ucho i pryskał krwią na wszystkie strony, Ender
zaś płynął jeszcze wolniej.
Znów to robię, pomyślał. Ranie ludzi tylko po to, by ocalić siebie. Czemu nie zostawią
mnie w spokoju, żebym nie musiał robić im krzywdy?
Jeszcze trzech chłopców zbliżało się do niego. Tym razem działali wspólnie, ale i tak
najpierw musieli go chwycić. Ender ustawił ciało w ten sposób, by dwóch z nich mogło go
złapać za nogi, pozostawiając ręce wolne do rozprawienia się z trzecim.
Chwycili przynętę. Ender złapał trzeciego z napastników za koszulę, pociągnął mocno i
uderzył hełmem w twarz. Znów krzyk i deszcz krwi. Tamci próbowali wykręcić mu nogi.
Cisnął tego z krwawiącym nosem na jednego z nich. Zderzyli się i przeciwnik puścił nogę.
Teraz już bez trudu wykorzystał chwyt trzeciego, by kopnąć go w krocze i odbić się w
stronę bramy. Wystartował nie najlepiej, więc leciał niezbyt szybko, ale to już nie miało
znaczenia. Nikt go nie gonił.
Dotarł do wyjścia. Koledzy pochwycili go i podawali sobie aż do bramy śmiejąc się i
klepiąc go po ramionach.
Ty draniu! powtarzali. Ty potworze! Jak błyskawica! Na dzisiaj koniec
ćwiczeń oznajmił Ender.
Jutro wrócą znowu stwierdził Shen.
Nic im z tego nie przyjdzie. Albo zjawią się bez skafandrów i wtedy załatwimy ich
tak, jak dzisiaj, albo w skafandrach, więc będziemy ich mogli zamrozić.
Zresztą dodał Alai nauczyciele nie pozwolą, by coś takiego się powtórzyło.
Ender przypomniał sobie, co mówił Dink. Nie był pewien, czy Alai ma rację.
Hej, Ender! krzyknął jeden ze starszych chłopców, gdy wychodzili z sali. Jesteś
nikim, chłopie! Nikim!
To mój dawny dowódca, Bonzo wyjaśnił Ender. Chyba mnie nie lubi.
Póznym wieczorem Ender sprawdził na komputerze wszystkie spisy. Czterech chłopców
zgłosiło się do lekarza: z naruszonymi żebrami, z uszkodzeniem jąder, z naderwanym
uchem, ze złamanym nosem i obluzowanymi zębami. Przyczyna wypadku była we
wszystkich przypadkach ta sama:
PRZYPADKOWE ZDERZENIE W ZERO G
Jeśli nauczyciele pozwolili, by znalazło się to w oficjalnym raporcie, to najwyrazniej nie
zamierzali nikogo karać za tę nieprzyjemną bójkę w sali treningowej. Czy nie mają
zamiaru zrobić czegoś w tej sprawie? Nie obchodzi ich, co się dzieje w szkole?
Ponieważ wrócił do koszar wcześniej niż zwykle, Ender wywołał na komputerze grę
fantasy. Dawno już tego nie robił. Tak dawno, że komputer umieścił go nie tam, gdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]