[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nadzorowałem wszystkie prace osobiście, dbając o każdy detal.
Oprowadzając gości po drewnianych budynkach, opowiadał, w jaki sposób
narodził się pomysł budowy fortu, jak zainteresował nim Towarzystwo Historyczne
Stanu Montana i Towarzystwo Kulturalne, jak po wielu usilnych staraniach uzyskał
środki na jego postawienie. Mówił z entuzjazmem, którym w kilka chwil zaraził swoich
gości.
- Wizyta w Fort Heritage będzie niezwykłym doświadczeniem edukacyjnym dla
dzieci i młodzieży nie tylko z Montany, lecz również jak oczekuję, z sąsiednich stanów.
Już teraz mamy zarezerwowane wycieczki autokarowe z Wyoming i Dakoty
Południowej. Na samym krańcu Rezerwatu Kruków znajduje się osiem hektarów
pastwisk dla koni i stajnie. Będziemy tam kosić siano kosami, jak w dawnych czasach.
Turyści będą mogli zobaczyć na własne oczy, jak wyglądało życie pogranicza sto lat
temu. Zapewniam panów, że niczego podobnego nie znajdziecie w całej Ameryce.
- Podoba mi się to - powiedział z uznaniem senator. - A co z personelem tego
obiektu?
- Najlepsze zachowałem na koniec, senatorze - odparł profesor. - To nie będzie
muzeum, ale funkcjonujący fort z lat siedemdziesiątych dziewiętnastego wieku. Mamy
środki na zapewnienie wakacyjnego zatrudnienia sześćdziesięciu młodym ludziom.
Pracownikami będą studenci szkół aktorskich ze wszystkich głównych miast Montany.
Mamy też sześćdziesięciu własnych ochotników. Ja sam wcielę się w postać majora
Inglesa z Drugiego Pułku Kawalerii i tym samym obejmę dowództwo fortu. Będę miał
pod komendą sierżanta, kaprali i ośmiu szeregowych kawalerzystów - wszystko to
studenci, którzy doskonale jeżdżą konno. A konie wypożyczymy od zaprzyjaznionych
ranczerów. Zatrudnimy tu również młode kobiety, udające kucharki i praczki. Inni
studenci będą odgrywać role traperów z gór, zwiadowców z Wielkich Równin i
osadników podróżujących na zachód w kierunku Gór Skalistych. Dogadaliśmy się też z
prawdziwym kowalem, dzięki czemu zwiedzający będą mogli zobaczyć na własne oczy
jak się podkuwa konie. W kaplicy wewnątrz fortu będziemy uczestniczyć w
nabożeństwach oraz śpiewać psalmy i hymny z tamtych czasów. Dziewczęta będą
oczywiście spać w osobnym budynku, pod opieką asystentki z mojego wydziału
Charlotte Bevin. Osobne baraki mieszkalne przeznaczono też dla żołnierzy i gości.
Proszę mi wierzyć - dopilnowaliśmy naprawdę wszystkiego.
- Ale w dzisiejszych czasach młodzi ludzie mają pewne potrzeby. Jak zapewni im
pan warunki do utrzymania higieny oraz świeże owoce i warzywa? - spytał jeden z
kongresmanów z Heleny.
- Słuszna uwaga - rozpromienił się profesor. - W trzech dziedzinach musieliśmy
odstąpić od pełnego autentyzmu. Przede wszystkim nie będzie tu żadnej sprawnej broni,
a jedynie modele strzelb i pistoletów poza kilkoma prawdziwymi, z których będzie
można strzelać wyłącznie ze ślepych nabojów, a i to jedynie pod nadzorem. Jeśli zaś
chodzi o higienę, widzieli panowie zbrojownię? Są tam repliki springfieldów na
stojakach, ale za specjalną ścianą jest też prawdziwa umywalnia z ciepłą wodą. A ten
ogromny zbiornik na deszczówkę? Mamy również zainstalowane pod ziemią rurociągi i
bieżącą wodę. Do zbiornika prowadzą ukryte drzwi, a w środku znajduje się zasilana
gazem chłodnia na mięso, owoce i warzywa. Gaz pochodzi wyłącznie z butli. No i to cała
nowoczesność. Elektryczności w ogóle nie mamy.
Znajdowali się właśnie przy drzwiach baraku dla podróżnych. Jeden z
przybyszów zajrzał do środka.
- Zdaje się, że macie tu chyba nieproszonego gościa - zauważył. Wszyscy
spojrzeli ze zdziwieniem na wyłożoną kocami pryczę w rogu. Potem znalezli końskie
łajno w stajni i żar z ogniska na zewnątrz. Senator ryknął śmiechem.
- Wygląda na to, że niektórzy turyści nie mogli się już doczekać. Może ma pan tu
prawdziwego trapera z Dzikiego Zachodu?
Wszyscy roześmiali się.
- A tak na poważnie, to chciałem panu pogratulować, profesorze. Kawał świetnej
roboty. Jestem pewien, że wszyscy obecni podzielają mój pogląd. Ten fort to dla naszego
stanu prawdziwy skarb.
Na tym zakończyli zwiedzanie. Profesor, zamykając bramę na kłódkę, wciąż
zastanawiał się nad zasłaną pryczą i końskim łajnem. Potem odjechali.
Ben Craig powrócił z polowania dwie godziny pózniej. Pierwszym znakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •