[ Pobierz całość w formacie PDF ]
może chcieli wydostać się z niemieckiego okrążenia w kierunku wschodnim na Koszyce i w
tym celu musieli sforsować grań Tatr Bielskich, bowiem dolinne szlaki komunikacyjne były
w tym czasie już obsadzone przez Niemców...
Pavlińov tym samym doprowadził do czwartych poszukiwań Księżycowej Jaskini na
terenie powiatu Stara Lubownia, z którego wynikami zapoznał społeczeństwo w dniu 30
czerwca 1999 roku, w programie TV pt. Klek�nice wyemitowanym przez kanał czeskiej
telewizji T-1. Grupa poszukiwawcza pracowała w rejonie Osieho Vrhu 859 m n.p.m. w
okolicach Małego Lipnika. Jaskinia, w której pracowali nie miała takiej budowy i charakteru,
jak opisana w dzienniku Hor�ka. Nie znaleziono tam ani wyrytych na ścianie liter A. H.
inicjałów autora relacji o Księżycowej Jaskini, ani sześciu rys symbolizujących sześć
przeżytych tam dni, nie mówiąc już o dacie... Budowa geologiczna jaskini także nie pasuje do
opisu budowy geologicznej Księżycowej Jaskini. Jedyną godną uwagi była wzmianka o tym,
że grupa Pavlińa kontaktowała się z potomkami A. T. Hor�ka tu na Słowacji czy w Czechach,
bowiem poznał on go osobiście i przekonał, co do tego, że jego opowiadanie należy wziąć
całkowicie poważnie.
Czy przypadek Księżycowej Jaskini jest tylko fragmentem gry wywiadów i
kontrwywiadów, w której użyto relacji już zmarłego A. T. Hor�ka? Tej możliwości nie da się
całkiem wyłączyć. (Zob.: www.quest.cz/moonshaft) Walter Pavliń wskazuje na to, że Hor�k
opublikował artykuł o Księżycowej Jaskini tylko w wyspecjalizowanym magazynie
naukowym na dowód tego, że jego zródło jest poważne i cały przebieg wydarzeń ma realny
podkład faktograficzny. Dla tego badacza było godnym uwagi także odkrycie, że Jacques
Bergier miał zgodę autora na cytowanie jego artykułu, a zatem istnieje tu możliwość, że
Bergier miał bliskie kontakty z autorem. Szkoda, że Bergier zmarł w 1978 roku, co
przekreśliło wszelkie możliwości weryfikacji tych informacji.
Wbrew temu, że całość zapisków horakowych brzmi niezbyt wiarygodnie, to niektóre
miejsca w jego opowiadaniu wzbudzają mnóstwo pytań i wątpliwości. Czy jest zatem
możliwe, że baca Sl�vek przyprowadzał do żołnierzy w jaskini w tak złożonej wojennej
sytuacji swe jedyne córki? wydaje się, że pomysł wystawiać dwie młode dziewczyny na
takie ryzyko nie był zbyt rozumnym. Przecież jak pisze sam Hor�k trzymali przez całą
noc wartę i nie chcieli wyściubiać nosa z jaskini, by nie natknąć się na nieprzyjacielskie
patrole na nartach. Hor�k twierdzi, że z Jurkiem dostali się do Koszyc w ciągu 6 dni. Z
obszaru Niskich Tatr odległość ta wynosi około 90 km w linii powietrznej, co oznacza, że
trzeba było przejść po górzystym terenie, najeżonym nieprzyjacielskimi patrolami i czatami
jakieś 110-120 km. Czy mogli oni pokonać tą odległość w zimie, po śniegu, tylko w nocy i w
ciągu 6 dób? Nieco bliżej Koszyc jest obszar Starej Lubowni. W linii powietrznej do Koszyc
jest stamtąd 80 km. Te uwagi nie są znów tak podejrzliwe, ale budzą wątpliwości. Plany
Hor�ka zakładały przebycie 10 km dziennie, a zatem Księżycowej Jaskini od Koszyc
32
oddzielał dystans około 60 km w linii powietrznej. Tej odległości odpowiada w przybliżeniu
centrum Levo%0ńsk�ch Vrhov. Wygląda to tak, jakby celowo Hor�k umieścił miejsce swoich
przygód w pobliżu przecięcia się współrzędnych geograficznych, które wziął z sufitu (lub
szkolnego atlasu) naczelny NSS News , a potem do dziennika napisał o stromych stokach
Tatr i bacy ze Ediaru.
Następnym spornym punktem są sosnowe pochodnie, którymi Hor�k oświetlał sobie
jaskinię w czasie jej eksploracji. Używał także górniczej karbidówki. Ciekawe jest to, jaką
techniką je wykonał? A przecież użył dużo tych pochodni. Sam sosnowy konar nie będzie się
palić, a jeżeli nawet, to tylko przez chwilę. Każdy, kto spędza wolny czas na łonie natury wie,
jak przygotować sobie pochodnię z tego, co się ma pod ręką. Do rozszczepionego na krzyż
sosnowego polana wkłada się suche żywiczne gałązki i żywicę, a tej ostatniej trzeba dużo, by
pochodnia mogła się palić 15-20 minut. Samo sporządzenie pochodni zabiera mnóstwo czasu,
a najwięcej zbieranie żywicy. Hor�k nie opisuje, jak je przygotowywał, są one u niego taką
oczywistością, jak dla nas elektryczna lampka. Wedle tego, co baca przyniósł do jaskini
rannym żołnierzom w czasie swych sześciu wizyt, byłoby wykluczone, by kpt. Hor�k mógł
zrobić pochodnie z materiału, ropy, itd. bowiem każdy kęs materiału był w czasie tej srogiej
zimy i w zimnej jaskini potrzebny do opatulenia się weń. Użycie wielu pochodni, jak to
opisuje autor, wydaje się po prostu niemożliwe, a to ze względu na brak materiału do ich
sporządzenia, a także ze względu na trudną sytuację, w której trzej rani powstańcy się
znalezli. Wyrób pochodni wymaga czasu, materiału i dwóch zdrowych rąk. Kpt. Hor�k był
ranny w lewą rękę bagnetem i pociskiem, co zakłada znaczne ograniczenie swobody
działania. No chyba że znalazł potrzebne materiały w jaskini, ale o tym nie wspomina ani
słowa, bo do głowy mu nie przyszło, że ktoś będzie robił z tego problem po latach?...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]