[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i jego usiłowaniu zamordowania Eve i Bridgera. Podobno bardzo się zdenerwowała.
- Czy to naprawdę ma dla pana takie znaczenie? Miał pan rodziców, którzy pana kochali. Jest pan
pewien, że chce pan poznać kobietę, która pana urodziła, bez względu na wszystko?
- Tak, chcę. I Eve to rozumie. A pytał ją pan, jak ona do tego podchodzi? Ją też nawiedzają myśli o
biologicznej matce. Sądzi pan, że ona tak łatwo o niej zapomni?
Carter pomyślał, że Eve może mieć więcej wspólnego z Bridgerem pod względem podobieństwa cech
charakteru niż podobieństwa fizycznego między blizniakami. Jego upór uświadomił mu, że Eve też
potrafiła być uparta.
- Zostanę jeszcze trochę w okolicy - zapewnił szeryfa Bridger Duvall.
- Eve na pewno siÄ™ ucieszy.
WWÓZ ZMIERCI
215
- Odpowiedz jest tutaj, w tym mieście. I nie wyjadę, dopóki jej nie poznam.
- Posłuchaj, synu - odezwał się Loren do Cartera. - Co prawda nigdy nie słuchałeś moich rad... - Loren
roześmiał się - ...ale muszę dać ci jeszcze jedną radę, którą powinieneś sobie wziąć do serca. Nie karz
siebie samego przez resztę życia za to, że ożeniłeś się z Deeną.
Carter pomyślał, że to Deena pewnie by go karała cały czas za to, że się z nią ożenił, a potem rozwiódł,
ale już jej nie było wśród żywych. Miał nadzieję, że w zaświatach znalazła spokój, którego nie
potrafiła zbudować wokół siebie na ziemi.
Jej rodzice, którzy wyprowadzili się do Arizony już jakiś czas temu, odebrali ciało, by ją tam po-
chować. Carter powiedział im, że Deena próbowała uratować Eve i Bridgera. Było to małe
kłamstewko, ale przynajmniej przyniosło im odrobinę ukojenia.
- Nie odkładaj pragnienia szczęścia na bok - ciągnął dalej swoje rady Loren. - Lila i ja zamierzamy
cieszyć się każdą chwilą, która nam pozostała. Powiedz Eve, co do niej czujesz.
- Już powiedziałem. Ale to wszystko musi trochę potrwać.
- Wy macie jeszcze czas... Macie całą resztę swojego życia.
Carter dokończył kawę i wstał od stołu.
- Eve jest teraz w domu opieki, odwiedza swoją babkę. Pomyślałem, że zaproszę ją na lunch, jeśli
będzie miała ochotę. Zobaczymy się jeszcze?
- Nie martw się, będziemy się widywać. Nie
216
B. J. DANIELS
wyjeżdżamy przecież na drugi koniec świata. Lila i ja planujemy często was odwiedzać.
- Cieszę się. - Jednakże najbardziej cieszyło go to, że widział ojca szczęśliwego. - Pożegnał się ser-
decznie i wyszedł z lokalu.
Carter przyspieszył kroku. Przestało padać i słońce zaczęło przebijać się przez szczeliny między
chmurami. Nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy Eve. Dzisiaj. I jutro.
A gdyby tylko mógł tak sprawić - to chciałby ją oglądać każdego następnego dnia aż do końca życia.
EPILOG
Charley Cross został pochowany w upalny lipcowy dzień na cmentarzu na wzgórzu górującym nad
Starym Miastem Whitehorse.
Nina Mae stała na krawędzi grobu w swoim ukochanym brązowym płaszczu z przypiętą do klapy
broszką, którą dostała od Charleya. Stała wyprostowana jak generał na defiladzie. Jej pozornie nie-
obecne oczy wpatrzone były w błękit nieba.
Obok niej stała Lila Bailey. Miała na sobie żałobną czarną suknię i czarną woalkę zakrywającą smutek
jej twarzy. I tak jak jej matka, stała obok grobu prosto jak świeca.
Na pogrzeb przybyli wszyscy mieszkańcy Whitehorse i Starego Miasta, a także chyba połowa
ludności hrabstwa.
Eve stała obok Cartera. Titus Cavanaugh, trzymając w rękach Biblię, opowiadał, jakim odważnym
człowiekiem był jej dziadek, jak pomagał ludziom i poświęcał się dla nich.
Eve spoglądała po twarzach uczestniczących w pogrzebie ludzi, zastanawiając się, ilu z nich było
dziećmi adoptowanymi, sprowadzonymi tu przez członkinie kółka krawieckiego w Whitehorse.
Wiedziała, ile kosztowało to jej dziadków, by ona i inne dzieci znalazły szczęśliwe domy i
kochających rodziców.
218
B. J. DANIELS
Titus zakończył swoją mowę pożegnalną piękną modlitwą. Wzruszony Carter popatrzył na Eve i
uścisnął jej rękę, a ona odwzajemniła ten uścisk, szczęśliwa, że stał obok niej, że go odzyskała.
Wiedziała, że już zawsze będą razem, choć jeszcze tak niedawno nie wydawało się to możliwe.
Gdy Eve położyła czerwoną różę na trumnie, babcia Nina Mae nagle postąpiła krok do przodu i oparła
swoje blade dłonie na trumnie. W słońcu błyszczała jej wytarta od noszenia złota obrączka. Eve
dostrzegła łzy w jej oczach. Babcia odwróciła się w stronę tłumu, jakby kogoś wypatrywała.
- Widzieliście moją wnuczkę? - zapytąła drżącym głosem.
- Tu jestem, babciu - odpowiedziała Eve i ujęła ją pod ramię.
Nina spojrzała na nią i poklepała ją po dłoni.
- Ach, tu jesteÅ›, moja kochana wnuczko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]