[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na żonę? A może kogoś już dla mnie wybrałaś? Zdradz mi przynajmniej,
jak jej na imię.
- Uspokój się...
- Mam się uspokoić? Jak myślisz, lepsza będzie długonoga blondynka
czy obdarzona bujnym biustem brunetka? Miałbym poślubić kogoś takiego,
mimo że pragnę ciebie? Nisko mnie cenisz.
- Przepraszam, nie chciałam cię zranić ani urazić! - krzyknęła. Bez
słowa ujął jej rękę i położył na swoim policzku, a potem zamknął oczy.
- Aleks...
- Cicho, nic nie mów.
Skinęła głową i delikatnie pogładziła go po twarzy.
- Nie ma i nie będzie nikogo innego oprócz ciebie - powiedział już
spokojniej. - Tylko ty. Czasami chciałbym, żeby było inaczej. Może lepiej
byłoby zapomnieć o tobie i ułożyć sobie jakoś życie, tak jak ty to zrobiłaś.
Tylko że ja tak nie potrafię. Jeśli to dla ciebie jakiś problem, to bardzo
przepraszam, ale zawsze byłem uparty.
Bardzo chciałaby mu powiedzieć, że nie ma powodu do zmartwień.
Nie zamierzała szukać nowego partnera, bo nigdy nie przestała go kochać.
Jednak takie otwarte przyznanie się do tego byłoby zbyt ryzykowne.
- No dobrze, wracajmy do pracy - powiedział już zupełnie spokojnie. -
Na twojej liście zakupów jest jeszcze mnóstwo rzeczy.
Gdy wstał gwałtownie od stolika, Corinne poszła w jego ślady.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Sprawa zamknięta, pomyślała.
Dalsze zakupy zajęły im jeszcze dwie godziny. Gdy wracali do domu,
zrobiło się bardzo zimno i znacznie pogorszyły się warunki jazdy. Corinne
prowadziła w milczeniu, skupiona na drodze.
Kiedy wreszcie wjechali do miasta, trochę się rozluzniła.
- Napadało sporo śniegu - zauważył Aleks. - Ruch jest mały, ale
uważaj, bo jezdnia jest śliska. Ledwie to powiedział, samochód zaczął
wydawać jakieś dziwne dzwięki.
- Co to było? - zaniepokoił się.
- Nic - odparła szybko. - To zdarzało się już wcześniej. Za chwilę
wszystko wróci do normy.
Niestety nie tylko nie wróciło do normy, ale było coraz gorzej. Silnik
zacharczał, samochód zaczął zwalniać, a potem stanął na środku drogi.
- O kurczę - powiedziała Corinne zgnębionym głosem. - Czy coś za
nami jedzie?
- Na razie nie, ale lepiej zepchnijmy wóz na pobocze.
Kiedy już auto nie tarasowało drogi, Aleks wyjął komórkę i zadzwonił
po pomoc drogową. Jak się spodziewał, nie wyglądało to najlepiej.
- Będą najwcześniej za godzinę - jęknął.
- Mamy tu sterczeć tyle czasu? - spytała przestraszona.
- Nie musimy stać przy jezdni. Chodzmy tą alejką, na końcu są na
pewno jakieś budynki. Znajdziemy pub i coś zamówimy.
- Mogę pożyczyć twoją komórkę? Zadzwoniła do domu, by
poinformować Bobby'ego, co się stało.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Nie denerwuj się, mamo, wszystko jest w porządku - uspokoił ją
synek. - Mitzi rysuje, a wujek Jimmy ogląda telewizję.
- Czy mogłabym z nim porozmawiać? Jimmy zapewnił ją, że on i
dzieci świetnie sobie
radzą. Uspokojona Corinne uśmiechnęła się i przerwała połączenie.-
No dobrze, zobaczmy, co jest na końcu tej alejki - powiedziała do Aleksa.
Wziął ją za rękę i poprowadził drogą ocienioną potężnymi dębami. Na
chwilę wyszło słońce i śnieg wokół zaiskrzył niczym diamentowy pył.
Oczarowani scenerią, szli w milczeniu. Jest cudownie, pomyślała Corinne.
