[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, właśnie zastanawiałem się, czy mógłbym... Znów poczuła, jak serce zaczyna
bić ostrzegawczo pod cienką satynową sukienką. Obecność tego mężczyzny budziła
jej zmysły. Zaczęła mimowolnie drżeć, gdy położył ręce na jej delikatnych
ramionach. Spuściła głowę, nie mogąc znieść jego spojrzenia. Aagodnie uniósł jej
brodę i spojrzał w oczy.
- Czy masz jakąś lepszą propozycję?
Czuła na skórze jego ciepły oddech i płonący pożądaniem wzrok. Jej usta rozchyliły
się, jakby chciała coś powiedzieć, jednak żadne słowo nie padło. Wciąż walczyła ze
sobą, pragnąc panować nad swymi uczuciami, lecz każda jej cząstka, każdy nerw
pragnęły bliskości tego mężczyzny. Poczuł, jak drży, gdy silniej zacisnął palce na jej
ramionach.
- Och, Kirk - zmieszana potrząsnęła głową i w jej oczach znów stanęły łzy.
Spojrzał na nią, ich wargi znów były tak blisko. Jego oddech stał się szybszy i
głębszy, a podniesione brwi zmarszczyły się lekko.
- To... To nie byłby twój pierwszy raz, prawda? -zapytał cicho pełen niedowierzania.
Nic nie odpowiedziała, lecz wilgotne od łez oczy starczyły za odpowiedz. Z
nieskończoną delikatnością przyciągnął ją do siebie, odsuwając łagodnie pukle
jasnych włosów. Przytuliła głowę do jego ramienia. Pod cienką koszulą czuła bicie
jego serca i silne ciało przepełnione pożądaniem.
W końcu odsunął się od niej i westchnął głęboko.
- Wybacz mi, Saro, ja... - słowa zagubiły się w czułym pocałunku.
Mimo iż próbowała się powstrzymać, jej rozpalone ciało lgnęło do mężczyzny,
przełamując wstyd. Ale coś było nie tak. Odsuwał się łagodnie i starał się uwolnić z
jej objęć. Całe ciało Sary drżało poruszone bliskością Kirka, a jego pocałunek wciąż
palił wargi. On tymczasem powoli zdjął jej ramiona ze swojej szyi. Spojrzała ku
niemu wielkimi, lśniącymi oczyma. Nie potrafiła zrozumieć jego zachowania.
Cameron wyciągnął rękę i lekko pociągnął ją za ucho, jak niegrzeczne dziecko, które
coś spsociło.
- Przepraszam, kochanie, to się więcej nie powtórzy. - Przez moment na jego twarzy
igrał ledwie dostrzegalny półuśmiech, a potem położył dłonie na jej ramionach. - Idz
teraz spać. To był niesamowity dzień!
Mówiąc to, odszedł, zostawiając Sarę samą. Patrzyła w ślad za nim, póki nie zniknął
w drzwiach na końcu długiego korytarza. Westchnęła głęboko i zamknąwszy
znużone oczy, oparła się plecami o drzwi. Wielkie jak groch łzy potoczyły się po
policzkach. Co się z nią dzieje? Czyżby zakochała się w Kirku Cameronie? Patrząc
nie widzącymi oczyma w ciemność długiego korytarza, doszła do wniosku, że albo
był dżentelmenem i nie chciał bawić się jej uczuciami, albo nie chciał ryzykować i
ponownie angażować w uczucie. Gdy weszła do pokoju pomyślała, że być może lepiej,
iż tak się stało.
Kiedy spojrzała na łoże, przypomniała sobie, jak trzymając ją w mocnych
ramionach, patrzył na nią w ten sposób, a potem delikatnie położył na pościeli. Na
wargach wciąż czuła jego palące pocałunki. Dotknęła płonących ust palcami.
Wolno uklękła na jagnięcej skórce leżącej przed łożem i zanurzyła twarz w puchową
kołdrę.
- Och, Kirk... Kirk.
Powtarzała jego imię aż do momentu, gdy wreszcie nad ranem, w zimnym, szarym
świetle świtu usnęła.
* * *
Kiedy się obudziła, była już prawie dziewiąta. Czuła się zupełnie wyczerpana. Jej
ciało i umysł odmawiały posłuszeństwa. Leżała jeszcze chwilę w ciszy otulona
miękką pościelą. Promienie słońca wpadające przez wysokie okno zamigotały złotem
na małej brązowej wskazówce zegara na nocnym stoliku. Oczy Sary powędrowały za
drugą wskazówką, która szybko przemierzała przestrzeń białej emaliowanej tarczy.
Zastanowiła się. Może w jakimś poprzednim wcieleniu kochała Camerona? Może to
ona była tą szczęśliwą kobietą, której rzezba znajdowała się w ścianie zamku od
strony ogrodu? Tyle pytań o przeszłość i przyszłość kłębiło się w jej myślach. Ale
teraz nie było na to czasu - trzeba wstać i wykonywać dalej swoją pracę tak, jakby
do niczego między nimi nie doszło.
Sara spędziła cały dzień na szacowaniu szkód wyrządzonych przez Dolores, potem
znów katalogowała niezliczone ilości obiektów małych i dużych oglądając,
wyceniając, zapisując.
- Doktor Cameron został wezwany w interesach -to było wszystko, co usłyszała od
pani McGregor. Musiało jej wystarczyć takie lakoniczne wyjaśnienie. Godziny
mijały wolno, a Kirka wciąż nie było. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • absolwenci.keep.pl
  •