[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tam, gdzie jeszcze przed kilku minutami brzmiał radosny śmiech.
Kamerzysta szykował się akurat do panoramicznego ujęcia całego placu, gdy twarda
dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku.
Dosyć tego. Zbieraj swoje manatki i spływaj na posterunek w Wynstaat. Jeden z
moich ludzi pojedzie z tobą. Musimy natychmiast obejrzeć twój film. Może
nakręciłeś coś ważnego.
Filmowiec chciał zaprotestować, ale wystarczyło jedno spojrzenie w piwne oczy
rudego policjanta, by zmienić zdanie. Bez słowa zajął się pakowaniem kamery.
Zwoje kabli wiły się gdzieś pod stopami setek gapiów, więc machnął na nie ręką i
wezwał do odwrotu dwóch asystentów.
A nie marnuj czasu na wykład o tych wszystkich radykalnych partiach i innych
gównach! wrzasnął Stan le Roux patrząc, jak Richard eskortuje ekipę
telewizyjną. Jesteś potrzebny tutaj, wracaj migiem.
Tak jest, sir odkrzyknął młody policjant.
Twarda sztuka mruknął kamerzysta. Nie chciałbym z nim pracować.
To cudowny człowiek, jeden z najszlachetniejszych ludzi jakich kiedykolwiek
spotkałem bronił sierżanta Richard. Uśmiechnął się, kiedy nad placem zahuczał
głos Stana.
Usuńcie gapiów, zróbcie przejazd dla karetek pogotowia. Ruszcie się, do
cholery! Na co czekacie? Na imienne zaproszenia?
Mężczyzni w mundurach zabrali się do pracy. Jak pas-tuchowie bydło, tak oni
otaczali rozszalały tłum i spychali go na
200
pobliskie boisko, gdzie czekali funkcjonariusze, którzy mieli przesłuchiwać
świadków.
Policjantom udało się zapanować nad tłumem i uspokojony zawodzeniem karetek
pogotowia Stan le Roux ruszył zalaną krwią ścieżką w stronę ruin ośrodka.
Ciekawe, jakież to przeklęte motywy tej rzezi wymyśli ten mały skurczybyk
Richard mruknął. Oto cholerni komuniści piją z naszymi przywódcami, uchodzcy
polityczni i ich dawni prześladowcy szczerzą do siebie zęby i gadają o pokoju, a
bandyci, nad którymi nie mają żadnej władzy, wciąż urządzają jatki mamrotał,
ale w głębi duszy żywił szacunek dla wiedzy młodego policjanta.
Szorstkim głosem, zniekształconym przez tubę przy ustach, wykrzykiwał polecenia,
torując sobie drogę w tłumie. Dotarł do oszołomionej, odrętwiałej Toni.
Usiłowała dojść do Helen, ale potykała się i ślizgała na pokrwawionych
szczątkach ciał.
Stan jęknęła. Dzięki Bogu, że tu jesteś. Potrzebna nam pomoc. Nie możemy
zatamować krwotoku.
Z trudem rozpoznał Toni w kobiecie w różowym, spryskanym krwią kostiumie. Jej
dłonie pokrywała zaschnięta krew, jak rękawiczki. Przez policzki ciągnęły się
czerwone smugi; widać usiłowała odsuwać z twarzy włosy, które co chwila opadały,
ściągnęła z nich bowiem aksamitkę i zacisnęła ją wokół uda leżącego na ziemi
mężczyzny.
Toni Balser rzekł z uznaniem Stan. Zawołał kilku policjantów.
Helen z niechęcią pozwoliła im unieść Clive'a.
Wszystko będzie dobrze, najdroższy pocieszała. Kocham cię i cały czas będę
przy tobie. Z bólem patrzyła, jak Clive usiłuje coś powiedzieć, z trudem
poruszając pobladłymi nagle wargami.
Co z moją nogą?
Helen odwróciła głowę. Nie mogła spojrzeć mu w oczy.
Zaszyją rany i za dwa tygodnie będziesz znów grał w squas-ha odpowiedziała
Toni za przyjaciółkę. Wygląda gorzej niż jest naprawdę, Clive. Zmusiła się
do uśmiechu. Z bólem patrzyła, jak jego oczy wypełniają się nadzieją.
