[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grę z podaniami. Nie chciałbym, aby uszkodzono mój mózg,
zanim zacznę praktykę.
Głos Noel był zaledwie słyszalny:
- Och, to bardzo interesujące.
- Te\ tak uwa\am. A jak jest z tobą? Co będzie robić Noel
Heywood za pięć lat?
- Kierować nocnym programem z wiadomościami -
odpowiedziała bez namysłu. Zawsze dą\yła do tego celu,
osiągnięcie go było jej największym marzeniem.
Jednocześnie, w chwilach zwątpienia, przypominała sobie, \e
jest to równie\ marzeniem wszystkich, którzy choć raz stanęli
przed kamerą.
- Czy jeszcze ktoś marzy o twoim sukcesie? - zapytał
Ross zwyczajnym tonem. - Mą\, dzieci, cocker - spaniel?
- Nikt. Odkryłam, \e powinnam \yć samotnie.
- Uśmiechnęła się, kryjąc swe myśli. - Mam okropne
nawyki, z którymi \aden normalny mę\czyzna nie mógłby się
pogodzić. Chodzę spać z kurami, wstaję, gdy większość ludzi
akurat ma najlepsze sny. Wybrałabym się wszędzie o
dowolnej porze, aby zdobyć materiał na program. Nigdy nic
nie wiadomo; to mogłaby być \yciowa okazja. Nikt rozsądny
nie mógłby tego wytrzymać.
- Mo\esz czuć się samotna - skomentował Ross.
- Pomiędzy byciem samą a samotną jest olbrzymia
ró\nica. Lubię mieszkać sama, to mi odpowiada.
Prawdę mówiąc, \ałowała tylko, \e nie jest matką. Doszła
do wniosku, \e wojna podjazdowa ze Steve'em nie będzie
dobra dla dziecka. Czekała na pró\no, a\ sytuacja się poprawi.
W pewnym sensie fakt, \e Steve został ojcem dziecka innej
kobiety, zakrawał na ironię losu. Proces o ustalenie ojcostwa
był ostatnią kroplą, która przepełniła kielich goryczy.
Po rozwodzie Noel zrozumiała, \e miała szczęście. Trudno
byłoby pogodzić karierę zawodową z obowiązkami matki.
Po śniadaniu Ross odwiózł ją do studio.
- O której mam po ciebie przyjechać?
- Przyjechać po mnie? - Noel zapomniała, \e swój
samochód zostawiła w gara\u. - Mogę zadzwonić po
taksówkę.
Spojrzał na nią. Jego ramię spoczywało na oparciu jej
fotela, niebezpiecznie blisko. Gdyby przesunęła głowę, tylko
odrobinę, mogłaby poczuć jego ciepło. Wyprostowała się,
przeciwstawiając się pragnieniom swego ciała.
- To moja wina, \e nie masz samochodu, więc muszę
odwiezć cię do domu. Dzięki temu będziemy mogli ustalić
plany na wieczór.
- Plany? - Powtarzała jego słowa jak papuga, ale Ross
przez cały czas zdawał się wyprzedzać ją o krok i musiała
bardzo się starać, aby nie zostać w tyle.
- Postawiłaś mi śniadanie. Chcę się odwzajemnić i
zaprosić cię na obiad.
Noel wolno pokręciła głową.
- Tamto nale\ało do obowiązków zawodowych.
- Wiem. A wieczorem czas na przyjemność. Ciemne oczy
patrzyły na nią obiecująco i Noel po
raz kolejny poczuła w \yłach płomień. Siedząc w fotelu,
napawała się zapachem jego skóry zmieszanym z innym, który
czuła tamtego wieczora i rozpoznawała jako zapach Rossa.
Niepokoił ją i podniecał. Zrozumiała, \e jeśli zostanie choć
przez chwilę w tym miejscu, o dziewiątej trzydzieści rano,
będzie to katastrofa.
W nocy byłoby to jeszcze bardziej niebezpieczne. Przecie\
ostrzegł ją, \e chodzi o przyjemność. Jego czy jej?
Zastanowiła się nad tym przez chwilę, a potem przypomniała
sobie pocałunek i ręce Rossa na jej ciele. Ju\ wiedziała, \e
satysfakcja byłaby obopólna, ale dla niej gro\ąca klęską.
Zdawała sobie sprawę, \e tego mę\czyzny nie zadowoli jeden
pocałunek. Najlepiej uciec z samochodu, dopóki jest to
jeszcze mo\liwe.
Poło\yła rękę na klamce.
- Dzięki, Ross, ale pamiętaj, \e jestem pracującą
dziewczyną. Nie mogę być na nogach do póznej nocy, a
potem pracować jak nale\y.
Chwycił jej dłoń.
- Wiem - stwierdził. Przytrzymując jej dłoń, otworzył
schowek, wyciągnął gazetę i rzucił na jej kolana. - Sprawdz
jutrzejszy program.
Noel zerknęła na program telewizyjny. Wiedziała ju\, co
zobaczy, nie musiała sprawdzać. Ręka Rossa masowała
zmysłowo jej dłoń, podczas gdy oczy śledziły grę emocji na
jej twarzy: od zdziwienia przez niedowierzanie do rezygnacji.
- Ostrzegałem cię, \e nie poddaję się łatwo. Naprawdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]