[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielkim, pustym pomieszczeniu.
Może powinna iść na drugie piętro? Nie, kupiec i jego żona na pewno nie
weszliby do samej królewskiej sali bez zgody ochmistrza.
Nagle przypomniała sobie coś, o czym mówił jej rycerz Darre. W części
zamku, pomiędzy północnym skrzydłem a wieżą, w której znajdują się
apartamenty ochmistrza, tak zwanej Komorze Królewskiej, gdzie
przechowywano wszystkie ważne listy i dokumenty, znajdowały się dwie
komnaty dla gości. Może Orm Oysteinsson zaprosił kupca i jego żonę, a sam
wrócił do jadalni po panią Bothild?
Ale o mnie zapomniał, pomyślała rozczarowana, stojąc samotnie w
wielkiej sali i zastanawiając się, co ma teraz zrobić. Musi odnalezć Bergtora,
zanim ten opuści twierdzę, ale jednocześnie obawiała się, że zrobi coś nie-
przystojnego, co odbierze jej zaufanie ochmistrza i sprawi, że nie będzie
mogła już przepisywać jego ksiąg.
W końcu podjęła decyzję, wyprostowała się i zdecydowanym krokiem
przemierzyła całą komnatę królowej. Chwyciła za klamkę drzwi,
prowadzących do Komory Królewskiej. Stanęła w długim, wąskim,
ciemnym korytarzu i natychmiast pożałowała swojej śmiałości. Gdyby nagle
pojawił się tu sira Joar, nikt nie mógłby jej pomóc. Nikt nie wiedział nawet,
gdzie się znajduje.
Chciała zawracać, gdy nagle usłyszała dobiegające z niedaleka głosy.
Miała wrażenie, że dochodzą z komnaty tuż obok, a gdy wstrzymała oddech
i zaczęła nasłuchiwać, rozpoznała głos Giseli. Odetchnęła z ulgą i ruszyła w
stronę drzwi.
Zawahała się przez chwilę. Odgłosy rozmowy ucichły, ale ona była
pewna, że słyszała Giselę, poza tym kucharz Rasmus powiedział, że kobieta
weszła do zamku razem ze swoim mężem. Może oboje siedzieli w komnacie
i czekali na Orma Oysteinssona. Dziewczyna zapukała ostrożnie, a gdy nie
otrzymała żadnej odpowiedzi, uchyliła drzwi.
Nie zobaczyła w środku nikogo, ale w kominku trzaskał ogień, a na stole
stał świecznik. Okna były tu małe i wychodziły na dziedziniec, w komnacie
panował półmrok.
Musieli pójść dalej, pomyślała zdziwiona. Tylko dlaczego zostawili
światło?
W tej samej chwili usłyszała miauczenie kota. Zabrzmiało żałośnie, jakby
zwierzątko było głodne albo zostało gdzieś zamknięte. Kot znów się
odezwał, tym razem Ingebjorg nie miała wątpliwości, że miauczenie
dochodzi z drugiego końca komnaty. Jednocześnie do jej uszu dobiegł inny
odgłos, przypominający ludzki jęk. Włosy zjeżyły jej się na głowie,
najchętniej odwróciłaby się na pięcie i uciekła, ale mimo to stała bez ruchu.
A jeśli był tu ktoś, kto potrzebował pomocy? Podeszła na palcach do kotary,
dzielącej komnatę na pół i ostrożnie za nią zajrzała.
Rozdział dwunasty.
Ingebjorg zamarła. Ochmistrz siedział na krześle ze spuszczonymi
spodniami. Krótki płaszcz sięgał mu tylko do bioder. Na jego kolanach
siedziała okrakiem Gisela, zwrócona twarzą do kochanka. Suknia zsunęła jej
się z ramion, jej ciężkie piersi podrygiwały w takt gorącego, miłosnego
tańca. Nogi miała gołe, spódnicę wysoko podciągniętą, zaś jej włosy
wysunęły się spod małżeńskiego czepca i opadły na obnażone ramiona. Co
chwila pochylała się, by złożyć namiętny pocałunek na wargach ochmistrza.
Ten jęczał z rozkoszy, zaciskając dłonie na jej piersiach.
Ingebjorg przyglądała się tej scenie tylko przez króciutką chwilę, po czym
dyskretnie zasunęła kotarę i stanęła po drugiej stronie, sparaliżowana i
purpurowa ze wstydu. Miała wrażenie, że jej serce zaraz wyrwie się z piersi.
Jak oni mogą! Przecież Bergtor i Bothild są w pobliżu. Dziewczyna
potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
Była przerażona, że ją usłyszą, wstrzymała oddech i na palcach zawróciła
do drzwi.
