[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeden z nas rzeczywiście zginął.
Mogłem się teraz swobodnie poruszać po statku, ale wciąż miałem niewielkie
szansę, żeby cokolwiek zdziałać. Ryzk wiózł nas na Lylestane, gdzie czekała na
mnie karząca ręka sprawiedliwości. Nie dość, że wszystkie okoliczności zdawały się
potwierdzać moją winę, to jeszcze za pomocą skanera mogli wyciągnąć ze mnie
informacje o kamieniu nicości... Kamień nicości!
Eet ukrył go gdzieś w kapsule. O ile wiedziałem, Ryzk nie zdawał sobie z tego
sprawy. Miałem nadzieję, że wkrótce kamień znów znajdzie się w moich rękach. Nie
byłem pewien, czy potrafiłbym wykorzystać go jako broń, ale nie wątpiłem, że taka
możliwość istnieje. Niestety, to Eet znał miejsce ukrycia klejnotu, a Eet już nie żył.
Pomyślałem o misie. Gdybym ją miał, mógłbym odnalezć zgubę, kierując się
światłem emitowanym przez mniejszy kamień.
Gdzie jest skarb?
W sejfie.
Spojrzał na mnie przenikliwie, ale natychmiast odpowiedział na pytanie.
Sejf... Jeśli Ryzk zamknął go, przyciskając własny kciuk do czytnika, nie mieliśmy
żadnej szansy, odzyskania misy. W takim wypadku skrytka pozostałaby dla nas
niedostępna tak długo, dopóki sam nie zechciałby jej otworzyć.
Nie. Najwyrazniej Zakathanin potrafił czytać w moich myślach nie gorzej
od Eeta, ale w tej chwili nie przejmowałem się tym Czytnik jest ustawiony na mnie.
Zgodził się na to?
Musiał. Co to właściwie jest, ta rzecz, którą chcesz znalezć; pomocą misy?
Jakaś broń?
Nie wiem, czy można tego użyć jako broni. W każdym razie mieści w sobie
zasoby energii przekraczające najśmielsze wyobrażenia. Eet ukrył to w kapsule, tamto
naczynie ułatwi mi poszukiwania.
Pomóż mi... dojść do sejfu.
Nie byłem w dużo lepszej formie od niego, toteż musieliśmy we dwóch wyglądać
dość żałośnie i chociaż mieliśmy do przebycia krótki odcinek drogi, pokonanie go
142
kosztowało nas wiele wysiłku. Podtrzymywałem Zilwricha, gdy przykładał palec do
czytnika i wyciągał z sejfu misę. Kiedy prowadziłem go z powrotem do łóżka, mocno
przyciskał naczynie do piersi.
Nie oddał mi go od razu. Najpierw obejrzał je dokładnie ze wszystkich stron
i szponiastym palcem wskazał niewielki kamień nicości.
Tego właśnie szukałeś.
Szukaliśmy go razem z Eetem i to od dawna. Nie było sensu dłużej ukrywać
prawdy. Być może nie istniała już szansa na odbycie planowanej podróży do nieznanych
gwiazd i odnalezienie miejsca, skąd pochodziły kamienie nicości. Jednak klejnot ukryty
przez Eeta był teraz najważniejszy i musieliśmy go koniecznie odnalezć.
To zapewne jest mapa, która ma was doprowadzić do skarbu, tak?
Owszem. Chodzi tu o przedmioty znacznie cenniejsze od tego, co znalezliście
w grobowcu.
Najkrócej jak potrafiłem, opowiedziałem mu historię kamieni nicości, kamienia
wprawionego w pierścień mojego ojca, klejnotów znalezionych w skrytce i kamyka,
który Eet ukrył w kapsule. Powiedziałem też, w jaki sposób używaliśmy kamieni.
Rozumiem. W takim razie wez to sobie. Zilwrich podał mi naczynie.
Odszukaj swój ukryty skarb. Odnajdując te przedmioty, stanęliśmy najwyrazniej na
progu wielkiego odkrycia. Niestety, jednocześnie zbudziliśmy grozne demony.
Przycisnąłem misę do piersi, trzymając ją tak, jak wcześniej trzymałem Eeta.
Opierając się barkiem o ścianę dla zachowania równowagi, wyszedłem z kabiny
Zilwricha. Następnie zszedłem, a raczej stoczyłem się po trapie prowadzącym do śluzy
z kapsułą ratunkową. Pokonanie tego krótkiego odcinka drogi wyczerpało mnie niemal
całkowicie. Ledwie udało mi się dotrzeć do celu.
Chwilę potem znów byłem w pojezdzie, który w niedalekiej przeszłości tak
dobrze się nam przysłużył. Z trudem szedłem naprzód, trzymając misę w wyciągniętych
rękach i obserwując kamień nicości. Ten ostatni po chwili ożył i zabłysnął jasnym
światłem. Wciąż jednak nie wiedziałem, czy klejnot prowadzi mnie we właściwym
kierunku, gdyż cały czas świecił tak samo intensywnie. Mimo to musiałem spróbować.
Szybko przemieszczałem się z miejsca na miejsce. Najpierw zajrzałem na rufę,
ale kamień nie zmienił barwy. Za to kiedy podszedłem do prawej burty, misa drgnęła
i spróbowała wyrwać się z mojego uścisku. Puściłem ją. Dawno temu przebudzony
po raz pierwszy kamień nicości pociągnął mnie przez kosmiczną pustkę w stronę
wraku starożytnej rakiety, gdzie znajdowały się inne podobne do niego klejnoty.
Teraz misa przeleciała przez kajutę i przykleiła się do ściany. Natychmiast skoczyłem
w tym kierunku i zacząłem zrywać okładzinę, mając nadzieję, że Eet nie miał czasu na
staranne ukrycie skarbu. Po chwili miałem już połamane paznokcie i palce pokaleczone
o chropowaty materiał pokrywający burtę. Zacząłem się denerwować. Używając tylko
jednej, zdrowej ręki, miałem niewielkie szansę.
143
Mimo to nie przerywałem pracy i w końcu trafiłem na właściwe miejsce.
Spory fragment okładziny odpadł od ściany i zobaczyłem duży, błyszczący kamień.
Misa gwałtownie ruszyła w jego kierunku i po chwili oba kamienie zetknęły się. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]