Jednak kiedy spojrzała na Aleksa, zobaczyła, że idzie ze spuszczoną głową
i jest wyraznie spięty. Powinna trzymać się na dystans, ale zrobiło się jej go
żal.
- Aleks...
Zatrzymała się i popchnęła go lekko, by stanął twarzą do niej.
Zarzuciła mu ręce na ramiona i przytuliła się mocno. Nie robię nic złego,
pomyślała. Aleks potrzebuje pomocy, a ja nie chcę, żeby cierpiał.
- Corinne, tak bardzo się boję - szepnął.
- Czego?
- Wszystkiego. Powrotu do pustego domu i pustego życia. Tracę
wszystko, na czym mi zależy, i nie wiem, jak temu zapobiec.
Tak bardzo chciała dodać mu otuchy. Najchętniej poprosiłaby go, by
wrócił z nią do domu, zapewniła, że znów wszystko będzie dobrze.
Wiedziała jednak, że nie wolno jej tego zrobić. Nic nie było dobrze i
pewnie już nigdy nie będzie. Rozumiała bezsilność Aleksa i bardzo mu
pona
ous
l
a
d
an
sc
współczuła, jednak było jeszcze za wcześnie, by zastanawiać się, czy mogą
znów być razem. W tej chwili nie mogła mu powiedzieć nic, co przyniosło-
by mu ulgę. Wizyta Aleksa nie przebiegała tak, jak Corinne oczekiwała.
Wysłała zaproszenie do pewnego siebie, twardego mężczyzny, jakim stał
się pod koniec ich związku, lecz przyjechał ktoś zupełnie inny. To był
Aleks, jakiego pamiętała z dawnych lat. Bezbronny i trochę zagubiony,
choć światu pokazywał inną twarz. Jednak Corinne znała prawdę. Dlatego,
choć obiecała sobie, że będzie chłodna i obojętna, jej serce ponownie
znalazło się w niebezpieczeństwie.
- Nie bój się - powiedziała. - Zawsze byłeś bardzo odważny,
pamiętasz?
- Tylko na pozór, bo często trzęsły mi się kolana. Zwłaszcza przy
tobie. Przytul mnie.
Gdy go ponownie objęła, ścisnął ją tak mocno, jakby walczył o życie.
- Tak bardzo cię kocham - powiedział ochrypłym głosem.
- Ja też cię kocham. - Spróbujmy jeszcze raz, chciała powiedzieć, ale
te słowa nie przeszły jej przez gardło. Po prostu uniosła głowę i pocałowała
Aleksa.
Całował ją już wcześniej, w Wigilię, ale tym razem było inaczej. W
tamtej pieszczocie nie było żaru. Aleks był zbyt pewny siebie i dlatego
Corinne nie potrafiła zapamiętać się w pocałunku. Teraz całował jak
mężczyzna, który boi się, że już nigdy więcej się nie spotkają, że to ich
ostatni raz. Wyczuwała jego desperację, dlatego nie zamierzała się opierać.
Jeszcze pamiętał, jak ją podniecić. Przecież niedawno pocałunek był
pona
ous
l
a
d
an
sc
tylko preludium do miłosnej gry. Gdy się kochali, przenosili się do innego
świata, zbudowanego z miłości i pożądania. Te wspomnienia sprawiły jej
ból i nagle pożałowała tego, co straciła.
Przyłapała się na tym, że odwzajemnia pocałunki z taką samą jak on
desperacją, jakby chciała zapamiętać tę chwilę do końca życia.
Aleks był wspaniałym kochankiem. Zawsze zważał na jej potrzeby,
przedkładał je nad swoje. Aatwo go było zranić słowem czy spojrzeniem,
ale starannie to ukrywał. Kiedyś należał do niej, potem pozwoliła mu się
oddalić, a już wkrótce usunie go ze swojego życia.
- Corinne, Corinne...
Znów to samo. Wystarczyło, by wypowiedział jej imię, a już cała
drżała, jednak jakimś cudem udało jej się zachować spokój.
- Nie płacz - poprosił szeptem.
Nie miała pojęcia, że płacze, ale wiedziała, dlaczego nic nie można na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]