Skąd Gisela ma tyle odwagi? Nawet nie domknęli drzwi! I jak w ogóle
mogli robić to w ten sposób? To takie nieprzyzwoite!
Ingebjorg cichutko zamknęła drzwi i oparła się o ścianę, próbując
pozbierać myśli. Nagle usłyszała kroki i ku swemu przerażeniu ujrzała
idącego w jej stronę Bergtora. Przez chwilę miała wrażenie, że wszystko
wokół zamarło, ale naraz puściła się pędem przed siebie. On nie może tam
wejść. Nie może zobaczyć Giseli, myślała zrozpaczona. To byłoby dla niego
straszne upokorzenie!
- Bergtorze! Chodz ze mną, muszę ci o czymś powiedzieć. Chwyciła go za
ramię i pociągnęła za sobą.
- Ależ Ingebjorg, co się stało?
- To ważne. Muszę z tobą pomówić w cztery oczy.
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
- Wszędzie cię szukałam. Chodz, Bergtorze! Spieszmy się, bo zaraz
przyjdzie ochmistrz.
Otworzyli inne drzwi, prowadzące do kaplicy królewskiej.
- Bergtorze, na zamku jest sira Joar. Widziałam go dwukrotnie. Za
pierwszym razem jechał na moim Fakse, a za drugim wspinał się na mur tuż
przy szopie na drewno, potem zaś wszedł do Wieży Kanoników. Jestem
przekonana, że musi być w zmowie z Ormem Oysteinssonem. Jeśli to jego
ludzie napadli cię na drodze do Valen, to Joar wie, że nie udało im się
przejąć listu i pewnie podejrzewa, że pismo jest teraz u mnie. Jeśli powie
ochmistrzowi, że jestem w to zamieszana, moje życie będzie zagrożone.
Była okropnie zdenerwowana. Bergtor przyjrzał się jej w milczeniu.
- Jesteś pewna, że to właśnie jego widziałaś? Pokiwała głową.
- Pytałaś o to Orma Oysteinssona?
- Nie, nie odważyłam się. Postanowiłam, że będę udawać głupią i
niezorientowaną w sprawach królestwa.
Mężczyzna w zamyśleniu skinął głową.
- Bardzo rozsądnie. Ochmistrz uważa pewnie, że takie sprawy
zarezerwowane są dla mężczyzn.
- Rycerz Darre też widział księdza, ale nie sądzę, by on należał do
przeciwników króla.
- Kto to jest rycerz Darre?
- Młodzieniec, który od jakiegoś czasu tu mieszka. Nie wiem, dlaczego.
To bratanek wodza Reidara Darre z Trondelag. Pani Bothild mówiła, że
ojciec i stryj rycerza byli ze sobą poróżnieni, ale nie wspomniała, dlaczego.
Domyślam się, że miało to jakiś związek z królem Magnusem.
Bergtor zmarszczył czoło, po czym westchnął ciężko.
- Nie chce mi się wierzyć, że sira Joar chciałby zrobić ci krzywdę,
Ingebjorg. Jeśli nawet rozmawiał na twój temat z ochmistrzem, to doszli
pewnie do wniosku, że takiej młodej panienki jak ty, nie ma się co obawiać.
- Na pewno jest wściekły, bo skłamałam o dokumencie.
- Możliwe, ale czy to jest wystarczający powód, by chcieć cię skrzywdzić?
- Mężczyzna zamyślił się, po czym spytał: - Mówiłaś, że sira Joar jechał na
twoim Fakse?
- Tak, to był czarny ogier, a ochmistrz wyjawił mi imię konia i przyznał,
że ma go u siebie od niedawna. Rycerz Darre uważa, że Orm Oysteinsson
kupił go od siry Kjetila, a potem pożyczył sirze Joarowi.
Bergtor przygryzł wargę.
- To, co mówisz jest bardzo dziwne. Ale jeśli masz rację, to zapewne ci
dwaj są ze sobą bardzo zaprzyjaznieni.
- Nie zapominaj, że obaj zostali wymienieni w liście mojego ojca. Walczą
o tę samą sprawę.
Bergtor skinął głową, po czym uśmiechnął się do niej.
- Tak się cieszyłem, że wreszcie cię zobaczę, a teraz stoimy tu i
rozmawiamy o sprawach, które dotyczą raczej króla niż nas. Jak się tu
czujesz, Ingebjorg?
Dziewczyna poczuła ulgę, ale jednocześnie rozczarowanie. Bergtor
najwyrazniej nie rozumiał powagi sytuacji. Mimo to udzielił jej się jego
spokój. Skoro uważał, że nie ma czego się obawiać, to na pewno wie, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]