[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nam wszystkiego na długo i żebyśmy nie musieli tam niczego kupować. Spodziewaliśmy się
wyjechać jeszcze tej samej jesieni. Stało się jednak inaczej.
Z Rosji wrócił Uszera dawny znajomy z Wronek, Rozenberg, i pewnego dnia zjawił
się u nas w mieszkaniu. Takie spotkanie trzeba było uczcić. Uszer posłał mnie do sklepu po
wódkę, a mama zastawiła stół wszystkim, co tylko miała w domu.
- Aadnie mieszkasz... - powiedział Rozenberg rozglądając się po mieszkaniu.
W Rosji Rozenberg nie przyznawał się do tego, że przed wojną był w Polsce
komunistą. Polscy komuniści byli bowiem bardzo zle widziani przez NKWD. Wielu
natychmiast aresztowano. Bito ich i zmuszano, żeby podawali nazwiska znanych im
aktywistów, którzy występowali przeciwko sowieckiemu paktowi z Niemcami. Kto
wymieniał nazwiska, mógł być zesłany na Północ, a kto odmawiał, tego rozstrzeliwano jako
zdrajcę , prowokatora lub obcego agenta . Byli tacy, co milczeli, ale większość nie
wytrzymywała bicia i podawali wszystkie nazwiska, jakie tylko znali. Nazwisko Rozenberga
też było podobno na liście, ale on w Rosji cały czas używał fałszywego nazwiska i właściwie
nawet niezle mu się powodziło.
- Charaszo tamu żywiotsa kto s malocznicoj żywiot, małaczka on napjotsa i
malocznicu je... - zaśpiewał Rozenberg. - Dobrze tylko temu, kto z mleczarką żyje, z
mleczarką się prześpi, mleczka się napije!... %7łył tam z pewną mleczarką. Pewnego razu i inne
kobiety chciały się przekonać, do jakiego stopnia %7łyd może być obrzezany. Podeszły do
niego, jedna ukucnęła za jego plecami, druga, zanim zdążył się zorientować, popchnęła go na
nią.
Gdy upadł, usiadły mu na rękach i nogach, a jedna spuściła mu spodnie. Tam kobiety
gwałciły dziesięcioletnich chłopców. Mężczyzni szli na wojnę jak w wodę. Nigdy nie wracali.
Mleczarka miała szesnastoletnią córkę. Pewnego wieczora wrócił do domu, patrzy, a jego
rzeczy są przeniesione do pokoju córki. Zaczekał, aż wróciła mleczarka, pokazał jej i pyta, co
to znaczy? Mleczarka woła córkę. Co to ma znaczyć? - pyta. A córka jej na to: Chwatit,
mamasza, tiepier ja!
Towarzyszy z KC, których obaj pamiętali z Wronek, przesłuchiwano na Kremlu,
opowiadał Rozenberg. %7łądano, żeby przyznawali się do zdrady. Przywódcy polskiej partii
byli oburzeni. Czy słuszne jest tylko to, co wy uważacie za słuszne? Skąd macie tę pewność?
I skąd my mamy ją mieć? Nie jesteście przecież świętymi. Komunizm to racjonalizm, a nie
bałwochwalstwo!... Tak odpowiadali. Nawet bicie nie pomagało. Wtedy zaczęto z nimi
inaczej. Powiedziano im otwarcie, że oskarżenie wniesione przeciwko nim zostało podane do
wiadomości całej klasy robotniczej i cofnięte już być nie może. Partia bowiem nie może sobie
pozwolić na przyznawanie się do pomyłek. Wrogowie tylko na to czekają! Tym bardziej nie
można pozwolić na istnienie w ruchu komunistycznym różnic, które mogłyby w
konsekwencji doprowadzić do rozłamu i przynieść ogromną szkodę sprawie. Jako komuniści
powinni to sami zrozumieć. I właśnie o wyrządzenie, lub zmierzanie do wyrządzenia tej
szkody - wszystko jedno czy świadome, czy nieświadome - ich, polskich komunistów, się
oskarża. Oskarża ich wielka partia bolszewików, która pierwsza pokazała, w jaki sposób
należy zdobywać i sprawować władzę i z tego powodu ma nie tylko prawo, ale i obowiązek
przewodzenia wszystkim komunistycznym partiom. Jako komuniści - jeżeli są prawdziwymi
komunistami - powinni zrozumieć, że niezależnie od osobistych poglądów na takie czy inne
sprawy, ich przyznanie się do winy jest jedynym wyjściem z korzyścią dla sprawy. Będzie
ono ostrzeżeniem dla innych. Lekarstwem dla wszystkich partii. Dla ich dyscypliny, czujności
i siły - ostatnią i, w aktualnej sytuacji, jedyną przysługą, jaką oni, doświadczeni komuniści, są
jeszcze w stanie oddać partii, klasie robotniczej, jej sprawie...
