[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zasady. To wielka sala, jest tu bardzo dużo ludzi. Muszę mieć do ciebie zaufanie,
wiedzieć, że nie odejdziesz.
- Nie chciałem. Ricky powiedział, że to potrwa minutę. Właśnie miałem
wracać.
- Zasady z czegoś wynikają, Radley.
- Ale, mamo...
- Rad - włączył się Mitch. - Przestraszyłeś mamę i mnie.
- Przepraszam, nie chciałem.
- Nie rób tego więcej. - Hester pocałowała chłopca w policzek. - Następnym
razem zamknę cię za coś takiego o chlebie i wodzie. Jesteś wszystkim, co mam,
Rad. - Uściskała go. Miała zamknięte oczy, więc nie dostrzegła wyrazu twarzy
Mitcha. - Nie mogę dopuścić, żeby coś ci się stało.
- Nie zrobię już tego.
Wszystko, co ma, pomyślał z goryczą Mitch. Dlaczego nadal jest taka
uparta i nie potrafi przyznać, nawet przed samą sobą, że ma jeszcze kogoś
innego? Włożył ręce do kieszeni. Starał się opanować. Nerwy są najgorszym
doradco przekonał się o tym wiele razy. Ale już nie chciał czekać - Hester będzie
musiała szybko, bardzo szybko zrobić w swym życiu miejsce jeszcze dla kogoś,
myślał. Albo ja to zrobię za nią.
ROZDZIAA 11
Nie wiedział, czy dobrze robi, trzymając się przez kilka dni z dala od
Hester, potrzebował jednak czasu. Zwykle nie roztrząsał wszystkiego i nie
analizował, lecz kierował się uczuciem i działał. Teraz jednak musiał poważnie się
zastanowić.
Pracował nad scenariuszem, i ta robota wciągała go coraz bardziej, choć
szła dość opornie, ale pozostałe godziny intensywnie rozmyślał nad Hester.
Chciała go, a jednocześnie nie chciała. Niby otworzyła się na niego, lecz
zarazem to co najważniejsze zazdrośnie chroniła. Ufała mu, lecz nie na tyle, by
łączyć z nim swoje plany życiowe.
Jesteś wszystkim, co mam, Rad , powiedziała wtedy. Czy również
wszystkim, czego pragnę ? Przed tym pytaniem Mitch nie mógł uciec. Jak taka
inteligentna kobieta może uparcie niszczyć swoje życie z powodu błędu, który
popełniła przed ponad dziesięciu laty?
Bezsilność doprowadzała go do furii. Nawet w Nowym Orleanie, gdy jego
marzenia legły w gruzach, nie był bezradny. Pogodził się z klęską, inaczej
wykorzystał swój talent i w rezultacie odniósł zawodowy sukces. Czy jednak tym
razem będzie musiał zaakceptować porażkę? Przegraną?
Rozmyślał nad tym całymi godzinami. Rozważał kolejne kompromisy i po
kolei je odrzucał. Czy potrafiłby przyjąć warunki Hester i zgodzić się jedynie na
romans? Na tymczasową miłość? Bez obietnic, bez planowania przyszłości? Bez
prawdziwych więzów? Nie, to niemożliwe, nie tylko dlatego, że tak mocno jej
pragnął. Także dlatego, że pragnął jej całej.
Był zdumiony, że nagle stał się wielkim zwolennikiem małżeństwa.
Wiedział, że większość par nie zdobywa prawdziwego, trwałego szczęścia. Jego
rodzice dobrze się dobrali. Mieli ten sam gust, pochodzenie społeczne, poglądy na
życie. Nie było jednak między nimi owej iskry, która wszystkiemu dodaje smaku.
Lubili się i byli wobec siebie lojalni, i to wszystko. %7ładnej namiętności, zero
prawdziwych uczuć.
A czyjego miłość do Hester nie była słomianym ogniem? To było ważne
pytanie. Wreszcie uznał, że zakochał się naprawdę i na całe życie. Znał siebie na
tyle dobrze, by to stwierdzić. Mógł sobie łatwo wyobrazić, jak za dwadzieścia lat
siedzą razem na bujanej kanapie na ganku, który mu opisała. Jak się razem
starzeją, ożywieni wspomnieniami i tym, co wspólnie przeżyli.
Nie chciał tego utracić. Nieważne, jak długo to potrwa, co jeszcze trzeba
będzie znieść czy zrobić.
Z westchnieniem schylił się po pudła, które miał zanieść na górę.
Niepokoiła ją jego nieobecność. Po wyprawie na Times Square dostrzegła
w Mitchu jakąś z pozoru drobną, choć pewnie istotną zmianę. W telefonicznych
rozmowach zachowywał dziwny dystans, dawał jej odczuć pewien chłód. Choć
dwukrotnie zaprosiła go do siebie, za każdym razem się wymawiał.
Traciła go. Nalała ponczu do kartonowych kubków. No cóż, wszystko ma
swój koniec. Mitch miał prawo do własnego życia, do własnej drogi. Nie mogła
żądać, by pogodził się z dystansem, jaki musiała zachować, ani z brakiem czasu i
uwagi, którą musiała poświęcać również Radleyowi i pracy. Mogła tylko mieć
nadzieję, że Mitch, choć przestanie być kochankiem, pozostanie przyjacielem.
Och Boże, jak za nim tęskniła. Za rozmowami, za śmiechem, za oparciem,
jakie jej dawał, choć z tym akurat musiała walczyć. Postawiła na stole dzbanek i
wzięła głęboki oddech. Nie czas na takie rozmyślania. W sąsiednim pokoju
hałasowało dziesięciu małych chłopców. Musiała dopilnować, by wszystko było
jak należy. To był jej obowiązek.
Gdy zaniosła tacę z kubkami, przebiegli koło niej dwaj chłopcy. Trzech
innych siłowało się na podłodze, pozostali zaś przekrzykiwali głośny dzwięk
muzyki. Hester zauważyła już, że jeden z nowych przyjaciół Radleya miał srebrny
kolczyk i wypowiadał się ze znawstwem o dziewczynach. Postawiła tacę i wzniosła
oczy ku niebu. Daj mi, Boże, jeszcze kilka lat z komiksami i zestawami
budowlanymi, pomyślała. Nie jestem gotowa ani na dziewczyny, ani na wszystko
inne.
- Przerwa na napoje! - krzyknęła. - Michael, przestań urywać głowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]