[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gil, jeżeli zabierzesz lewą rękę, to myślę, że uda mi się otworzyć szufladę.
- W porządku. - Puścił jedną nogę i oparł policzek o jej udo. Był taki czas, kiedy na
pewno nie byłaby mu poświęciła jednej wolnej chwili, a teraz czepiał się jej, jakby był małym
chłopcem. A ona mu na to pozwalała. Tak bardzo się co do niej mylił.
Sarze udało się wyciągnąć tak, że palcami zahaczyła o brzeg szuflady. Chwyciła
pierwszą z brzegu koszulę.
- Mam ją.
Gdyby nie to, że czuł się jak wirujący bąk, sprawiłoby mu przyjemność to, że go
ubierała. Wkrótce już miał koszulę na sobie.
Dzięki.
- Chcesz już się położyć?
- Zdecydowanie. - Uśmiechnął się szeroko. - Chcesz się do mnie przyłączyć?
Sara wbiła spojrzenie w czubek jego głowy, zaskoczona, że się z nią tak beztrosko
droczy... a przecież tak upojna wy - , dała się myśl o obejmujących ją ramionach, o udach
uwięzionych między jego udami, o...
- Ja... lepiej nie. - Potem postanowiła odpłacić mu pięknym za nadobne. - Jeszcze bym
zasnęła. Co by pan Young pomyślał, gdyby nas razem zastał w łóżku? Albo Charles? Gil
zaczął się śmiać.
- Mieliby chłopcy w mieście o czym marzyć.
- Prędzej by mieli koszmarne sny. - Pochyliła się, jedną ręką ujęła go za ramiona,
drugą wsunęła mu pod kolana i delikatnie opuściła go w tył, unosząc równocześnie jego nogi.
Gil trzymał się jej opadając na materac i pociągnął ją w dół za sobą.
Przesunęła mu nogi na łóżko kolanem.
- Możesz już mnie puścić. - Szczecinka na jego brodzie wbijała jej się w policzek.
Wargi znalazły się przy jej uchu.
- Jeszcze nie. - Przesunął rękę na jej kark i przeciągnął wargami po szczęce. - Od
tamtej zabawy marzyłem, żeby to zrobić jeszcze raz. - Delikatnie dotknął jej ust i zanurzył
ręce w jedwabiste włosy.
Sara nie oponowała. Chciała go pocałować. Przycupnęła na skraju materaca obok
niego, rozchyliła wargi. Wielka dłoń tuliła jej głowę tak, jakby była czymś kruchym, a druga
ręka gładziła ją po plecach i budziła namiętność.
Przez ostatnie kilka lat Sara żyła w uczuciowej próżni i od nagłej fali podniecenia
zakręciło jej się w głowie. Słodycz pieszczot powodowała, że rozkoszne dreszcze chodziły po
plecach, a ciało reagowało na niego tak, jakby już z nim było oswojone.
Kiedy całował ją pierwszy raz, jej opory osłabił zaprawiony trunkiem poncz, ale tym
razem było inaczej. Otwierała się przed nim z pragnieniem równie silnym jak jego pragnienie.
Może jednak powinien był zażyć dawkę syropu, żeby nie czuć bólu żeber, ale kiedy ją
obejmował, działało to niemal tak samo.
Całował kącik jej ust, jej brodę.
- Już myślałem, że zapomniałaś, albo nie chciałaś pamiętać. - Musnął kostką u ręki jej
policzek mówiąc: - Cieszę się, że się myliłem.
- Zapomniałam o czym? - zapytała Sara; czuła się trochę oszołomiona. - O czym ty
mówisz?
- Oj. - Nie powinien był odrywać ust od jej warg.
- Powiedziałeś: jeszcze raz . Czy... czy my... się już całowaliśmy... ? - zapytała.
Wspomnienie było rozmyte, unosiło się tuż poza zasięgiem jej pamięci.
- Po zabawie, kiedy cię odprowadziłem do domu... - Nie spuszczał z niej oczu, chciał
podzielić się z nią tym wspomnieniem, iskrą, od której załomotały ich serca, kiedy wargi się
zetknęły... - Pocałowaliśmy się na dobranoc przy drzwiach.
Jego niski głos sam działał jak pieszczota. Powiedział jej prawdę. Czuła to w kościach.
- Ciekawe, czy Charles i Phoebe nas widzieli? - Do licha, jej ciało nie miało żadnych
trudności z przypomnieniem sobie tego, czego ona sobie przypomnieć nie mogła.
- Minąłem się z nimi wracając tutaj. Mogli widzieć. - Zastanowił się. Nie zauważył
żadnych uśmieszków ani dziwnych spojrzeń, które wzbudziłyby jego podejrzenia, że widzieli
jak obejmował Sarę. - Byłem zajęty.
Sara wstała i z roztargnieniem przesunęła palcami po wargach.
- Odpocznij, a ja cię skończę myć. - Jej ciało niewątpliwie pamiętało jego pierwszą
pieszczotę, ale wiedziała, że tym razem jej umysł też nie zapomni. Wciąż czuła na wargach
jego smak.
Przyglądał jej się z uśmiechem. Miała na niego taki właśnie wpływ. Wyglądała na
rozkojarzoną, sympatycznie rozkojarzoną. Ułożył się miło zaskoczony jej reakcją. Kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]