[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Może za wiele wymagam odparł z wahaniem Olcha. Jeden mały kociak ma
bronić człowieka przed armiami umarłych.
Owszem.
Ale... co miałbym robić w Havnorze? Nagle w jego głosie zabrzmiała nadzieja.
Popłyniesz ze mną?
Krogulec raz jeden pokręcił głową.
Zostanę tutaj.
Mistrz Wzorów...
Przysłał cię do mnie, a ja wysyłam cię do tych, którzy powinni wysłuchać twej hi-
storii i odkryć, co ona znaczy. Powiadam ci, Olcho, że w głębi serca Mistrz Wzorów wie-
rzy, iż jestem tym, kim byłem. %7łe jedynie ukrywam się tu, w lasach Gontu, i w chwili
największej potrzeby znów się zjawię. Spuścił wzrok, patrząc na swe przepoco-
ne, połatane ubranie i zakurzone buty. Roześmiał się krótko. W całej mojej chwale
dodał.
Stojąca za nim brązowa koza zameczała.
Mimo wszystko jednak, Olcho, miał rację, przysyłając cię tutaj. Bo ona też by tu
była, gdyby nie popłynęła do Havnoru.
Pani Tenar?
Hama Gondun. Tak nazwał ją sam Mistrz Wzorów. Krogulec spojrzał na
Olchę ponad ogrodzeniem. Gość nie potrafił odczytać wyrazu jego oczu. Kobieta na
Goncie. Kobieta z Gontu. Tehanu.
Rozdział 2
Pałace
Gdy Olcha wrócił do portu, Chyża wciąż tam stała, przyjmując ładunek drewna.
Wiedział jednak, iż nie byłby mile widziany na jej pokładzie, skierował zatem kroki na
cumujący obok niewielki statek przybrzeżny, Piękną Różę .
Krogulec wręczył mu list przewozowy podpisany przez króla i opieczętowany Runą
Pokoju.
Przysłał mi go na wypadek, gdybym zmienił zdanie rzekł i prychnął cicho.
Teraz ci się przyda.
Kapitan, gdy jego zaklinacz wiatru odczytał list, przyjął Olchę uniżenie, przeprosił go
za ciasne pomieszczenia i długość podróży. Piękna Róża istotnie płynęła do Havnoru,
ale jako statek przybrzeżny zawijała do kolejnych portów po drodze i dotarcie nią do
wielkiej wyspy i miasta królów mogło trwać nawet miesiąc.
Nie szkodzi odparł Olcha, choć bowiem lękał się podróży, jeszcze bardziej oba-
wiał się jej końca.
Trwająca od nowiu do półksiężyca podróż morska okazała się dlań czasem spoko-
ju. Szary kociak świetnie znosił trudy wyprawy. Cały dzień polował na myszy, lecz no-
cami zawsze powracał i zwijał się w kłębek pod brodą Olchy albo w zasięgu jego ręki.
I, ku nieustającemu zdumieniu Olchy, owa kruszyna ciepłego życia istotnie utrzymy-
wała go z dala od kamiennego muru i nawołujących umarłych. Nie do końca tak na-
prawdę nigdy o nich nie zapominał, wciąż tam byli, tuż za zasłoną snu, w ciemności,
za światłem dnia. Kiedy ciepłymi nocami sypiał na pokładzie, często otwierał oczy, by
przekonać się, że gwiazdy wciąż się poruszają, kołyszą w rytm falowania morza, podą-
żając swym kursem na nieboskłonie. Nie odzyskał spokoju, lecz przez pół letniego mie-
siąca, podróżując wzdłuż wybrzeży Kameberu, Barnisku i Wielkiej Wyspy, mógł uda-
wać, że duchów nie ma.
Kociak przez kilka dni polował na młodego szczura, niemal dorównującego mu
wielkością. Gdy wreszcie z dumą i wyraznym wysiłkiem wyciągnął truchło na pokład,
jeden z marynarzy, widząc, jak wielki ciężar dzwiga, nazwał go %7łurawiem. Olcha zaak-
ceptował to imię.
37
Przepłynęli przez cieśninę Ebavnoru i przesmyk wiodący do Zatoki Havnorskiej.
Z mgiełki ponad rozsłonecznionymi wodami powoli wyłaniały się białe wieże mia-
sta w sercu świata. Olcha stał na dziobie. Na szczycie najwyższej wieży dostrzegł błysk
srebrnego światła. Miecz Erreth-Akbego.
Nagle pożałował, że nie może zostać na pokładzie, żeglować dalej, że musi zejść na
ląd, do wielkiego miasta, wśród wyniosłych ludzi, niosąc list do króla. Wiedział, że kiep-
ski z niego posłaniec. Czemu właśnie jemu przypadło to brzemię? Dlaczego to on, wio-
skowy czarodziej niewyznający się na sprawach wielkich i najwyższych sztukach, mu-
siał podróżować pomiędzy wyspami? Między magiem i monarchą, żywymi i umar-
łymi?
Przed wyjazdem powiedział coś podobnego do Krogulca.
To mnie przerasta rzekł.
Stary człowiek przyglądał mu się chwilę w milczeniu.
Zwiat jest olbrzymi i niezwykły, Haro. Lecz nie większy i nie dziwniejszy niż nasze
umysły. Pomyśl o tym czasem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]