[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a on wziąłby ją na kolana, objął, uśmiechnął się tak, jak
tylko on potrafi, i zaczÄ…Å‚ caÅ‚ować... Niemal czuÅ‚Ä… smak je­
go warg, delikatny dotyk gorÄ…cych dÅ‚oni i narastajÄ…ce po­
żądanie.
Gdyby się poddała, mogłaby zarzucić mu ręce na szyję,
przytulić się do niego, całować i czuć go tak, jak marzyła
od czterech dÅ‚ugich lat. Wszystko staÅ‚oby siÄ™ proste. Pożą­
dał jej i był tylko o kilka kroków. Nie musiałaby nic mówić.
Czuła swój przyspieszony puls. Zakręciło się jej w głowie.
KusiÅ‚o jÄ…, by wstać... PowstrzymaÅ‚a siÄ™ siÅ‚Ä… woli. Przypo­
mniaÅ‚a sobie, jak cierpiaÅ‚a, gdy ich zwiÄ…zek zaczÄ…Å‚ siÄ™ roz­
padać.
- Wiem, że Toby cię lubi - odezwała się z trudem. -
Masz racjÄ™, bÄ™dzie potrzebowaÅ‚ ojca. Wiem, że jest mu mi­
ło, kiedy przychodzisz, jednak byłoby lepiej, gdyby jego
wzorem stał się ktoś taki jak Geoffrey.
- Geoffrey? A co w nim takiego wspaniaÅ‚ego, że powi­
nien być wzorem dla maÅ‚ego chÅ‚opca? - spytaÅ‚ Mac z iry­
tacjÄ….
- To dobry człowiek - cicho odpowiedziała Georgia. -
Będzie troszczył się o mnie i Toby'ego. Na pewno nas nie
zawiedzie.
RS
- Ja też bym was nie zawiódł!
- Mac, żeby w to uwierzyć, potrzebuję czegoś więcej niż
curry. Mówimy o mojej przyszłości i przyszłości Toby'ego.
Nie chcę go narażać na rozczarowanie i cierpienie. Dość
już przeszedł. - Zmusiła się i spojrzała mu w oczy. - Nie
zamierzam ryzykować. MuszÄ™ być absolutnie pewna męż­
czyzny, który ma odgrywać tak ważną rolę w jego życiu
- powiedziała. - Mogłabym zaryzykować, gdyby chodziło
wyłącznie o mnie, ale Toby to inna sprawa - dodała.
- W takim razie bÄ™dÄ™ próbowaÅ‚ dotÄ…d, dopóki mi nie za­
ufasz - oświadczył Mac.
Georgia zagryzła wargę.
- Byłoby łatwiej, gdybyś zrezygnował.
- Aatwiej dla ciebie czy dla mnie?
- Dla nas obojga.
Mac pokręcił głową.
- Przykro mi, ale nie mogę się zgodzić - stwierdził.
WstaÅ‚ i Georgia odprowadziÅ‚a go do wyjÅ›cia. Nie wie­
działa, co jeszcze mogłaby powiedzieć, żeby go przekonać.
Zaczekała, aż włożył kurtkę i wziął kask.
- Dziękuję, Mac. Curry było świetne - powiedziała przez
zaciÅ›niÄ™te gardÅ‚o. MiaÅ‚a ochotÄ™ siÄ™ rozpÅ‚akać, choć nie ro­
zumiała dlaczego.
- Cieszę się - odpowiedział.
Wyciągnął dłoń i objął jej twarz. Mogła się odsunąć, ale
coś zatrzymało ją w miejscu. Stała bez ruchu i spoglądała
mu w oczy.
Mac pochylił się i po chwili musnął jej usta delikatnym
pocałunkiem.
RS
- Georgia, nie zamierzam się poddać - powiedział cicho
i opuścił dłoń, a ona poczuła, że kolana uginają się pod nią.
- Jeśli o mnie chodzi, zakład nadal jest aktualny - dodał.
- Przyjechał! - zawołał Toby.
Przez całe rano kręcił się koło okna, czekając, aż Mac
wreszcie siÄ™ zjawi. Teraz pobiegÅ‚ otworzyć drzwi, a Geor­
gia wygÅ‚adziÅ‚a sukienkÄ™ i przybraÅ‚a minÄ™ poważnej pro­
fesjonalistki, która mając czterdzieści jeden lat, doskonale
wie, czego chce od życia. W rzeczywistoÅ›ci czuÅ‚a siÄ™ jak za­
gubiona kobieta w Å›rednim wieku. W nieskoÅ„czoność po­
wtarzała sobie w myślach ostatnią rozmowę. Najchętniej
zadzwoniÅ‚aby do swojej najlepszej przyjaciółki w Londy­
nie i o wszystkim opowiedziaÅ‚a. PowstrzymaÅ‚a siÄ™ od te­
go z trudem. Pomyślała, że taka analiza nie miałaby sensu.