- I przyznawali się?...
- Tak, dla dobra sprawy... A kiedy ich rozstrzeliwano, wołali: Niech żyje rewolucja!
Niech żyje komunizm! Niech żyje partia!... .
- Co za bzdura!... - zawołał Uszer. - I co za ohyda! Większej człowiek sobie po prostu
nie może wyobrazić!...
- Co ty wiesz? Co ty wiesz o Rosji?... - powiedział Rozenberg wlepiwszy wzrok w
kieliszek. - Wyobraz sobie nie trzy lata obozu koncentracyjnego, ale całe życie... W dodatku
nikt nie chce, żebyś jak najszybciej umarł, lecz na odwrót, żebyś żył! I to jak najdłużej. Czy to
nie gorsze niż Mauthausen?
- Nie - powiedział Uszer. - Co innego życie, nawet najgorsze, a co innego
eksterminacja... Dlaczego nie protestują? Dlaczego się nie skarżą?...
- Rosjanin się nie poskarży... Nie znasz rosyjskiej natury.
- Boją się! Albo nie znają innego życia...
- Nie boją się. Rosjanie się niczego nie boją. I dobrze wiedzą, że istnieje inne życie.
Po prostu się wstydzą... Nie przyznają się, że im zle. Widzą, że nic nie poradzą. Nie widzą
wyjścia. A przecież muszą żyć... Człowiek żyje, jak może. Ta zasada obowiązuje wszędzie, a
Rosjanie ją znają najlepiej...
- Co mówili o tym, co Niemcy robili z %7łydami?
- W Rosji mówiło się tylko o zbrodniach wroga na ludności krajów okupowanych ...
- A o wymordowaniu ich własnych %7łydów?
O Kijowie, Odessie?...
- Mówiło się, że sowiecki naród cierpi i woła o pomstę na wrogu. Z punktu widzenia
internacjonalizmu to przecież wszystko jedno...
- Jeżeli wszystko jedno, to dlaczego nie powiedzieć?...
- Trudno na razie zrozumieć. Partia przecież zawsze wie lepiej, co robi...
- Tutaj partia bardzo potrzebuje %7łydów. Nie ma się na kim oprzeć... Z drugiej strony,
po cichu pomaga się wyjeżdżać do Palestyny. Przeciwko Anglii i żeby wyrobić sobie tam
wpływy. Kwestia taktyki!... Młodzi wyjeżdżają. Po tym wszystkim, co zaszło, chcą być - jak
mówią - u siebie. Trudno im się dziwić. Nikomu już nie wierzą. Ale co mają robić niemłodzi
ludzie, jak my? Po tym piekle jeszcze tam jechać? Mieć do czynienia z Anglikami, z
Arabami? A co potem, kamienie gryzć?... Tu po pogromie w Kielcach partia stała się obrońcą
%7łydów. Ale z drugiej strony, za pogrom nikogo nie ukarano. Tu się też prowadzi mądrą
politykę... Najlepiej stąd jednak wyjechać. Oczywiście, jak się ma gdzie...
- Pewno, jak się ma gdzie... I jak się coś umie - powiedział w zamyśleniu Rozenberg.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]