Dzięki szepnął. Skrzywił się, kiedy policjanci go unieśli.
201
Wsadzcie nogę do worka i zabierzcie do szpitala polecił cicho Stan. Może
uda im się dokonać cudu.
Spojrzał na ocalałą nogę, która zwisała bezwładnie jak ciało gazeli z paszczy
geparda. Nie wierzył, że ten człowiek będzie jeszcze chodził.
Dołączę do was w szpitalu Toni uścisnęła dłoń przyjaciółki. Nie płacz.
Musisz być dzielna, dla niego. Musisz się uśmiechać. Pochyliła się nad
Clive'em i musnęła wargami jego usta. Pamiętaj, wszystko będzie dobrze.
Przyjadę do szpitala tak szybko, jak tylko będę mogła.
Stan otoczył Toni ramieniem, gdy pielęgniarze układali Clive'a na noszach.
Co za podły świat szepnęła Toni. Niedługo mieli się pobrać.
Potakiwał milcząco. Wszystkimi zmysłami chłonął wysyłane przez tłum sygnały, w
każdej chwili gotów interweniować, gdyby rozpacz i przerażenie zmieniły się w
niszczycielską wściekłość.
Jego ludzie sumiennie wypełniali rozkazy. Przestał zwracać uwagę na rzedniejący
tłum. Zajął się funkcjonariuszami, którzy zbierali do plastikowych worków
szczątki ciał. Patrzył, jak dłonie w gumowych rękawiczkach podnoszą kawałki rąk
i nóg. Wrzucali je do worków i oznaczali starannie.
Głuchy telefon. Toni myślała głośno. Nie doszłoby do masakry, gdyby ktoś
odebrał telefon w Shonalanga. Stan odwrócił się gwałtownie.
Otrzymaliśmy informację o bombie na posterunku w Wyn-staat i natychmiast
powiadomiliśmy placówki w tej okolicy. Co chce pani powiedzieć?
Toni opowiedziała mu o cichym głosie z murzyńskim akcentem, który ją ostrzegł, i
o swoich daremnych wysiłkach zawiadomienia policji.
...i wtedy kazałam Izubie, mojej gosposi, dzwonić do skutku, a sama
przyjechałam tutaj. Miałam nadzieję, że zdążę wszystkich ostrzec. Zachmurzyła
się. Ci, którzy stali najbliżej mnie, śmiali się tylko albo patrzyli zdumieni
i wołali przyjaciół, aby podeszli i posłuchali, co za bzdury wygaduję. Nie dałam
rady dotrzeć do mikrofonu. Zagryzła wargę. Było zbyt głośno, moi przyjaciele
nie mogli mnie usłyszeć.
202
Spojrzała w górę, na afrykańskie błękitne niebo, upstrzone małymi białymi
chmurkami. Zaczęła płakać. Stan objął ją i czekał cierpliwie, aż przestanie.
Krew z jej ubrania plamiła jego mundur.
Chodzmy powiedział. Jedziemy na posterunek. Tam się pani umyje, a potem
ktoś z moich ludzi zawiezie panią do domu.
Mogę sama...
Wiem przerwał jej. Ale musi pani złożyć zeznania. Jeden z chłopców
pojedzie z panią samochodem, a nasz wóz zapewni wam eskortę.
Toni zastanawiała się chwilę. Była prawie dwunasta. Wkrótce Timothy pójdzie spać
po lunchu. Wróci więc do domu podczas jego drzemki i przebierze się, żeby syn
nie zobaczył jej zalanej krwią.
Dziękuję panu, Stan zgodziła się. Jedziemy na posterunek.
ROZDZIAA
13
Kierowany wprawną ręką pomarańczowy lukier układał się w skomplikowane wzory. Za
pomocą wyciskacza Toni wyczarowała już połowę klauna z jaskrawoczerwonymi
pomponami i zieloną czapeczką.
Była to żmudna, męcząca praca. Toni wyprostowała się na chwilę, przyciskając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]