Mac usÅ‚yszaÅ‚ od niej prawdÄ™: chciaÅ‚a, by zrezygnowaÅ‚. Roz­
sÄ…dek podpowiadaÅ‚ jej, że podjęła sÅ‚usznÄ… decyzjÄ™, a jed­
nocześnie nie opuściło jej marzenie, by znalezć się w jego
ramionach. Co prawda ostatnio nie byÅ‚o ku temu oka­
zji, pomyÅ›laÅ‚a z goryczÄ…. Mac znów po mistrzowsku uni­
kał spotkań. Było to o tyle dziwne, że obiecał przekonać ją
o swoim zaangażowaniu. Tymczasem przez ostatnie dwa
dni widywała go tylko z daleka. Nie mogła doczekać się
dzisiejszego poranka. W końcu musiał spotkać się z nią,
jeśli zamierzał zabrać Toby'ego na wycieczkę.
Wreszcie się zjawił. Wzięła głęboki oddech i poszła się
przywitać. StaÅ‚ w drzwiach wejÅ›ciowych, sÅ‚uchajÄ…c wywo­
dów Toby'ego.
- Cześć - powiedziała. Jak zwykle na jego widok jej ser-
RS
ce przyspieszyło rytm. Z trudem utrzymywała chłodny ton.
- Toby nie zaprosił cię do środka? - spytała.
Mac uniósł głowę i spojrzał jej w oczy ze zmysłowym
uśmiechem. Poczuła lekki dreszcz.
- Myślę, że możemy ruszać od razu - zaproponował. -
Toby, jesteś gotów do wyjścia? Wziąłeś kurtkę?
Jak zwykle Toby odwrócił się do Georgii.
- Gdzie moja kurtka?
- Tam gdzie zawsze, na wieszaku przy tylnych drzwiach
- odpowiedziała zrezygnowanym tonem.
Mac spojrzał na nią ponownie, ale tym razem jego
wzrok byÅ‚ bardziej obojÄ™tny. PoczuÅ‚a siÄ™ nieco rozczaro­
wana, ale przywołała najlepszy uśmiech.
- DokÄ…d siÄ™ wybieracie?
- Pojedziemy na wrzosowiska.
- Na wrzosowiska? - powtórzyÅ‚a zaniepokojona. - Chy­
ba nie chcesz zabrać tam Toby'ego na tym twoim motocy­
klu? To zbyt niebezpieczne!
Mac przewrócił oczami.
- OczywiÅ›cie, że nie! - odparÅ‚ i wskazaÅ‚ rÄ™kÄ… w kierun­
ku jezdni. Za samochodem Georgii stało zaparkowane duże
kombi. - Jestem teraz dumnym wÅ‚aÅ›cicielem idealnego ro­
dzinnego samochodu. Nawet Geoffrey by mnie pochwalił!
- KupiÅ‚eÅ› samochód? - spytaÅ‚a z niedowierzaniem i spoj­
rzała na auto. Było jasnoczerwone, ale poza tym zupełnie
nierzucajÄ…ce siÄ™ w oczy. Aż trudno uwierzyć, że Mac za­
mierzał nim jezdzić.
- Tak. Jak ci siÄ™ podoba?
Georgia miała mieszane uczucia. Z jednej strony była
RS
zadowolona, bo to oznaczaÅ‚o, że Mac wreszcie staÅ‚ siÄ™ roz­
sÄ…dny i zaczÄ…Å‚ poważnie myÅ›leć o statecznym życiu. Bar­
dzo chciała wierzyć, że zrobił to ze względu na nią. Jednak
z drugiej strony, poczuła żal. Mac zawsze miał motocykl,
nawet w Afryce. PamiÄ™taÅ‚a wspólne wyjazdy. Mac prowa­
dził szybko i zdecydowanie, a ona siedziała przytulona do
niego, jakby stanowili jednÄ… osobÄ™.
Motocykl oznaczaÅ‚ mÅ‚odość, wolność i zabawÄ™. Pozwa­
laÅ‚ przeciskać siÄ™ w ulicznych korkach, byÅ‚ symbolem ra­
dości życia.
- JesteÅ› pewien, że wiesz, co robisz? - spytaÅ‚a. - Prowa­
dzenie samochodu, to coÅ› zupeÅ‚nie innego niż jazda mo­
tocyklem.
- Chyba nie chcesz uczyć mnie sztuki kierowania? - spy­
tał rozbawiony. - A może przy następnej okazji nauczysz
mnie gotować?
Zaczepnie uniosła głowę.
- Zależy mi tylko na bezpieczeÅ„stwie Toby'ego - odpo­
wiedziała.
- Nie martw siÄ™. ObiecujÄ™ prowadzić ostrożnie. Zamie­
rzam nauczyć go fotografii krajobrazu. DziÅ› na wrzosowi­
sku powinno być doskonałe światło.
Dzień był słoneczny i Georgia wyobraziła sobie, jak
pięknie musi być na wzgórzach, kiedy ma się nad głową
błękit nieba.
- Brzmi bardzo zachęcająco - powiedziała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •